Nieudolnym urzędnikom trzeba w czasie wyborów samorządowych powiedzieć „sprawdzam”.
I podniósł się wielki krzyk. Samorządowcy z podwarszawskich miejscowości ruszyli przed telewizyjne kamery, by się poskarżyć. Poszło o to, że warszawski Zarząd Transportu Miejskiego zażądał wyższego haraczu za podmiejskie kursy autobusów. Nawiasem mówiąc, samorządowcy mają sporo racji, bo mimo że wszyscy utyskujemy na wzrost cen, to podwyżki rzędu stu procent mimo wszystko zdarzają się jednak rzadko. A właśnie tyle w niektórych przypadkach zażądał ZTM.
Obserwuję tę dyskusję i przyznam, że coś mi tu nie gra. ZTM obsługuje, licząc z grubsza, 40 podmiejskich linii, w tym tylko część dochodowych, resztę dotowanych przez gminy. To przecież niesłychanie łakomy kąsek dla każdego przewoźnika – na przykład prywatnego. Wydawałoby się, że nic prostszego, jak skrzyknąć podstołeczne samorządy i ogłosić jeden duży przetarg na podwarszawskiego przewoźnika, a nie godzić się na dyktat ZTM. Ale wiem: nie da się, samorządowcy wytoczą na to dziesiątki, jeżeli nie setki, argumentów.
Piszę o tej podwarszawskiej awanturze w kontekście wyborów lokalnych. To prawda, reforma samorządowa była jedną z najbardziej udanych w niedawnej historii naszego kraju. Wygenerowała wielu ludzi, których poświęcenie i pracowitość zapewniły cywilizacyjny skok ich regionów. Ale jednocześnie niektóre samorządy produkują całą masę zjawisk na pograniczu patologii.
Podejrzenia o korupcję, absolutne przyspawanie do stołków, zatrudnianie armii nieudanych kolesiów – z zawodu samorządowców – krańcowa nieudolność w rządzeniu, marnotrawstwo publicznych pieniędzy – tych grzechów można wymieniać mnóstwo.
Warto sobie przed tymi wyborami zadać kilka pytań, które sprowadzają się do jednego dużego: czy to miasto lub gmina musi być tak źle rządzone? Czy rzeczywiście lokalna władza często musiała być tak bezsilna jak ofiary drapieżności ZTM? Czy te inwestycje, które się pojawiły tuż przed wyborami – od placu zabaw po linie metra – nie są mydleniem oczu?
Brzmi to być może banalnie, ale proszę zobaczyć, w ilu samorządach i urzędach od lat zasiadają ci sami ludzie, których charakteryzuje tylko jedno: umiarkowanie w sukcesach. Oczywiście na tę nieudolność jest mnóstwo wytłumaczeń z brakiem pieniędzy na czele. Ale podczas kampanii warto powiedzieć „sprawdzam” i podczas wyborów ich rozliczyć. To naprawdę leży w naszym dobrze pojętym lokalnym interesie.