Rząd ma problem z wyegzekwowaniem przestrzegania obostrzeń przez niektóre samorządy
Ukraina bije kolejne rekordy pod względem liczby nowych infekcji SARS-CoV-2 i zgonów w wyniku COVID-19. Statystyka sugeruje też, że oficjalnie ujawniane przypadki to tylko kropla w morzu. Wczoraj władze potwierdziły 2958 nowych zakażeń i 76 przypadków śmierci. To najgorszy wynik od początku epidemii.
Spośród państw europejskich więcej zakażeń wykrywają Brytyjczycy, Francuzi, Hiszpanie i Rosjanie, jednak specjalistów niepokoi także inny wskaźnik. Odsetek pozytywnych wyników testów na koronawirusa przekroczył 11 proc., gdy w Niemczech oscyluje wokół 1 proc., a w Polsce – 3 proc. Im mniejszy odsetek wyników pozytywnych, tym większa szansa, że kraj dobrze sobie radzi z identyfikowaniem ognisk zakażeń oraz bezobjawowych zakażonych. Umowną granicą jest 3–5 proc. Tymczasem w niektórych ukraińskich obwodach ten wskaźnik zbliża się do 50 proc.
Oznacza to, że władze straciły kontrolę nad ogniskami, a choroba rozprzestrzenia się bez przeszkód. Jedną z przyczyn jest niska liczba testów. Ukraina z wynikiem 43 testy na tysiąc mieszkańców znajduje się pod tym względem na trzecim od końca miejscu w Europie po Albanii i Liechtensteinie. – To jedna z głównych przyczyn szybkiego wzrostu liczby nowych przypadków zakażeń, hospitalizacji i śmierci – uważa były wiceminister ochrony zdrowia Pawło Kowtoniuk. – Oznacza to, że wiele wykrytych przypadków to osoby objawowe, które trafiają do szpitali, oraz że laboratoria są przeciążone, więc wyniki przychodzą późno, gdy nie ma już mowy o samoizolacji czy prześledzeniu kontaktów – dodaje.
Według Kowtoniuka władze straciły czujność, gdy wiosną udało im się ograniczyć pierwszą falę infekcji dzięki obostrzeniom, które w niektórych aspektach szły dalej niż te wprowadzone w Polsce. Wówczas tygodniowa średnia nowych zakażeń na Ukrainie ani razu nie przekroczyła 500, a zgonów – 20 na dobę. – Jesteśmy tam, gdzie Hiszpania, Włochy albo Francja były wiosną. Ukraina wprowadziła kwarantannę wyprzedzająco, i słusznie. Dlatego pierwszej fali u nas nie było – podobnie jak w Polsce. Ale kwarantanna tylko odłożyła tę falę na potem i dała czas na przygotowanie się do niej. Polska się przygotowała, a my nie. Wierzyliśmy, że kwarantanna sama pokona wirusa – wskazuje były wiceminister.
– Mamy problemy z zapełnieniem łóżek szpitalnych. Monitorujemy to. Nie chcę powiedzieć, że wystarczy dla wszystkich, ale przynajmniej będziemy gotowi – przekonywał prezydent Wołodymyr Zełenski podczas niedawnej wizyty w Żytomierzu, co wywołało komentarze opozycji, że skoro łóżek może dla wszystkich nie starczyć, to znaczy, że kraj nie jest jednak dobrze przygotowany. A z 65 mld hrywien (8,7 mld zł), które przeznaczono na fundusz antycovidowy, połowa idzie na budowę dróg, które są jednym z motywów kampanii rządzącego Sługi Narodu przed planowanymi na 25 października wyborami samorządowymi. Zełenski tłumaczył, że część dróg prowadzi do szpitali, w których leczą się zakażeni.
Władze mają problem z egzekwowaniem własnych wytycznych. Kraj został podzielony na sektory zależnie od liczby zachorowań. W czerwonej strefie, zgodnie z decyzją rządu, dzieci po wakacjach nie powinny wrócić do szkół, lecz kontynuować naukę przez internet. Ale niektóre samorządy, np. w Tarnopolu, nakazały dyrektorom szkół je otworzyć, z czym z kolei walczy policja, nakładając na nich mandaty. Mer Tarnopola Serhij Nadał (sam chorował na COVID-19) zapowiedział, że miasto opłaci prawników, którzy będą reprezentować interesy ukaranych przed sądami. Teoretycznie na dyrektora można nałożyć karę nawet 170 tys. hrywien (23 tys. zł).
Ograniczenia wjazdowe wywołały niecodzienny kryzys na granicy z Białorusią. W pasie między białoruskimi i ukraińskimi posterunkami granicznymi koczuje ponad 1500 chasydów z Izraela, którzy pielgrzymują na grób rabina Nachmana do Humania, by świętować tam Rosz ha-Szana, żydowski Nowy Rok, tym razem przypadający 19 września. – Tych ludzi ktoś podstępnie zwabił na Białoruś, obiecując, że zostaną wpuszczeni na Ukrainę, ale my nie mamy do tego podstaw – powiedział wiceszef MSW Anton Heraszczenko. Ukraińskie władze dostarczają pielgrzymom koszerne pożywienie. ©℗