USA nie poprą natychmiastowej dymisji prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka, bo mogłaby ona opóźnić demokratyczne zmiany dokonujące się obecnie w tym kraju - wynika z poniedziałkowych wypowiedzi rzeczników Białego Domu i Departamentu Stanu.

Zgodnie z egipską konstytucją, gdyby Mubarak odszedł już teraz, wybory prezydenckie musiałyby się odbyć w ciągu kolejnych 60 dni. To zbyt mało czasu na zorganizowanie wolnych i uczciwych wyborów - ocenił rzecznik departamentu stanu P.J. Crowley.

W Egipcie "już dokonała się kolosalna zmiana" - powiedział z kolei rzecznik Białego Domu Robert Gibbs. Mubarak zapowiedział, że nie będzie ubiegał się o kolejną kadencję, wykluczył syna Gamala jako następcę i wyznaczył wiceprezydenta, o co USA apelowały od lat - wskazał.

Obaj rzecznicy podkreślają, że decyzje dotyczące przyszłości Egiptu podejmie suwerennie naród egipski, a USA jedynie nawołują do szybkiego przeprowadzenia reform.

Zdaniem Crowleya wybory da się zorganizować w osiem miesięcy. Jednak "(...) wiele zależy od przyszłych wydarzeń" - zastrzegł.