Raport MAK obwinia polskich pilotów i Polskę całkowicie jednostronnie i w gruncie rzeczy bez żadnych dowodów, mamy do czynienia z zespołem spekulacji - oświadczył w środę prezes PiS Jarosław Kaczyński. Ocenił, że kształt końcowego raportu MAK jest wynikiem decyzji, które podjął premier Donald Tusk.

Prezes PiS powiedział, że decyzje te sprowadziły się do oddania śledztwa ws. katastrofy Rosjanom i "zaniechania wszelkich działań (...), które by pozwoliły na zaangażowanie w tę sprawę (...), także czynników związanych z Unią Europejską". Jak ocenił, taka możliwość istniała.

Prezes PiS zaznaczył, że "była też próba podjęcia uchwały Sejmu", mówiącej o tym, by "nawet w ramach konwencji chicagowskiej (...) wystąpić do Rosji, by śledztwo zostało przejęte przez Polskę". Jak dodał, premier powiedział wtedy, że "nie można podważać zaufania do Rosji i tego rodzaju działań nie podejmie".

"Mamy dzisiaj konsekwencje w postaci raportu, który po pierwsze obwinia polskich pilotów i Polskę za tę katastrofę całkowicie jednostronnie i w gruncie rzeczy bez żadnych dowodów" - powiedział Kaczyński.

"Mamy tu do czynienia z zespołem spekulacji, w gruncie rzeczy na niczym nie opartych, tego typu, że były naciski, jacyś psychologowie mają twierdzić, że były naciski, choć żadnych dowodów na to (...) nie ma" - oświadczył prezes PiS.

Ocenił też, że wysoce wątpliwa jest teza, że dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik miał "we krwi pewną niewielką ilość alkoholu". Ale - zastrzegł Kaczyński - nawet gdyby ta teza była prawdziwa, to nie ma związku z tym co się wydarzyło.

Kaczyński: raport to zakpienie sobie z Polski

Raport MAK jest zakpieniem sobie z Polski, a także wykorzystaniem postawy Donalda Tuska i obecnego rządu - ocenił prezes PiS Jarosław Kaczyński.

"Raport jest zakpieniem sobie z Polski, ale oczywiście jest też wykorzystaniem postawy Donalda Tuska i tego rządu, postawy, której w żądnym wypadku nie da się obronić" - oświadczył Kaczyński.

Jak zaznaczył, trzeba kontynuować wysiłki w sprawie wyjaśnienia katastrofy, mimo że jest to trudne ze względu na wyczerpanie procedury chicagowskiej. "To jest zadanie każdego polskiego rządu, chociaż nasza wiara w to, że ten rząd jest w stanie to zadanie wypełnić jest, łagodnie mówiąc, bardzo, ale to bardzo słaba" - dodał.

Kaczyński mówił, że zasadnicze jest pytanie, dlaczego komenda odejścia TU-154 na drugi krąg padła o 14 sekund za późno. Jego zdaniem czas ten "był całkowicie decydujący dla dalszego lotu samolotu".

Prezes PiS podawał przykład samolotu TU-134 (wcześniejszej wersji samolotu TU-154), który z prezydentem Mozambiku na pokładzie rozbił się uderzając w górę z prędkością 410 km/h.

"Z 51 pasażerów 10 ocalało. Tutaj (w Smoleńsku - PAP) na pokładzie była zupełna masakra. Jest pytanie, jak to się stało. Szybkość była z całą pewnością mniejsza niż 410 km/h, zderzenie też nie miało charakteru zderzenia ze ścianą" - powiedział Kaczyński.

Według niego wobec tego ciągle aktualne jest pytanie, co naprawdę stało się na pokładzie samolotu, zwłaszcza w kontekście zeznań polskich pilotów, którzy mieli mówić, że będąc na lotnisku słyszeli wybuchy.



Kaczyński: nie ma dowodów na presję ze strony prezydenta

Prezes PiS ocenił, że nie ma "najmniejszego nawet dowodu" na to, by prezydent Lech Kaczyński wywierał presję na pilotów, by lądowali na lotnisku w Smoleńsku. Jednocześnie zaznaczył, że w raporcie MAK nie ma nic na temat działań kontrolerów lotu 10 kwietnia.

Kaczyński powiedział, że w raporcie MAK nie ma odpowiedzi na wiele zasadniczych pytań. Pytał, dlaczego m.in. nie jest wyjaśnione, dlaczego kontrolerzy lotu mówili pilotom Tu-154, że samolot "jest na kursie, na ścieżce", co oznacza schodzenie na pas lądowania.

"Taki komunikat otrzymywali piloci i to była podstawowa przesłanka ich działania, co do tego nie ma żadnej wątpliwości" - oświadczył Kaczyński. Jego zdaniem, nie poddano też analizie sprawy rozmieszczenia radiolatarni, a w raporcie nic nie ma na temat rozmów telefonicznych wieży kontroli lotów z Moskwą.

Prezes PiS pytał też, dlaczego kontrolerzy na wieży w Smoleńsku nie reagowali na niewłaściwą wysokość lotu samolotu.

Jednocześnie Kaczyński pytał, jakie są podstawy oskarżeń w raporcie MAK o presję ze strony prezydenta wywieraną na załogę tego lotu. "Nie ma na to najmniejszego nawet dowodu" - powiedział.

Dodał, że pilot, który kiedyś odmówił Lechowi Kaczyńskiemu lotu do Tbilisi (podczas konfliktu z Rosją w 2008 roku) "otrzymał za to odznaczenie". W ocenie prezesa PiS, nie ma żadnych przesłanek, by sądzić, iż "tamto wydarzenie miało być podstawą jakieś presji".

"PiS zaproponuje uchwałę Sejmu ws. raportu MAK"

PiS złoży projekt uchwały Sejmu odrzucającej raport końcowy Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) - zapowiedział Kaczyński. Ponadto klub PiS będzie wnioskował o informację premiera na temat wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Prezes PiS został zapytany na konferencji prasowej, czy - po ogłoszeniu raportu MAK, który winą za katastrofę smoleńską obarcza stronę polską - prezydent Bronisław Komorowski powinien uczestniczyć w uroczystościach rocznicowych i jaka powinna być teraz dyplomatyczna odpowiedź Polski.

"Ja nie mam zamiaru uczestniczyć w tych uroczystościach, ale tutaj to nie ma żadnego znaczenia. My będziemy proponowali uchwałę Sejmu, która odrzuca to sprawozdanie i zobowiązuje rząd - zwraca się także - bo tutaj zobowiązanie jest niemożliwe - ale zwraca się także do prezydenta o to, by ta sprawa była na wszystkich możliwych forach międzynarodowych przez Polskę podejmowana" - odpowiedział Kaczyński.

Z kolei szef klubu PiS Mariusz Błaszczak zapowiedział, że jego klub złoży wniosek, aby na najbliższym posiedzeniu Sejmu (19-20 stycznia) premier Donald Tusk przedstawił informację na temat wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej, w tym dlaczego jako podstawę działania przyjęto konwencje chicagowską. Jak dodał, klub PiS będzie też pytał o kolejne etapy wyjaśniania przyczyn katastrofy.

O to jakich działań w sprawie raportu MAK oczekuje od premiera Tusk pytany był też prezes PiS. "Co do działań pana Tuska - jest dzisiaj rzeczą powszechnie wiadomą, że uprawia politykę, która się sprowadza w gruncie rzeczy do elementów propagandowych. W żadnej propagandzie tego najgorszego premiera po 1989 roku nie mam zamiaru uczestniczyć. Ta sprawa jest jego gigantyczną kompromitacją" - powiedział prezes PiS. "W każdej dobrze funkcjonującej demokracji już go by dawno na scenie politycznej nie było" - dodał.

Według Kaczyńskiego, za obecną sytuację dotycząca katastrofy smoleńskiej są odpowiedzialne osoby - "moralnie i politycznie, a także w sensie karnym".

"To jest Radio Erewań"

Pytany, czy zgadza się ze stwierdzeniem szefowej MAK Tatiany Anodiny, że przedstawiony w środę raport to cała prawda, prezes PiS powiedział, że "zgadza się, ze stwierdzeniem, że to jest cała nieprawda". "To jest Radio Erewań" - dodał.

"Każdy kto ma choćby troszkę wiedzy na temat Rosji i zdrowego rozsądku, mógł przewidywać, że tak będzie. Stąd tak skandaliczną decyzją było powierzenie tej sprawy Rosjanom i niepodjęcie żadnych starań, żadnej walki o to, by ta sprawa była z polskim udziałem, czy udziałem międzynarodowym" - powiedział Kaczyński.