PO, Lewica i PSL są przeciwne propozycji PiS, by rozszerzyć zakres prac hazardowej komisji śledczej m.in. o wątek inwestycji Ryszarda Sobiesiaka w Zieleńcu. Szef komisji Mirosław Sekuła (PO) uważa wręcz, że propozycja PiS jest niezgodna z konstytucją.

PO, Lewica i PSL są przeciwne propozycji PiS, by rozszerzyć zakres prac hazardowej komisji śledczej m.in. o wątek inwestycji Ryszarda Sobiesiaka w Zieleńcu. Szef komisji Mirosław Sekuła (PO) uważa wręcz, że propozycja PiS jest niezgodna z konstytucją.

Politycy PiS zapowiedzieli w piątek, że złożą w Sejmie projekt uchwały poszerzającej zakres prac hazardowej komisji śledczej o wątek inwestycji biznesmena Ryszarda Sobiesiaka w Zieleńcu i sprawę przetargu na dzierżawę wyciągu narciarskiego nad jeziorem w Czorsztynie.

Przedstawiciele PiS argumentują, że szczegółowe zbadanie nowych wątków pozwoli na rozstrzygnięcie wątpliwości powstałych w zeznaniach złożonych przed komisją przez byłego szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego i byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, z których wynika, że nie łączyły ich z Ryszardem Sobiesiakiem bliskie kontakty.

Sekuła powiedział PAP, że projekt uchwały PiS jest zły, a próba ścigania prywatnego przedsiębiorcy przez komisję hazardową "grubo wykracza poza konstytucyjny mandat kontrolny Sejmu". "Uważam także, że jest to niezgodne z konstytucją" - mówił.

Sekuła zaznaczył, że Sejm ma funkcje kontrolne i komisje śledcze je wykorzystują, ale posłowie nie mogą mieć "jurysdykcji nad osobami fizycznymi".

"Może niedługo się okaże, że PiS chciałby rozszerzyć prace komisji o zbadanie przyczyn długiej zimy, nadmiernych opadów śniegu i spadających sopli. To też jest dobry temat, żeby tylko nie skończyć prac komisji i nie dojść do prawdy, tylko w nieskończoność robić spektakl medialny" - powiedział Sekuła.

Dlatego polityk PO uważa, że śledczy powinni się skupić przede wszystkim na tym, do czego zostali powołani, czyli "wyjaśnienia przyczyn i powodów złego tworzenia prawa hazardowego od 2003 do 2009 roku, a nie badania legalności przedsięwzięć komercyjnych Ryszarda Sobiesiaka". Jak zaznaczył, od tego są inne instytucje.

Także szef klubu PO Grzegorz Schetyna nie widzi powodu do poszerzenia zakresu prac komisji śledczej o wątek Zieleńca. "PiS chodzi o to, żeby znaleźć coś nowego, żeby dać sobie czas i ciągnąć tę komisję śledczą do czasów kampanii wyborczej (...) na to zgody nie będzie" - podkreślił.

Z kolei zdaniem wiceszefa klubu PO Sławomira Nowaka, pomysł PiS to "niepotrzebne zapętlanie i zamydlanie sprawy". "Trzeba aferę hazardową od początku do końca wyjaśnić i na tym nam najbardziej zależy. A spodziewam się tego, że posłowie opozycji będą próbowali z prac komisji robić festiwal, bo żadnej materii już tam nie ma. Po zachowaniu posłów opozycji widać, że oni robią tam show, każdy uprawia własne publicity, będzie próbował się promować przed kolejnymi wyborami" - ocenił Nowak.

Krytyczny wobec propozycji PiS jest także sekretarz klubu Lewicy Wacław Martyniuk, który powiedział w piątek PAP, że jej celem jest chyba tylko ostateczne zmarginalizowanie i ośmieszenie instytucji komisji śledczej.

"Jeżeli chcemy już totalnie skompromitować instytucje komisji śledczej i stwierdzić, że ma ona służyć sprawdzaniu tego, czy wyrąb pół hektara lasu nastąpił zgodnie z prawem, czy nie - to absolutnie trzeba w tym kierunku iść" - stwierdził Martyniuk.



Jego zdaniem komisje śledcze powinny się zajmować sprawami najważniejszymi z punktu widzenia funkcjonowania państwa. "Jeżeli dla PiS taką sprawą jest wyrąb kawałka lasu, to życzę im wszystkiego najlepszego. Lewica popiera mądre rzeczy. Bzdur nie" - oświadczył poseł Lewicy.

Szef klubu PSL Stanisław Żelichowski uważa, że komisja powinna skoncentrować się na zakończeniu badania wątków przecieku dotyczącego akcji CBA i wpływania na proces legislacyjny zmian w tzw. ustawie hazardowej.

Jak podkreślił, w sprawie Zieleńca są materiały CBA, dochodzenie prowadzi prokuratura, a komisja mogłaby tylko zaszkodzić temu śledztwu. "Jak się to da komisji, to będzie jakby ktoś przez tubę krzyczał, a przecież to są poufne rzeczy" - powiedział PAP polityk PSL i b. minister środowiska.

"W lasach są określone procedury, tam nikt nie miał prawa wejść i nadleśniczy, który na to pozwolił, powinien pójść siedzieć. Ja byłem 30 lat nadleśniczym, wiem jak to się dzieje, nie można było zrobić wyrębu bez pozwolenia, natomiast jeśli tak się stało, to jest prosta sprawa dla prokuratury, a nie dla komisji śledczej" - ocenił Żelichowski.

Z kolei poseł PSL z hazardowej komisji śledczej Franciszek Stefaniuk uważa, że jeśli posłowie mieliby badać wątek Zieleńca, to lepiej, by zrobiła to nowa komisja śledcza, a nie hazardowa. Jak podkreślił, sprawy, którą zajmuje się komisja hazardowa, nie należy łączyć z wątkiem inwestycji w Zieleńcu, gdyż "wyrąb lasu ma się nijak do procesu legislacyjnego nowelizacji ustawy hazardowej".

W opinii Stefaniuka argumentem za poszerzeniem prac komisji o wątek Zieleńca nie jest fakt, że zarówno w nim, jak i w tzw. aferze hazardowej pojawiają się nazwiska: biznesmena Ryszarda Sobiesiaka, byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego czy szefa jego gabinetu politycznego Marcina Rosoła.

Poseł ludowców wyraził obawę, że poszerzenie zakresu prac komisji spowoduje "rozmycie" sprawy. "My mamy zasadnicze zadanie - pokazać, jaka powinna być czysta droga stanowienia prawa, żeby nie było niedozwolonego lobbingu, który mógłby narazić interes państwa na stratę, a przynieść korzyść wąskiej grupie interesów" - powiedział.



Jak powiedział marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, szkoda, że klub PiS nie zdecydował się złożyć swojej propozycji wcześniej. Zwrócił uwagę, że posłowie PiS wiedzieli, iż ich projekt dotyczący wydłużenia czasu pracy komisji hazardowej będzie procedowany w tym tygodniu. Sejm przyjął ten wniosek w piątkowym głosowaniu.

"Rozumiem, że chodzi o istnienie polityczne, pokazywanie się z kolejnymi projektami, aby potem stawiać zarzuty, że nie w czwartek, ale w piątek było coś poddane procedurze" - powiedział dziennikarzom Komorowski.

Jak podkreślił, trzeba się będzie spieszyć z projektem poszerzającym zakres prac komisji, bo świeżo Sejm wyznaczył zakończenie jej prac na koniec kwietnia.

Tzw. wątek Zieleńca to sprawa inwestycji Ryszarda Sobiesiaka w wyciąg narciarski w tej miejscowości. "Rzeczpospolita" podała, że wyciąg w Zieleńcu zaczął działać w grudniu 2008 roku, choć zgodnie z procedurami firma Sobiesiaka mogła się ubiegać o pozwolenie na budowę dopiero w marcu 2009 roku.

Według "Rz" we wrześniu 2008 roku Sobiesiak skarżył się Mirosławowi Drzewieckiemu, że nie zrobi wyciągu przed zimą, a ówczesny minister sportu obiecał pomoc; biznesmen rozmawiał też o tej sprawie z Rosołem. "Rz", powołując się na analizę CBA, opublikowała też stenogram rozmowy Rosoła z Sobiesiakim (listopad 2008), podczas której współpracownik Drzewieckiego mówił: "My załatwiliśmy ci wycinkę, ale śniegu ci nie załatwimy".

Jak wynika z zeznań przed komisją b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego, Rosół miał załatwić w Ministerstwie Środowiska zezwolenie na trwałe wylesienie gruntów, na których firma Sobiesiaka budowała wyciąg narciarski.

Rosół powiedział przed komisją hazardową, że Sobiesiak mówił, iż z winy urzędników wybudowany przez niego wyciąg narciarski nie może zostać otwarty przed sezonem. Rosół stwierdził, że potraktował to jak interwencję "każdego innego petenta, który nie może uzyskać informacji od urzędu centralnego". Dodał, że zorientował się w sprawie i okazało się, że "dokument (pozwolenie na wycięcie lasu) czekał do odbiory w Ministerstwie Środowiska, a on - na prośbę Sobiesiaka - przefaksował mu kopię tego dokumentu.