Jarosław Kaczyński i Bronisław Komorowski nie wezmą udziału w piątkowej debacie zaplanowanej przez organizatorki Kongresu Kobiet.
Na Kongresie mają się pojawić 4 tys. kobiet z całej Polski. Do debaty zostało zaproszonych pięciu głównych kandydatów na prezydenta. Przyjdzie tylko trzech: Grzegorz Napieralski, Andrzej Olechowski i Waldemar Pawlak.
– Kaczyński i Komorowski boją się konfrontacji z kobietami, które zadawałyby konkretne pytania – twierdzi Wanda Nowicka z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Podobnego zdania jest dr Anna Materska-Sosnowska. – Dla obu byłoby to nieprzyjemne zakończenie kampanii, bo jeśli chodzi o sprawy kobiet, są konserwatywni, żeby nie powiedzieć anachroniczni, i nie mają w tej materii wiele do powiedzenia – mówi politolog Uniwersytetu Warszawskiego.
Rzeczywiście, z kampanijnych wypowiedzi liderów sondaży trudno wywnioskować, jakie mają poglądy na sprawy kobiet. Zapytani o parytet odpowiadają wymijająco. Komorowski: jestem gorącym zwolennikiem większej obecności kobiet w życiu publicznym. Kaczyński: jeśli kobiety chcą robić karierę w polityce, to powinno im się to ułatwiać. Inni zaproszeni do debaty kandydaci nie mają wątpliwości i mówią „tak” dla pomysłu parytetów.
Podobnie ma się rzecz z refundacją zapłodnienia in vitro. Komorowski w trakcie kampanii prawyborczej zaliczył wpadkę, twierdząc, że jest „za”, ale metodę tę należy finansować, gdy będzie pewność, że dzieci urodzą się zdrowe i wychowane na patriotów. Kaczyński podkreśla „dylematy etyczne” związane z tą metodą.
Obaj jednak liczą na wsparcie elektoratu prawicy. Tymczasem Kościół mocno krytykuje popierających metodę zapłodnienia pozaustrojowego.
Problemu z tym nie mają Olechowski czy Pawlak. A Napieralski we wtorek spotkał się z organizatorkami Kongresu i zadeklarował walkę o legalizację aborcji i parytet. I poparł ideę powołania rzecznika ds. równości.
Doktor Materska-Sosnowska zaznacza, że w jego przypadku to żadna ekstrawagancja. Bo jeśli chce uchodzić za przywódcę nowoczesnej lewicy, musi takie hasła promować.