Siedem punktów procentowych przewagi ma w Arizonie nad prezydentem Donaldem Trumpem były wiceprezydent Joe Biden - wynika z najnowszego sondażu. W stanie tym Demokrata nie wygrał od 1996 roku. To nie jest jedyny bastion Republikanów, gdzie Trumpa czeka w tym roku poważne wyborcze wyzwanie.

Zgodnie z opublikowanym we wtorek badaniem ośrodka OH Predictive Insights, Biden w Arizonie może liczyć na 50 proc. głosów, a Trump na 43. Od marca w stanie z Wielkim Kanionem przewaga Bidena waha się od sześciu do dziewięciu punktów procentowych. Cztery lata temu Trump tu zwyciężył.

To nie jest jedyny przechylający się do tej pory w stronę Republikanów stan w USA, który skłania się teraz w kierunku Bidena. Niemal pewny nominacji Demokratów 77-latek oprócz Arizony prowadzi m.in. w większości sondaży na Florydzie, w Michigan i Wisconsin. We wszystkich tych stanach w 2016 roku górą był Trump.

Sztabowcy Bidena otwarcie deklarują, że zamierzają rzucić Trumpowi wyzwanie w miejscach, gdzie Demokraci od dawna nie zwyciężali. Dotyczyć to ma też Georgii oraz Teksasu, gdzie prezydent co prawda utrzymuje przewagę, ale nie taką, która zapewniałaby mu spokój. "Wierzymy, że bitwy toczyć się będą w stanach, w których do tej pory się nie toczyły" - twierdzi zarządzająca kampanią Bidena Jennifer O’Malley Dillon.

Cztery lata temu sondaże nie dawały Trumpowi większych szans, faworytką wyborów była nominowana przez Demokratów Hillary Clinton. Od partii tej odwróciło się jednak wielu wyborców w pasie rdzy, terenów na północnym wschodzie USA, gdzie mocno rozwinięty jest przemysł. Trump - przy ostrej krytyce globalizacji i międzynarodowych układów handlowych - zwyciężył m.in. w Ohio, Pensylwanii oraz Michigan.

W tym roku zwolennicy prezydenta ponownie uderzają w te tony. W kampanii wypominają Bidenowi, że w Kongresie głosował za Północnoamerykańskim Układem Wolnego Handlu (NAFTA). Umowa ta - ich zdaniem - doprowadziła do odpływu miejsc pracy z USA. Krytykują też rywala swojego faworyta za polityczne ustępstwa wobec progresywnego skrzydła Demokratów, które często oskarżają o komunizm.

W kampanijnych wystąpieniach i spotach Biden skupia się na krytykowaniu Trumpa za jego zarządzanie odpowiedzią państwa na epidemię koronawirusa. Zarzuca mu bagatelizowanie zagrożenia, brak konsekwencji i niespójne komunikaty wysyłane Amerykanom. Wpływowe progresywne skrzydło Demokratów utrzymuje natomiast, że Biały Dom w epidemii koncentruje się na ratowaniu wielkiego kapitału, a nie na najbardziej potrzebujących. Frakcja ta - mimo różnic akcentowanych w trakcie prawyborów - grupuje się wokół Bidena w jego starciu z urzędującym prezydentem.

Poziom zaufania dla Trumpa nie wykazuje znaczących wahań od początku epidemii. Przy spolaryzowanej scenie politycznej w Stanach Zjednoczonych ocena jego działań w tej sprawie w przeważającym stopniu zdeterminowana jest przez wcześniejsze preferencje. Zarazem w zgodnej opinii ekspertów, koronawirus - z uwagi na ponad 90 tys. ofiar śmiertelnych epidemii w USA oraz bezprecedensowy kryzys gospodarczy - zdominuje nabierającą rozpędu kampanię przed listopadowymi wyborami.