Najpóźniej do 14 września we wszystkich niemieckich landach uczniowie pójdą do szkół.
W Meklemburgii-Pomorzu Przednim dzieci ruszyły do szkół już w poniedziałek. W Hamburgu rok szkolny zaczyna się dziś. Berlin, Brandenburgia, Szlezwik-Holsztyn i Nadrenia Północna-Westfalia otwierają swoje placówki edukacyjne w przyszłym tygodniu. Jak powrót do nauki w klasach wpłynie na dynamikę zachorowań na COVID-19? Nie wiadomo.
Badania są w tej kwestii niejednoznaczne. Nie ma też jednolitych reguł dla całego kraju, które miałyby zmniejszać ryzyko zakażenia.
Szkolnictwo w Niemczech należy w dużej mierze do kompetencji landów i to one ustalają zasady. Wprowadzane naprędce regulacje różnią się znacznie pomiędzy poszczególnymi regionami.
W Meklemburgii, gdzie gęstość zaludnienia jest niska i gdzie odsetek zachorowań był najmniejszy w Niemczech, nie ma obowiązku noszenia maseczek. Choć tamtejsza minister edukacji Bettina Martin (SPD) rozważa jego wprowadzenie. Apelowała o to w weekend federalna minister Anja Karliczek: – Nauczanie twarzą w twarz sprawdzi się tylko wtedy, jeśli będą ściśle przestrzegane przepisy dotyczące higieny, noszenia masek ochronnych i zachowania dystansu na szkolnym dziedzińcu i korytarzach.
Większość landów wymaga noszenia maseczek podczas przerw, ale na lekcjach już nie. Nie obowiązuje też zasada zachowania odległości co najmniej 1,5 m – w warunkach większości szkół nie da się jej przestrzegać. Kierownictwo placówek edukacyjnych ma jedynie pilnować, by klasy miały stały skład (żeby dzieci nie mieszały się w różnych grupach) i nie dopuszczać do kontaktu między poszczególnymi rocznikami.
Wyjątkiem jest Nadrenia Północna-Westfalia. Tam uczniowie szkół ponadpodstawowych muszą zakrywać usta i nos podczas całego pobytu w budynku szkolnym i na przylegającym do niego terenie – dziedzińcu, boisku itd. Za niepodporządkowanie się grożą surowe konsekwencje. – Jeśli uczniowie będą uporczywie ignorować zasady, może to skutkować naganą – ostrzegła tamtejsza minister edukacji Yvonne Gebauer (FDP).
Zdaniem Federalnego Związku Pediatrów (BVKJ) aż tak surowe rygory nie są jednak konieczne. – Noszenie maski przez dłuższy czas wpływa negatywnie na wyniki uczniów – przekonuje Thomas Fischbach, szef organizacji.
Wyniki dotychczasowych badań nie dają jednoznacznej odpowiedzi, jak otwarcie szkół wpłynie na rozwój pandemii koronawirusa. W klinice uniwersyteckiej w Lipsku, w której wykonano testy 2,6 tys. uczniów i nauczycieli, przeciwciała wskazujące na przebytą infekcję COVID-19 wykryto u 14 osób. Żadna nie miała ostrych objawów.
Badanie sugeruje również, że dzieci poniżej dziesiątego roku życia są mniej podatne na zakażenie. Podobne wyniki uzyskali też badacze z kliniki uniwersyteckiej w Dreźnie i Bochum.
Główny wirusolog z berlińskiej kliniki Charité, Christian Drosten, przekonuje jednak, że nie ma dowodów na to, by dzieci nie roznosiły choroby. Jego zespół badawczy przeanalizował dane ponad 3 tys. osób zakażonych. Stężenie wirusa w aerozolu wystarczające do zakażenia występowało u 29 proc. dzieci w wieku do sześciu lat. W grupie wiekowej do 19 lat było to 37 proc. W wieku powyżej 20 lat – 51 proc.
Co to oznacza? Że wszystko wyjdzie w praniu. Oprócz mniej lub bardziej restrykcyjnego obowiązku maseczkowego landy oferują więc bezpłatne testy na obecność wirusa dla nauczycieli i pracowników szkół, by na bieżąco monitorować sytuację. W Bawarii np. można dobrowolnie poddać się sześciokrotnie testom na obecność koronawirusa w okresie od początku sierpnia do końca listopada. Przebadanych zostanie też kontrolnie 2,9 tys. uczniów (ok. 1 proc.). Dodatkowo, chroniąc nauczycieli, którzy ze względu na wiek należą do grupy ryzyka, land na południu Niemiec chce zatrudnić około 800 osób, które będą ich wyręczać w obowiązkach. Ubiegać się o stanowiska w szkołach mogą również ci, którzy mają wykształcenie kierunkowe, ale bez uprawnień pedagogicznych.
Możliwość nauczania zdalnego dla dzieci, których rodzice o to poproszą, przewidziała na razie tylko Badenia-Wirtembergia.