Tylko utopiści wierzą, że NATO zwycięży z Muammarem Kadafim dzięki druzgocącej przewadze w powietrzu i bombardowaniom infrastruktury - sądzi Shashank Joshi, ekspert brytyjskiego ośrodka badawczego RUSI i doktorant Harvarda.

Do grona utopistów zalicza m.in. brytyjskiego szefa sztabu gen. Davida Richardsa, który chce zintensyfikowania nalotów na Libię.

Przekonanie, że naloty złamią wolę oporu zwolenników Kadafiego, skłonią do buntu lojalnych wobec niego wojskowych lub doprowadzą do powstania ludności cywilnej, bierze się, zdaniem Joshiego, z fałszywych analogii między nalotami na Libię a wojną w Kosowie.

"Do pomyślnego dla NATO wyniku konfliktu w Kosowie przyczyniły się: ścisłe ustalenie celów, które chciano osiągnąć, intensywne naloty na dużą skalę i rosyjska presja dyplomatyczna na Serbię" - napisał w publikacji instytutu RUSI (Royal United Services Institute), specjalizującego się w zagadnieniach bezpieczeństwa.

W Libii, jak zaznaczył, nie występuje żaden z czynników obecnych w konflikcie kosowskim; przeciwnie - mamy do czynienia z "połączeniem maksymalistycznych celów, ostrożnej strategii wojskowej i ograniczonych możliwości nacisku dyplomatycznego". Skutkiem będzie, w jego ocenie, przedłużenie konfliktu do jesieni. Będzie to więc konflikt dłuższy od kosowskiego.

Naloty spotęgują uciążliwości dla libijskiej ludności cywilnej, utrudnią odbudowę kraju, którego infrastruktura legła w gruzach. Nowym władzom trudniej będzie o legitymizację, a Niemcy i Turcja, sceptycznie nastawione do interwencji NATO, zdystansują się od niej jeszcze bardziej - przewiduje ekspert.

Dla rozwoju sytuacji w Libii Joshi widzi trzy scenariusze. Z punktu widzenia NATO czarny scenariusz to taki, w którym okazałoby się, że usunąć Kadafiego jest równie trudno, jak Saddama Husajna. Iracki dyktator przetrwał mimo ustanowienia stref zakazu lotów, sankcji, embarga naftowego i buntów ludności, a kres jego rządom położyła dopiero interwencja wojsk lądowych.

Drugi scenariusz, optymistyczny dla NATO, zakłada, że naloty zmuszą reżim Kadafiego do kapitulacji. Shashank Joshi jest tu jednak sceptyczny. Wskazuje, że nie ma żadnych oznak, by w Trypolisie zanosiło się na wybuch powstania, reżim Kadafiego ma 155 ton złota wartości 5 mld USD, NATO nie zdoła ukrócić przemytu z Tunezji i Algierii. Nawet w razie obalenia Kadafiego jego miejsce zająłby któryś z jego synów i kontynuowałby opór.

Dlatego najbardziej pożądany, choć zarazem najtrudniejszy byłby trzeci scenariusz - porozumienie polityczne. Praktyczną trudność stwarza jednak decyzja Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, który wystosował nakaz aresztowania wobec Kadafiego, jego rodziny i bliskich współpracowników.

Inną trudnością jest to, że nie ma mediatorów zdolnych podjąć się próby wynegocjowania rozwiązania konfliktu środkami pokojowymi. Władze w Trypolisie przestały ufać Turcji, a powstańcy w Bengazi nie ufają RPA. Plan zawieszenia broni, proponowany przez Unię Afrykańską, był niezadowalający dla powstańców, ponieważ nie chronił ludności cywilnej.

Ze swej strony Joshi proponuje powołanie komitetu negocjacyjnego z udziałem Turcji i Unii Afrykańskiej, który przyjąłby sześciopunktowy plan. Plan ten powinien przewidywać wycofanie sił Kadafiego z miast oraz zobowiązanie powstańców, że nie będą powiększać swego stanu posiadania.

Stosowanie się obu stron do tych zobowiązań byłoby monitorowane przez międzynarodowych obserwatorów. Dalsze kroki dawałyby Kadafiemu możliwość ustąpienia, ale z zachowaniem twarzy: przekazałby władzę któremuś z synów. Ten z kolei scedowałby ją na któregoś ze swych zauszników, z zadaniem ustanowienia rządu jedności narodowej z udziałem powstańców z Bengazi.

Kolejnym etapem byłaby amnestia dla ludzi Kadafiego, wewnętrzna zsyłka jego samego bądź emigracja w połączeniu z cichymi gwarancjami, że nie zostanie wydany w ręce Trybunału w Hadze. Końcowym etapem tego procesu byłoby przejęcie władzy przez Narodową Radę Libijską z Bengazi, ale z gwarancjami, że tereny lojalne wobec Kadafiego będą reprezentowane we władzach.

"Układ sił, którego elementem jest niechętne poparcie świata arabskiego dla interwencji NATO, nie pozwala na decydujące zwycięstwo którejś ze stron na polu walki. Dlatego układ polityczny musi uwzględnić ten fakt, w przeciwnym razie bowiem próżnię po nim wypełnią nowe walki" - podsumowuje Joshi.

Zamiast podejścia, które nazywa: "bombardować jeszcze intensywniej", analityk radzi NATO, by swoim priorytetem uczyniło planowanie odbudowy państwa i zapewnienie w nim utrzymania porządku i ustanowienia podstawowych instytucji.