Polska ambitnie i z entuzjazmem promuje demokrację u swych wschodnich sąsiadów i na Bliskim Wschodzie. Robi to zarówno ze względów historycznych, jak i pragmatycznych - napisał "The Economist" w artykule "Za Wolność Naszą i Waszą".

"Nawet Rosja jest terytorium działalności misyjnej" - cytuje tygodnik szefa MSZ Radosława Sikorskiego.

"Economist" zastanawia się, czy Polska zdoła udźwignąć ambicje, które na siebie wzięła. Wskazuje w tym kontekście na skromny budżet naszego kraju na pomoc zagraniczną (350 mln USD - ok. 0,09 proc. Dochodu Narodowego Brutto) i stosunkowo niewielkie zaangażowanie organizacji pozarządowych w politykę rządu.

Innym zarzutem wobec polskich ambicji jest to, że Polska zaniedbuje potencjalnych partnerów w regionie, ponieważ chce być u boku dużych politycznych graczy.

"Musimy współpracować z Rumunami. Ich doświadczenia z okresu po obaleniu dyktatorskich rządów Nicolae Ceausescu dla państw Afryki Północnej mogą być o wiele bardziej przydatne niż polskie z okresu stanu wojennego, czy czeskie z okresu husakowskiej normalizacji" - powiedział tygodnikowi były prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Sceptyczny jest też Lech Wałęsa, który sądzi, że ze względu na różnice kulturowe polskie doświadczenia demokratyczne nie na wiele zdadzą się krajom Afryki Płn., takim jak Tunezja.

"Historia Polski pełna jest przykładów romantycznych krucjat przeciw imperialnym władcom i skorumpowanym autorytarnym rządom poza jej granicami (...) Dlatego nie jest niespodzianką, że w przededniu prezydencji Polska zintensyfikowała zabiegi na rzecz promocji demokracji w Europie Wschodniej i - co może wywołać pewne zdziwienie - także na Bliskim Wschodzie" - zaznaczył tygodnik.

"Owszem, promocja demokracji była modna w ostatnim półroczu, choć Polska robiła to już znacznie wcześniej" - mówi minister Sikorski.

"Economist" wskazuje, że za takimi gestami, jak wizyta Lecha Wałęsy w Tunezji, gdzie ostatnio obalono dyktatorskie rządy, stoją pragmatyczne względy.

"Polska ma niepowtarzalną okazję ugruntowania swej pozycji jako ważnego gracza pierwszej ligi euroatlantyckiej dyplomacji" - napisał tygodnik, wskazując na objęcie przez Warszawę rotacyjnego przewodnictwa w Radzie UE, dobre stosunki z Niemcami i Rosją oraz nadanie wyższej rangi stosunkom z USA, co wyraża się w planach ustanowienia w Polsce stałej amerykańskiej bazy lotniczej.

"Economist" wskazuje, że w Warszawie mieści się Biuro OBWE ds. Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR), a German Marshall Fund otworzył nowe biuro. Warszawa liczy też na to, że będzie siedzibą planowanej Europejskiej Fundacji na rzecz Demokracji wzorowanej na amerykańskim odpowiedniku.

"Minimum tego, co polski entuzjazm może osiągnąć to "odtoksycznienie" - jak to nazwał Tom Carothers z Fundacji Carnegie - pojęcia promocji demokracji, które zostało tak głęboko skażone powiązaniami z polityką administracji George'a W. Busha" - napisał tygodnik w konkluzji.