Choć obecnie światowy wzrost gospodarczy napędzają głównie Chiny i Indie, w przyszłości równie ważną rolę będą odgrywały kraje grupy Next 11. Dwa z nich – Turcja i Indonezja – błyskawiczne wyszły z kryzysu i już teraz notują lepsze wyniki niż prawie wszystkie rynki wschodzące.
Termin Next 11 ukuł przed pięcioma laty Jim O’Neill, główny analityk Goldman Sachs, który wcześniej stworzył grupę BRIC (Brazylia, Rosja, Indie i Chiny). O ile cztery ostatnie kraje coraz częściej wspólnie występują na forum międzynarodowym, 11 nowych wschodzących gospodarek żadnego bloku na razie nie tworzy. Nie zmienia to faktu, że zdaniem Goldman Sachs to właśnie one będą w bieżącym półwieczu rozwijać się najdynamiczniej.
Podczas gdy tradycyjne potęgi gospodarcze – Japonia, Niemcy, Wielka Brytania czy Francja – do 2050 r. zwiększą swój PKB o 80 – 100 proc. w stosunku do obecnego stanu, większość krajów Next 11 zanotuje w tym samym czasie wzrost dziesięciokrotny! A to spowoduje radykalne przetasowania na liście największych gospodarek świata. Obecnie w pierwszej dwudziestce są cztery państwa Next 11 (Korea Płd., Meksyk, Turcja i Indonezja – na miejscach od 13. do 20.), w połowie wieku będzie ich osiem, na dodatek na wyższych pozycjach. Indonezja będzie szóstą, Meksyk siódmą, a Turcja dziewiątą największą gospodarką świata, przed m.in. Japonią, Niemcami czy Francją. Do czołówki dołączą także Filipiny, Nigeria, Iran i Wietnam.
Na razie na najlepszej drodze do zostania nowymi potęgami są Turcja i Indonezja. – Choć raczej nie przegonią one żadnego z państw BRIC, cieszę się, że coraz częściej zauważa się rozwój gospodarczy Turcji i Indonezji. To obecnie dwa najciekawsze kraje Next 11 | – komentuje dla „DGP” Jim O’Neill.
Rzeczywiście, przez cały czas globalnego kryzysu Indonezja notowała wzrost gospodarczy na poziomie przynajmniej 4 proc. PKB. Prognoza ta ten rok jest leszcze lepsza – 6 proc. Dług publiczny 240-milionowego kraju nieznacznie przekracza 30 proc. PKB, podczas gdy np. w Brazylii wynosi on 66, a średnia w grupie G20 to 80 proc. PKB. W ciągu ostatnich dwóch lat indeks giełdy w Dżakarcie wzrósł o 175 proc., zaś rupia umocniła się w stosunku do dolara o 41 proc. i obecnie jej kurs jest najwyższy od lipca 2007 r. Dla porównania – brazylijski real wciąż jeszcze nie wrócił do poziomu przedkryzysowego. W efekcie wartość CDS-ów na ubezpieczenie indonezyjskich obligacji spadła w ciągu ostatnich dwóch lat o ponad 10 proc.
W podobnym tempie rozwija się Turcja, choć ten kraj doświadczył recesji – według MFW wzrost w tym roku wyniesie 6,25 proc. Turecki dług publiczny nie przekracza 50 proc. PKB, co jest wynikiem lepszym niż w przypadku większości państw Unii Europejskiej. Umacnia się za to lira – od marca zeszłego roku jej kurs wobec dolara wzrósł o 21 proc. Rosną też wskaźniki na giełdzie w Stambule.
– W przypadkach obu krajów ocena reform strukturalnych, polityki markoekonomicznej i zadłużenia jest dobra, co doceniają zagraniczni inwestorzy. Idą one śladami krajów BRIC – mówi Bloombergowi Aliso Viejo z kalifornijskiego funduszu hedgingowego Armored Wolf.
A śladem Turcji i Indonezji lada chwila pójdą następni członkowie Next 11. Według Goldman Sachs najszybciej rozwijającą się gospodarką świata do 2050 r. będzie Wietnam.
współpraca mk