Szef CBA przekonuje Andrzeja Seremeta, by ten odebrał śledztwo w sprawie interesów Ryszarda Sobiesiaka w Zieleńcu prokuraturom z Dolnego Śląska i przekazał prokuraturze wolnej od podejrzeń o powiązania z bohaterami afery.
Śledztwo w sprawie budowy wyciągu narciarskiego w Zieleńcu stoi w miejscu. Szef CBA Paweł Wojtunik poprosił o interwencję prokuratora generalnego. Wskazał, że śledztwo dotyczy lokalnych urzędników z Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego, personalnie powiązanych z oskarżycielami.
Tajne przyczyny przeniesienia
Od początku 2008 roku delegatura CBA we Wrocławiu rozpracowywała interesy Ryszarda Sobiesiaka i jego wspólników. Jeden z wątków operacji dotyczył firmy Winterpol, kontrolowanej przez króla hazardu. Spółka, budując wyciąg w Zieleńcu, wycięła państwowy las, zanim uzyskała na to formalną zgodę. Zgodnie z procedurami Winterpol o pozwolenie na budowę mógł zacząć się starać dopiero w marcu 2009 roku. Ale wyciąg zaczął działać trzy miesiące wcześniej – w wigilię Bożego Narodzenia 2008 roku. Inwestycją Sobiesiaka interesował się osobiście Chlebowski.
Niespełna rok później śledztwo w tej sprawie rozpoczęła Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu. Zajęła się nim grupa oskarżycieli z wydziału śledczego. W marcu udało im się przedstawić zarzuty niedopełnienia obowiązków Kazimierzowi W., szefowi Nadleśnictwa Zdroje. Ale od tego momentu śledztwo stanęło w miejscu.
Na początku czerwca oskarżyciele z Wrocławia niespodziewanie stwierdzili, że nie chcą już badać interesów Sobiesiaka w Zieleńcu. Wrocławska prokuratura apelacyjna przeniosła śledztwo do prokuratury w Legnicy. – Przyczyny są tajne – twierdzi Elżbieta Czerepak, rzecznik wrocławskiej apelacji. Do Legnicy akta dotarły dopiero w ubiegłym tygodniu. Prokurator, który dostał tę sprawę, jeszcze nie zaczął nad nimi pracować. – To jest bardzo obszerny materiał, musimy się z nim zapoznać – tłumaczy Joanna Sławińska-Dylewicz z legnickiej prokuratury.

Akta krążą po prokuraturach

Sprawa budowy w Zieleńcu dotyczy tak wielu lokalnych urzędników i samorządowców z Dolnego Śląska, że praktycznie każdy prokurator może być powiązany rodzinnie lub znajomościowo z osobami przewijającymi się w śledztwie. Przez to prokuratury jedna po drugiej będą wyłączać się z tej sprawy, a akta miesiącami krążyć między kolejnymi oskarżycielami.
– To mechanizm znany choćby ze sprawy porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Przecież przez lata śledztwo krążyło od prokuratury rejonowej do okręgowej, potem z Warszawy do Olsztyna, aż w końcu kilka lat po śmierci porwanego trafiło do Gdańska – mówi poseł PiS Andrzej Dera, który wszedł do hazardowej komisji śledczej w miejsce tragicznie zmarłego Zbigniewa Wassermanna.
Komisja już 7 lipca ma wznowić swoje prace. Dera zapowiada, że zainteresuje się także losem śledztwa w sprawie Zieleńca. Paweł Wojtunik czeka na reakcję prokuratora generalnego.
ikona lupy />
Wrocławskie CBA rozpracowywało interesy Sobiesiaka od początku 2008 roku Fot. Artur Chmielewski / DGP