Działanie na rzecz równego statusu kobiet, ochrony praw mniejszości i rozwoju gospodarki, wspieranie edukacji i kultury, promowanie młodych, zdolnych polityków i naukowców oraz zachęcanie do dbania o środowisko - to postulaty, z którymi do wyborów prezydenckich w 2010 roku będzie szedł Tomasz Nałęcz, wspólny kandydat na prezydenta Socjaldemokracji Polskiej oraz Partii Demokratycznej.

Swoje założenia programowe przedstawił on na niedzielnym posiedzeniu Konwentu Krajowego SdPl oraz Rady Krajowej PD.

Podczas swojego wystąpienia zwracał uwagę na to, że Polsce bardzo potrzebna jest zgoda partyjna. Obecnie polską politykę niszczy coraz bardziej brutalna wojna między PO i PiS, a kres temu może położyć tylko zjednoczona centrolewica - mówił. "Ale pod tym warunkiem (...), że sama odłoży na bok dzielące je nieporozumienia, konflikty i będzie potrafiła razem działać" - podkreślił.

"Ważne jest doprowadzenie do zgody wszystkich środowisk na lewo od PO"

Według Nałęcza, ważne jest doprowadzenie do zgody wszystkich środowisk na lewo od PO. "Tylko w ten sposób będą one w stanie przełamać fatalny monopol dwóch partii, ciążących nad Polską" - zaznaczył.

Odnosząc się do urzędu prezydenta, Nałęcz podkreślił, że Lech Kaczyński skrajnie go upartyjnił. "Stał się prezydentem PiS-u, nie Polski i czas najwyższy położyć kres temu "skarleniu" prezydentury" - mówił do zgromadzonych delegatów.

"Drogą donikąd jest propozycja PO, by zmarginalizować prezydencki urząd"

Jego zdaniem, "drogą donikąd" jest propozycja Platformy, by zmarginalizować prezydencki urząd. "Zawiódł przecież konkretny człowiek i to jego trzeba zmienić, po to by odbudować w Polsce potrzebny autorytet prezydenta" - podkreślił Nałęcz. Jego zdaniem, forsowane przez PO zmiany Konstytucji mają na celu zdominowanie polityki przez jedną partię.

Według propozycji premiera Donalda Tuska, w kolejnych wyborach prezydent miałby być wybierany przez Zgromadzenie Narodowe, oraz nie powinien być wyposażony w instytucję weta. Premier zapowiedział, że będzie nakłaniał partie polityczne do poważnej rozmowy o zmniejszeniu wielkości obu izb - Sejmu i Senatu. Tusk opowiada się też za wyborem senatorów w okręgach jednomandatowych, a posłów - według ordynacji mieszanej.

Zdaniem Nałęcza, lepiej jest pozostać przy obecnym systemie zrównoważonych władz. "Lepiej jest odebrać prezydenturę Lechowi Kaczyńskiemu i powierzyć ją człowiekowi, który odrzuci nadużywanie Konstytucji i który da Polsce przykład praworządności" - mówił.



"Polsce potrzebny jest prezydent budujący zgodę ponad podziałami"

Zaznaczył, że Polsce potrzebny jest prezydent budujący zgodę ponad podziałami, kierujący się wyłącznie dobrem obywateli, a nie PiS-u, czy jakiejkolwiek innej partii.

Zdaniem Nałęcza, prezydent powinien mieć prawo zarządzania referendum ogólnokrajowego, gdyby wnioskowało o nie co najmniej 500 tys. obywateli. "To obywatele powinni rozstrzygać w sporach pomiędzy prezydentem a rządem" - przekonywał.

Punktem obrad była także dyskusja na temat zmian w ustawie zasadniczej. Marek Borowski (SdPl) populizmem nazwał propozycje zmniejszenia Sejmu i Senatu, które przedstawił premier. Jego zdaniem, raczej należałoby się zastanowić nad rolą, jaką powinien obecnie pełnić Senat.

"Izba wyższa parlamentu jest potrzebna, bo pozwala unikać błędów"

Z kolei odnosząc się do propozycji pozbawienia prezydenta prawa weta mówił, że takiej zmiany nie można rozpatrywać pod kątem obecnej sytuacji politycznej - waśni pomiędzy prezydentem i premierem - bo jest ona zbyt poważna. Zdaniem Borowskiego, Polska jest zbyt młodą i niedojrzałą demokracją, by można wprowadzić np. system kanclerski.

Według byłego senatora Andrzeja Wielowieyskiego (PD), izba wyższa parlamentu jest potrzebna, bo pozwala unikać błędów. Poziom polskiej legislacji jest słaby i zdarza się, że to właśnie senatorowie wprowadzają potrzebne korekty do uchwalanych ustaw - mówił.

Była europosłanka Genowefa Grabowska (SdPl) uważa, premier przedstawiając propozycje zmian w ustawie zasadniczej nie był przygotowany do tego przedsięwzięcia, czego dowodem był brak gotowych rozwiązań na piśmie. Propozycje opracowania założeń do zmian Konstytucji na podstawie projektów trzech byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego nazwała "kradzieżą intelektualną".

"Zmiany w ustawie zasadniczej wymaga kwestia dotycząca prawodawstwa"

Jej zdaniem, zmiany w ustawie zasadniczej wymaga kwestia dotycząca prawodawstwa. "Jeśli tego nie zrobimy, nie określimy zasad porządku prawnego europejskiego i polskiego, to będziemy mieli ciągłe spory konstytucyjne" - powiedziała.

Z kolei były europoseł Andrzej Onyszkiewicz (PD), zwrócił uwagę, że w Konstytucji powinna być uregulowana kwestia składania podpisów przez prezydenta np. pod nominacjami ambasadorskimi. "Jeśli prezydent nie zrobiłby tego w wyznaczonym terminie, to wtedy dokument podpisywałby marszałek Sejmu" - mówił.