Piątkowy szczyt UE poświęcony sytuacji w Afryce Pn., w tym w Libii, wiąże się z ryzykiem, bo może obnażyć niemoc UE w sprostaniu wyzwaniom rewolucji w krajach arabskich. Kompromitujące byłoby ograniczenie debaty do kwestii, jak zapobiec fali imigracji.

"UE musi jasno określić, że naszym celem jest przegrana (Muammara) Kadafiego.(...) Musimy wesprzeć rewoltę, nawiązać kontakt się z opozycją i wraz z Ligą Arabską wprowadzić strefę zakazu lotów na Libią" - apelował we wtorek przewodniczący Zielonych w Parlamencie Europejskim Daniel Cohn-Bendit. "Bo jeśli Kadafi wygra, to co? Wrócimy do poprzedniej sytuacji bussines as usual"? - pytał.

Na kilka dni przed szczytem UE, zwołanym z inicjatywy prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego, dyplomaci ważnych krajów UE studzą oczekiwania co do jego wyników. UE będzie mogła oczywiście w jeszcze ostrzejszych słowach potępić ataki reżimu Kadafiego na ludność cywilną i wezwać go do ustąpienia. Zadeklaruje też zapewne wzrost tak niezbędnej pomocy humanitarnej (ponad już przewidziane 30 mln euro), w tym pomocy medycznej i żywnościowej dla tysięcy uchodźców z Libii uciekających głównie do Egiptu i Tunezji. Na razie jednak nie ma mowy ani o wsparciu militarnym, ani o żadnym wielkim "planie Marshalla" dla Południa, co postulują Włochy.

"Ten szczyt odbywa się albo za późno (...), albo za wcześnie" - przyznały kilka dni temu wysokie rangą źródła dyplomatyczne w Brukseli. Nadzwyczajne szczyty zawsze rozbudzają wysokie oczekiwania konkretnych rezultatów. Tymczasem kraje UE mogą okazać się zbyt podzielone, by stanąć na wysokości zadania.

Trudno oczekiwać na szczycie ogłoszenia "planu Marshalla dla Afryki Północnej"

Ostatnie tygodnie pokazały, że nie tylko w UE, ale i w NATO wciąż brak entuzjazmu dla strefy zakazu lotów nad Libią, a co dopiero, by mówić o większej akcji militarnej (choć szef NATO Anders Fogh Rasmussen zapewnia, że sojusz jest gotowy na każdy scenariusz). "Należy być bardzo ostrożnym ze strefą zakazu lotów - to wymaga jednomyślności Rady Bezpieczeństwa, a poza tym tak duże terytorium wymaga odpowiednich zdolności militarnych" - powiedział dyplomata dużego kraju UE. "Czy zachodnie kraje naprawdę chcą interwencji w kraju arabskim? To wymagałoby udziału także państw Ligii Arabskiej" - dodał.

Trudno też oczekiwać na szczycie ogłoszenia "planu Marshalla dla Afryki Północnej", czyli pomocy na wzór tej, jaką USA przekazały na ustabilizowanie i odbudowę Europy po II wojnie światowej. Lider socjaldemokratów w PE Martin Schulz skrytykował rzucanie takich obietnic, podczas gdy wiadomo, że wielu przywódców UE nie chce nawet zgodzić się "na wzrost budżetu UE o jeden cent". "Plan Marchala to było 1 proc. PKB USA w 45 r. i rezultaty są znane: Unia Europejska i stabilność. Marshallowi udało się przekonać Kongres i prezydenta USA do tej pomocy. Wątpię, że taka sytuacja zaistnieje w UE" - powiedział.

Wiele krajów UE, z Niemcami na czele, uważa, że teraz należy wywierać presję na Kadafiego, by powstrzymać rozlew krwi i nie jest czas na wielkie deklaracje finansowe. Zdaniem Berlina należy lepiej wykorzystać już dostępne w budżecie UE środki (ok. 8 mld na lata 2007-13 dla południowych sąsiadów w ramach Europejskiej Polityki Sąsiedzkiej EPS). KE zapowiada też rozwój inwestycji za pomocą europejskich banków (zwłaszcza Europejskiego Banku Inwestycyjnego, który planuje dla Południa 6 mld euro kredytów do 2013 r.), a także wspieranie społeczeństwa obywatelskiego poprzez promocję mobilności i kontaktów międzyludzkich. Ponadto UE chce, by pomoc - w przeciwieństwie do tej, która płynęła dotychczas do południowych sąsiadów - była teraz uzależniona od przestrzegania zasad demokracji i praw człowieka.

Do zawierania umów inwestycyjnych czy ogłaszania nowych programów, jak wymiany studentów czy naukowców, Unii niezbędny jest jednak partner po stronie libijskiej. A na to - w obliczu trwającej w Libii wojny domowej - jest oczywiście za wcześnie. Dlatego na szczycie w piątek UE może tylko wyrazić gotowość do zwiększenia pomocy w ramach zrewidowanej Polityki Sąsiedzkiej. Kilka południowych państw UE z Francją na czele, by uniknąć nowych zobowiązać finansowych, zaproponowało zwiększenie wsparcia dla południowych sąsiadów Unii poprzez redukcję pomocy dla wschodnich sąsiadów w ramach Europejskiej Polityki Sąsiedzkiej. Ten pomysł jednak upadł, zapewniły źródła dyplomatyczne, wskazując na sprzeciw innych państw, m.in. Polski, Szwecji i Węgier.

"UE musi być gotowa na tę imigrację. Ale na razie trzymajmy się faktów - na wyspę Lampedusa przybyło 5-7 tys. nowych imigrantów"

Istnieje więc ryzyko, że szczyt zdominują włoskie groźby, iż Unię czeka masowa fala imigracji, wręcz "biblijny potop", jak powiedział jeden z ministrów. Włosi przekonują, że po upadku państwa Kadafiego i chronionych przez reżim granic do UE może próbować dostać się między 1,5 a 2,5 mln osób, które ze względu na stan wojny będą miały wszelkie podstawy, by ubiegać się o status uchodźców. Dlatego Rzym apeluje do partnerów w UE o solidarność i pomoc w przyjmowaniu imigrantów. W tej sprawie kraje UE są jednak bardzo podzielne i niechętne do niesienia innej pomocy niż eksperckiej na granicach.

"UE musi być gotowa na tę imigrację. Ale na razie trzymajmy się faktów - na wyspę Lampedusa przybyło 5-7 tys. nowych imigrantów" - powiedziały źródła dyplomatyczne.

Cohn-Bendit zwrócił uwagę na paradoksalną sytuację, że UE "na pomoc dla Tunezji przeznacza dziś 17 mln euro, podczas gdy (premier Włoch) Silvio Berlusconi chce od UE 100 mln euro na uchodźców" z Afryki Północnej. "UE musi zmobilizować środki nie tylko dla Libii, ale też Egiptu i Tunezji, by pomóc we wdrażaniu demokracji" - apelował.

Wielu obserwatorów obecne rewolucje w krajach arabskich porównuje do przemian z przełomu lat 80. i 90. w Europie Wschodniej i Środkowej i apeluje do UE o podobne wsparcie dla ruchów demokratycznych w Afryce Północnej. "To oczywiście proces na dekady, ale UE musi teraz pokazać, że wspiera dążenie demokratyczne tych narodów, korzystając z doświadczeń ze wschodniej Europy po upadku muru berlińskiego" - powiedział PAP dyrektor unijnego Instytutu ds. Badań nad Bezpieczeństwem Alvaro de Vasconcelos. - Musimy zaangażować tyle wysiłków i środków, ile wówczas zostało zaangażowanych, bez względu na kryzys gospodarczy".