Gmina Gorzyce na Podkarpaciu to dziś jedno wielkie rozlewisko. Cztery metry głębokości. Kościół – zalany. Trzy szkoły – zalane. Podobnie jak cztery remizy i dom kultury. – I gdzie ja mam wybory zrobić? – zastanawia się Jan Czech, sekretarz gminy Gorzyce. Państwowa Komisja Wyborcza przygotowuje kryzysowe scenariusze na przeprowadzenie wyborów w gminach zaatakowanych przez powódź – dowiedział się nieoficjalnie „Dziennik Gazeta Prawna”.

Władze nie tylko Gorzyc, ale też kilkunastu innych zalanych gmin alarmują, że nie są dziś w stanie zapewnić udziału w głosowaniu ludziom odciętym od świata. Zajęci walką z żywiołem samorządowcy nie mają ani głowy, ani możliwości zorganizowania nowych lokali wyborczych. Tymczasem zdaniem konstytucjonalisty prof. Stanisława Gebethnera, aby wybory były ważne, bezwzględnie wszyscy muszą mieć warunki do oddania głosu. – Z głosowania nie można wyłączyć nawet jednej małej gminy – podkreśla.

Gorzyce zmagają się z kataklizmem od końca maja. Gdy po pierwszej fali woda zaczęła opadać, powódź uderzyła po raz drugi. Teraz meteorolodzy zapowiadają trzecie natarcie. Z domów ewakuowano 4,5 tys. ludzi. I do 20 czerwca na pewno nie wrócą oni do rodzinnych wsi. W zalanych domach około 1000 osób pilnuje swojego dobytku. – Nie wiem, czy będziemy w stanie zapewnić im transport do lokali wyborczych – przyznaje Jan Czech.

Nawet jeżeli władzom udałoby się w ciągu niecałych dwóch tygodni, które zostały do wyborów, zorganizować sprzęt do przewozu ludzi, na pewno nie zdążą z akcją informacyjną.

Niewiele lepiej wygląda sytuacja w Wilkowie na Lubelszczyźnie. Tam pod wodą znalazły się już trzy z ośmiu lokali wyborczych. Trzy kolejne nadchodząca fala może zatopić. – Utonęły urny, kabiny wyborcze i wszystko inne potrzebne do przeprowadzenia głosowania – mówi Marcin Markowski, sekretarz gminy Wilków. – Być może lokale trzeba będzie zorganizować w namiotach – dodaje. Deklaruje jednak, że mimo kataklizmu zrobi wszystko, by mieszkańcy mieli gdzie zagłosować.

Zdaniem prof. Gebethnera – a także części opozycji – premier powinien ogłosić stan klęski żywiołowej, co spowodowałoby przełożenie wyborów. – Odbyłyby się wtedy w normalnych warunkach – mówi. Jeśli jednak szef rządu nie zdecyduje się na taki krok, odpowiedzialność za zorganizowanie wyborów spadnie na Państwową Komisję Wyborczą. Wczoraj po południu pracownicy PKW na specjalnym posiedzenie zastanawiali się, czy podołają zadaniu. Dziś ogłoszą plan działań.



Tymczasem powódź zalewa wybory
PKW przygotowuje kryzysowe scenariusze na przeprowadzenie wyborów w gminach zaatakowanych przez powódź - dowiedział się nieoficjalnie "Dziennik Gazeta Prawna".
PKW jest gotowa pokryć koszty dowożenia do lokali wyborczych wszystkim tym, którzy zostali ewakuowani lub znajdują się na terenach odciętych od świata. Wczoraj PKW odmawiała wszelkich komentarzy na ten temat. Szczegóły planu kryzysowego mają być ogłoszone dziś.
– W obecnej sytuacji decyzja o przeprowadzeniu wyborów znajduje się wyłącznie w rękach premiera – mówi „DGP” osoba znająca plany PKW. – Jeśli szef rządu nie ogłosi stanu klęski żywiołowej, PKW musi przeprowadzić wybory – dodaje. Tyle że największa odpowiedzialność spadnie na samorządy, które obecnie zajmują się głównie łataniem wałów, zapewnianiem pomocy poszkodowanym oraz zapobieganiem wybuchowi coraz bardziej prawdopodobnej epidemii.
– W ordynacji wyborczej nie ma procedury postępowania w razie trzęsienia ziemi, powodzi czy innych klęsk żywiołowych. Taka sytuacja jest z kolei przewidziana w przepisach o stanach klęski żywiołowej, z których nasz rząd do tej pory nie skorzystał – mówi prof. Genowefa Grabowska, konstytucjonalista z Uniwersytetu Śląskiego.
Tymczasem błędy w organizacji wyborów prezydenckich na terenach powodziowych i uniemożliwienie realizacji prawa do głosowania mogą uruchomić lawinę skarg od obywateli. Jeśli skala protestów miałaby znaczący wpływ na wynik wyborów, mogą one zostać unieważnione.
Przeniesienie lokalu
Pierwszy problem, jaki napotykają samorządy, to zalane lokale wyborcze. W części gmin już wiadomo, że do 20 czerwca nie uda się ich wysuszyć i na tyle wyremontować, by przeprowadzić w nich głosowanie. W takiej sytuacji możliwa jest zmiana miejsca głosowania. – Ze względu na zaistniałe okoliczności zmiana siedziby komisji obwodowej jest możliwa. Wówczas mimo takiej zmiany siedziby nadal będzie ona właściwa dla mieszkańców zalanego terenu – podkreśla dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Nowy lokal może się znajdować nawet poza terenem gminy, która została zalana. Wtedy jednak wyborcy muszą mieć zapewniony dojazd do niego. O ile nie jest to skomplikowane w przypadku osób ewakuowanych – lokal wyborczy może być otwarty w miejscu, w którym czasowo przebywają – o tyle znacznie trudniej będzie zapewnić transport tym, którzy w zalanych domach pilnują dobytku. – Problem może być jak najbardziej realny, bo przecież meteorolodzy zapowiadają już kolejne intensywne opady i nadejście trzeciej fali powodziowej – mówi Jan Czech, sekretarz gminy Gorzyce na Podkarpaciu.



Wynająć coś na górce

Wyjściem z sytuacji może być także wynajęcie na terenach zalanych lokalu, który znajdował się wyżej i nie znalazł się pod wodą. Zgodnie z prawem głosowanie może się odbywać nawet w prywatnym mieszkaniu lub w kaplicy. Takie przypadki zdarzały się już w przeszłości, gdy wyznaczone wcześniej lokale zostały zalane lub uszkodzone podczas burzy. Jedynym wymogiem w tym zakresie jest tylko wystawienie nad lokalem polskiej flagi.

Sztaby na razie czekają

Przełożenie wyborów diametralnie zmieniłoby strategie wyborcze wszystkich kandydatów. Sztaby głównych kandydatów na razie czekają na decyzję PKW. – Oczywiście ludzie, którzy tracą dorobek całego życia, nie myślą teraz o wyborach, ale PKW nie może zwlekać. Szybko powinna powiedzieć, czy będzie w stanie przeprowadzić wybory na terenach zaatakowanych przez żywioł – mówi Joanna Kluzik-Rostkowska, szefowa sztabu Jarosława Kaczyńskiego.
Podobnie wypowiada się Małgorzata Kidawa-Błońska, rzeczniczka sztabu Bronisława Komorowskiego. – Ta decyzja jest w rękach premiera i PKW. Z tego, co wiem, obecnie zbierane są informacje o tym, czy gminy będą w stanie przeprowadzić wybory. Dopiero gdy poznamy tę diagnozę, będziemy mogli określić rzeczywiste zagrożenie w tym zakresie – przyznaje Kidawa-Błońska.
Przygotowując wybory, PKW nie może pominąć praw wyborczych mieszkańców żadnej gminy.