Szef SLD staje przed wyborem: postawi na młodych, pozbędzie się Leszka Millera i zbuduje nową lewicę, albo pozostanie w cieniu PO i PiS. Napieralski ma już drużynę, potrzebuje tylko odwagi, by na nią postawić.
Dziś w SLD panuje euforia. Szef jego sztabu Marek Wikiński wylicza, że gdyby w niedzielę Polacy wybierali parlament, w Sejmie znalazłyby się trzy partie. PO z 215 mandatami, PiS – 190 i SLD – 55.
– Albo powstałby PO – PiS, albo koalicja z SLD – uśmiecha się szef sztabu.

Młoda drużyna

Wikiński cieszy się, bo w koalicyjnym rządzie byłby pewnie jedną z czołowych postaci. Wszak jest jednym z najbardziej zaufanych ludzi szefa SLD. Obok niego w drużynie znaleźli się m.in. Krzysztof Matyjaszczyk, Bartosz Arłukowicz i Katarzyna Piekarska, czyli politycy, którzy w latach 80. nie byli w PZPR, nie odpowiadają za stan wojenny, i prześladowania opozycji. Najstarsza w ścisłym sztabie jest Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska, która w połowie lat 80. skończyła studia.
Ci ludzie wzięli na siebie ciężar kampanii. Studentom i uczniom liceów opowiadali, co chcą w kraju zmienić. W ich ustach słowa: „wolność”, „prawo” czy „tolerancja” brzmiały wiarygodnie.
– Dlatego łatwiej nam mówić o przyszłości – mówi Krzysztof Matyjaszczyk. – Choć oczywiście pamiętamy, co wtedy było dobre, a co złe. Pozytywnie trzeba myśleć o świadczeniach socjalnych, bo więcej dzieci wyjeżdżało w PRL-u na wakacje, ale prawa człowieka były łamane, to fakt.
Bartosz Arłukowicz przyznaje, że już przed kampanią poczuł, że nadchodzi dobry czas dla lewicy. – Ludzie oczekują od nas nowoczesnego myślenia, a nie ciągłego spierania się o przeszłość – komentuje.



Przeszłość ciąży

Jednak lewica od historii nie ucieknie. Dopóki wśród osób, które sztab delegował do mediów, są Leszek Miller i Tadeusz Iwiński, Napieralski będzie dreptał w miejscu. Choć Matyjaszczyk przekonuje, że były premier jedynie doradza, to jednak jako twarz SLD cofa ugrupowanie do czasu afery Rywina i wyłudzania pieniędzy z elektrowni Opole, o co podejrzana jest jego współpracownica Aleksandra Jakubowska.
– Aby stworzyć nową drużynę, trzeba odwagi. Grzegorz staje teraz przed wielkim wyzwaniem. Jeśli zaryzykuje, pójdzie do przodu – mówi anonimowo poseł SLD.
Ograniczenie wpływów Leszka Millera czy Włodzimierza Czarzastego będzie oznaczało wojnę wewnątrz partii. Czy Napieralski jest wystarczająco silny, by rozpocząć tę bitwę?
Na razie wytacza armaty przeciwko przeciwnikom zewnętrznym. Od Grzegorza Schetyny domaga się przeprosin za zarzut handlowania stanowiskami, a od Jarosława Kaczyńskiego wycofania się z pomysłu delegalizacji SLD. Spór z najsilniejszymi politykami jest sposobem na zwrócenie na siebie uwagi. Nie jest jednak kluczem do sukcesu wewnątrz partii.