Polscy przewoźnicy znów mają trudności z wjazdem do Rosji. Tamtejsze służby graniczne odsyłają z granicy nasze ciężarówki.
Kryzys transportowy między Polską a Rosją wybuchł w połowie stycznia i trwał do pierwszych dni lutego. Z powodu braku umowy tranzytowej granicy nie mogły przekraczać ciężarówki z obu krajów. Wtedy zaczęły się negocjacje. Z puli 183 zezwoleń CEMT, przyznawanych Polsce przez Międzynarodową Organizację Transportu (ITF), Rosjanie chcieli uznać tylko 67, jako uprawniające polskich przewoźników do wjazdu na teren Federacji. Dla wielu naszych spedytorów oznaczałoby to bankructwo. Polskiej delegacji udało się wówczas przekonać Rosjan, by honorowali także pozostałe CEMT-y.
Radość trwała jednak krótko. W ubiegłym tygodniu Rosjanie nieoczekiwanie zgłosili nowe, trudne do spełnienia żądania dotyczące warunków wprowadzenia w życie ustaleń, które wynegocjowaliśmy 2 lutego.
– Żądania Federacji Rosyjskiej przewidują wzrost kwoty bazowej zezwoleń CEMT dla strony rosyjskiej – mówi rzecznik Ministerstwa Infrastruktury Mikołaj Karpiński.
Nieoficjalnie wiadomo, że Rosjanie chcieliby zwiększyć liczbę zezwoleń z 300 do ponad 500. Na to członkowie ITF nie chcą się zgodzić, bo to oznaczałoby uprzywilejowanie strony rosyjskiej.
– Chcą też, by firma przewozowa posiadająca CEMT-a tylko połowę swoich kursów w ramach tego zezwolenia wykonywała do Rosji, a resztę do innych krajów – mówi nam śledzący rozmowy Jan Buczek, prezes Związku Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. – Najwyraźniej Rosjanie starają się wycofać z umowy zawartej w Paryżu – dodaje Buczek.
Wraz z pojawieniem się żądań rozpoczęły się trudności na granicy. Z ustaleń „DGP” wynika, że problemy ciągle mają też ci przewoźnicy, którzy korzystają z jednorazowych zezwoleń na wjazd do Rosji. Ich kontyngent określa umowa podpisana przez Polskę i Rosję. W tym tygodniu rosyjscy celnicy nie wpuścili np. 15 ciężarówek z wyrobami firmy Procter & Gamble. Powód? Produkty należą do firmy amerykańskiej, a więc – w świetle umowy dwustronnej – kraju trzeciego. Dla Rosjan nie jest ważne, że towary zostały wyprodukowane w Polsce.
Kolejne rozmowy ze stroną rosyjską zaplanowano na 21 marca. Do tego czasu przewoźnicy ponosić będą dalsze straty. Od połowy stycznia przekroczyły one 120 mln zł.