Złożyłem w sobotę wniosek o opuszczenie Zjednoczonej Prawicy, aby założyć klub Solidarnej Polski i na nowo ułożyć relacje z PiS - potwierdził wiceszef MAP Janusz Kowalski. Przekonywał, że to lider SP i szef MS Zbigniew Ziobro powinien doprowadzić do uchylenia przez TSUE rozporządzenia ze szczytu UE.

W sobotę zebrał się zarząd Solidarnej Polski, by omówić bieżącą sytuację i skutki porozumienia ws. budżetu UE zawartego na szczycie Rady Europejskiej. Jak poinformował lider Solidarnej Polski, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, głosami 12 do 8 zarząd partii odrzucił wniosek jednego z jej członków o wyjście ugrupowania z koalicji rządzącej. Według doniesień medialnych taki wniosek złożył wiceszef MAP Janusz Kowalski.

W poniedziałek Kowalski potwierdził, że wnioskował o opuszczenie ZP, ale z zamiarem założenie nowego klubu poselskiego.

Pytany w audycji "RZECZoPOLITYCE" na portalu rp.pl, czy to prawda, że to on złożył "wniosek o opuszczenie Zjednoczonej Prawicy" odparł: "Złożyłem wniosek o to, aby opuścić Zjednoczoną Prawicę rozumianą jako klub Prawa i Sprawiedliwości i utworzyć nowy klub Solidarnej Polski, aby na nowo ułożyć relacje w Zjednoczonej Prawicy, wiedząc, że Zjednoczona Prawica jest najlepszym rozwiązaniem dla Polski, ale Zjednoczona Prawica musi być wierna swoim ideałom, bronić polskiej suwerenności".

Kowalski uzasadniał to tym, że "została uczyniona rzecz w rządzie, przeciwko której cała Zjednoczona Prawica protestowała, protestowała przeciwko rozporządzeniu, które zostało przyjęte bez zmiany przecinka". Jak podkreślił, "w tej sprawie właśnie zachowałem się pryncypialnie".

Pytany, dlaczego jego koledzy z SP nie poparli tego wniosku, relacjonował, że stało się to "po długiej, demokratycznej dyskusji". "Bo my w Solidarnej Polsce, w sposób otwarty ze sobą dyskutujemy, i zawsze - jako 19 posłów i dwóch senatorów - po podjęciu decyzji, jesteśmy lojalni wobec tej decyzji. Została podjęta decyzja, że w imię odpowiedzialności za Polskę, po wyrażeniu naszego sprzeciwu i po żądaniu podjęcia natychmiastowych działań, aby odwrócić te negatywne skutki szczytu unijnego" - zaznaczył.

Polityk SP przekonywał, że działać trzeba natychmiast, gdyż o konkluzjach ze szczytu "za tydzień bądź dwa tygodnie nikt już nie będzie pamiętał", ale rozporządzenie jest według Solidarnej Polski wiążące, a na jego podstawie "unijni biurokraci i tak będą Polsce odbierać miliardy euro". Według niego, może się tak stać np. przed wyborami w 2023 r., aby wpłynąć na wyborców i wtedy, jego zdaniem, Zjednoczona Prawica przegra wybory.

Kowalski przekonywał, że Zbigniew Ziobro jest "twarzą konsekwencji i twardego stanowiska" w obronie suwerenności Polski i przestrzegania zapisów traktatowych i "ani o milimetr nie zmienił zdania". "I powinien być tą osobą, która w sposób jednoznaczny doprowadzi do tego, aby to rozporządzenie uchylić (przed TSUE), bo ono jest niezgodne z prawem unijnym" - zaznaczył.

Kowalski potwierdził sobotnie ustalenie zarządu SP, że przedstawiciele jego partii nie poprą ratyfikacji decyzji o zwiększeniu zasobów własnych UE w parlamentach narodowych, co jest niezbędne dla uruchomienia funduszu odbudowy.

Na szczycie UE w Brukseli w czwartek doszło do porozumienia przywódców unijnych ws. budżetu UE i funduszu odbudowy, które są powiązane z rozporządzeniem wiążącym wydatkowanie środków unijnych z przestrzeganiem praworządności. Po groźbie zawetowania budżetu przez Polskę i Węgry, które sprzeciwiały się rozporządzeniu, Rada Europejska przyjęła wynegocjowane wcześniej konkluzje, określające kryteria stosowania mechanizmu praworządności.

Jedna z nich stanowi, że budżet UE, włączając Next Generation EU (instrument odbudowy), musi być chroniony przeciwko wszelkiego rodzaju nadużyciom finansowym, korupcji, konfliktowi interesów. Kolejny z zapisów stanowi natomiast, że samo ustalenie, że doszło do naruszenia zasady państwa prawnego nie wystarczy do uruchomienia mechanizmu blokowania środków finansowych dla państw członkowskich.