Premier Donald Tusk chce, żeby raport ws. katastrofy smoleńskiej, autorstwa polskiej komisji pod wodzą szefa MSWiA Jerzego Millera, został przedstawiony zanim - jak mówił - zacznie się "jatka" w kampanii wyborczej. Ma nadzieję, że raport będzie upubliczniony w czerwcu.

"Czekam na zakończenie prac komisji i muszę to robić z cierpliwością. Komisja dobrze wie, że bardzo ważne byłoby, aby raport trafił nie tylko do mnie, ale w miarę możliwości do opinii publicznej, zanim rozpocznie się ta jatka w kampanii wyborczej" - powiedział Tusk na wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie.

Ocenił, że tragedia smoleńska na pewno i tak będzie używana o wiele zbyt często w kampanii, więc - jak podkreślił - wolałby, żeby przynajmniej państwowy raport, który ma także znaczenie międzynarodowe, również w relacjach z Rosją, był możliwie od niej odległy.

Zastrzegł, że nie jest to jego zadaniem i nie powinien zmuszać komisji do zakończenia prac wcześniej, niż ona sama uzna to za stosowne. Wyraził jednak nadzieję, że - tak jak obiecał mu to szef komisji Jerzy Miller - raport będzie dostępny publicznie w czerwcu. "Jak tylko otrzymam raport od ministra Millera, to już potoczy się błyskawicznie: akceptacja, tłumaczenie i publikacja" - zapewnił szef polskiego rządu.

Rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy w opublikowanym 12 stycznia raporcie końcowym obarczył winą za katastrofę Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r., w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, stronę polską. Polskie władze uznały raport za niepełny i jednostronny. Zapowiedziały przygotowanie własnego dokumentu. Zajmuje się tym komisja pracująca pod kierownictwem szefa MSWiA.