W krótkiej historii Centralnego Biura Antykorupcyjnego rysuje się pewna prawidłowość. Raz szefem jest cywil, a raz policjant. Biuro stworzył Mariusz Kamiński, który w służbach mundurowych czy specjalnych nigdy nie był. Zastąpił go oficer z Centralnego Biura Śledczego Policji Paweł Wojtunik. Przy kolejnej zmianie politycznej szefem zostaje cywil Ernest Bejda. Na jego miejsce premier tydzień temu wskazał znów funkcjonariusza, byłego policjanta, a od 2006 r. oficera Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzeja Stróżnego.
W ABW doszedł do stopnia pułkownika. Do Warszawy przeprowadził się z Katowic, gdzie kierował delegaturą ABW. Na razie pełni obowiązki szefa CBA. To, że staje na czele służby, która jest oczkiem w głowie ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, wywołało duże zaskoczenie. Zwłaszcza że, jak mówią informatorzy, Bejda chciał zostać na drugą kadencję.
Wskazanie przez Mateusza Morawieckiego Stróżnego do kierowania CBA zostało odebrane jako wzmocnienie i tak już silnego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Dlaczego? Nowy szef CBA pochodzi z Katowic, matecznika prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego. Ten zaś jest postrzegany jako najbliższy stronnik Ziobry. Stróżny przeszedł z policji do ABW, gdy służbą kierował Święczkowski. Do zmiany munduru namówił go zaś prokurator Grzegorz Ocieczek, wtedy dyrektor w ABW, później wiceszef agencji, a dzisiaj wiceszef CBA.
– Krąg zależności na pierwszy rzut oka przedstawia się jasno: Stróżny – Ocieczek – Święczkowski – Ziobro. Pytanie jest inne: czy nowy szef CBA wzmacnia prokuratora krajowego czy też prokuratora generalnego – zwraca uwagę nasz rozmówca ze służb. Bo spekuluje się, że Bogdan Święczkowski ma w obecnym obozie rządzącym własną, silną i niezależną pozycję, a jego wpływy rosną.
– Być może ta nominacja ma wzmocnić właśnie jego. Prezes PiS lubi rozkładać siły różnych polityków i ograniczać je, aby żaden nie wyrósł zbyt mocno. Tak jest, jeśli chodzi o Morawieckiego i Ziobrę. Może Święczkowski stanie się przeciwwagą dla Kamińskiego, a nawet samego Ziobry – zastanawia się nasz rozmówca z kręgów rządowych.
Giełda nazwisk osób, które mogłyby zastąpić Bejdę, nie istniała. Dlatego istotne ograniczenie wpływów Kamińskiego w CBA to tak duże zaskoczenie.
Oczekiwanie wobec pułkownika Stróżnego jest takie, że będzie miał twardszą rękę w kierowaniu CBA niż poprzednik. Że takie afery jak z kradzieżą pieniędzy z funduszu operacyjnego (CBA zarzeka się, że żadnych środków nie straciło) nie będą miały miejsca.
– Ma duże doświadczenie z pracy dochodzeniowo-śledczej. W ABW zajmował się też przestępstwami korupcyjnymi i zorganizowanymi grupami przestępczymi. Pytanie, jak zostanie odebrany przez lojalnych ludzi Kamińskiego – mówi nasz informator ze służb i zwraca uwagę, że część osób może chcieć się przenieść do ABW, na której czele miesiąc temu stanął zaufany człowiek ministra koordynatora, były funkcjonariusz CBA, podpułkownik Krzysztof Wacławek.
Stróżny do policji trafił w 1992 r. zaraz po wojsku. Całą karierę policyjną związany był z Katowicami, a służbę zakończył w stopniu starszego aspiranta na stanowisku zastępcy naczelnika wydziału do walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu.
W 2006 r. do ABW ściągnął go prokurator Grzegorz Ocieczek, który był dyrektorem departamentu postępowań karnych w centrali w Warszawie. Stróżny został jego zastępcą, ale już pół roku później awansował na dyrektora departamentu przeciwdziałania korupcji i zwalczania przestępczości zorganizowanej i pozostał na tym stanowisku do zmiany władzy w listopadzie 2007 r.
O przebiegu służby Stróżnego wiadomo sporo. Dekonspirację zafundowała mu komisja śledcza, która zajmowała się tragiczną śmiercią byłej posłanki SLD Barbary Blidy (postrzeliła się śmiertelnie w swoim domu w Siemianowicach Śląskich podczas zatrzymania przez ABW w 2007 r.).
Posłowie przesłuchiwali Stróżnego jako świadka, pytali też, co robił wtedy w Katowicach jego patron Grzegorz Ocieczek, który był już wiceszefem ABW. Pierwszy twierdzi, że dzień przed akcją u Blidy przyjechał na Śląsk na urodziny córki, a drugi na pogrzeb znajomego policjanta. Część komisji podejrzewała, że obaj pojawili się na Śląsku „dla zdyskontowania sukcesu w postaci zatrzymania członków grupy przestępczej w biznesie węglowym, czyli rozbicia «układu»”. Taki wniosek pojawił się w projekcie raportu z prac komisji. Uznano też, że Stróżny powiedział nieprawdę, że wziął wolne w ABW.
– Tyle że prokuratura nigdy nie kwestionowała jego zeznań. Nie nadzorował śledztwa w sprawie Blidy – mówi nam funkcjonariusz pragnący zachować anonimowość.
Konsekwencje go jednak spotkały. Według portalu TVN24.pl ówczesny szef ABW Krzysztof Bondaryk odebrał Stróżnemu certyfikaty dostępu do tajemnic państwowych.