Viktor Orban zapowiedział, że nowa ustawa zasadnicza wejdzie w życie jeszcze w tym półroczu. Węgry są jedynym państwem bloku wschodniego, które nie zmieniło jej po upadku komunizmu. Przeciwnicy premiera oskarżają go o kolejną próbę ograniczenia demokracji.
Krytycy Orbana zyskują nowy argument. Podczas wygłoszonego wczoraj dorocznego orędzia o stanie państwa premier Węgier zapowiedział uchwalenie jeszcze w tym półroczu nowej konstytucji. Zdaniem przeciwników Orbana to kolejny krok w kierunku ograniczenia demokracji, ale podobnie jak w przypadku ustawy medialnej i podatku od przedsiębiorstw w krytyce więcej jest ideologii niż merytorycznych argumentów.
Krytyka sprowadza się do trzech zasadniczych punktów – kwestionowania samej potrzeby nowej konstytucji, trybu jej przyjęcia i uprawnień, jakie ma przyznać władzy wykonawczej. Tymczasem Węgry są jedynym państwem dawnego bloku wschodniego, które po upadku komunizmu nie przyjęło nowej konstytucji. Cały czas obowiązuje – wprawdzie wielokrotnie i dogłębnie modyfikowana – ustawa zasadnicza z 1949 r., wzorowana na sowieckim dokumencie z 1936 r. Przeciwnicy nowej konstytucji argumentują, że częste jej zmienianie pozwoliło testować różne rozwiązania i wyeliminować wszelkie słabe punkty, zaś mimo ostatnich poprawek z 1997 r. jej treść pozostaje stabilna. Z drugiej strony spisanie jej na nowo pozwoli na uporządkowanie dokumentu, a pozbawiona sowieckiego dziedzictwa konstytucja będzie się cieszyć większym szacunkiem obywateli.
Nowa konstytucja ma zostać przyjęta przez parlament większością dwóch trzecich głosów, czyli taką, jaką w parlamencie dysponuje centroprawicowy Fidesz. Według opozycyjnej Węgierskiej Partii Socjalistycznej może on zatem wpisać tam dowolne postanowienia. Jednak Fidesz dwie trzecie mandatów parlamentarnych uzyskał w demokratycznych wyborach, po tym jak socjaliści w ciągu swoich ośmioletnich rządów (2002 – 2010) doprowadzili państwo na skraj bankructwa. Wreszcie socjaliści w połowie stycznia tego roku sami oświadczyli, że nie wezmą udziału w pracach nad nową ustawą zasadniczą. Ma ona zostać przygotowana przez Ministerstwo Sprawiedliwości na podstawie wniosków ponadpartyjnej komisji konstytucyjnej i konsultacji społecznych. Faktem jest jednak, że tempo tych prac będzie nadzwyczaj szybkie, bo komisja swoje wnioski ma przedstawić na początku marca, a głosowanie nad konstytucją odbędzie się pod koniec kwietnia.
Na razie nie ma też żadnych oficjalnych informacji na temat uprawnień dla poszczególnych organów. Nieoficjalne źródła mówią wprawdzie, że Fidesz będzie chciał wzmocnienia władzy wykonawczej, w tym zwłaszcza premiera (rola prezydenta już teraz jest czysto ceremonialna), i przyzna mu uprawnienia podobne do kanclerza Niemiec czy Austrii. A trudno obecnym władzom tych krajów zarzucić nadużywanie swoich uprawnień czy skłonności dyktatorskie.
Krytycy Orbana przynajmniej w innej sprawie mają satysfakcję – jak poinformowała wczoraj Komisja Europejska, Węgry zgodziły się jeszcze w tym tygodniu przesłać projekt zmian w ustawie medialnej.