Podczas czteroletniej kadencji Sejmu na obsługę biur poselskich wydajemy ponad 240 mln zł. Często są to pieniądze wyrzucone w błoto.

Stowarzyszenie Pro Collegio przeprowadziło monitoring 460 biur poselskich – maksymalna liczba punktów, którą mogło otrzymać biuro, wynosiła 40. A średni wynik to zaledwie 13,5 punktu. Dziewięć biur poselskich nie otrzymało w rankingu ani jednego punktu, oznacza to, że są praktycznie niedostępne dla obywateli. Są to biura: m.in. wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego z PO czy Ryszarda Zbrzyznego z SLD. Stowarzyszenie próbowało w różny sposób skontaktować się z biurami: wysyłając do każdego z nich e-maile, prosząc o poradę prawną czy informację na temat stanu prac legislacyjnych nad wybranymi ustawami.

Trzykrotnie też dzwonili również do wszystkich biur. Efekt? – Biura ignorują wiadomości e-mailowe, a także przesyłki wysyłane pocztą – mówi Piotr Pomianowski ze stowarzyszenia Pro Collegio. Do 36 z nich ani razu nie udało się dodzwonić, 77 posłów w ogóle nie ma dostępnych dla wyborców stron internetowych. Do 17 biur nie udało się dostarczyć przesyłek pocztowych. Według stowarzyszenia wyniki wskazują, że przytłaczająca większość biur poselskich ignoruje prawo obywateli do dostępu do informacji publicznej.