Rezygnacja namaszczonej na następczynię kanclerz Niemiec Annegret Kramp-Karrenbauer to niespodziewany kłopot dla całej chadecji.
Szefowa Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) planuje ustąpić ze swojej funkcji, jak tylko znajdzie się polityk, który ją zastąpi. Co więcej, nie chce się ubiegać o stanowisko kanclerz Niemiec, chociaż pozostanie w rządzie jako minister obrony. To oznacza, że nad Renem trzeba powtórzyć operację „sukcesja”, rozpoczętą pod koniec 2018 r., kiedy Angela Merkel ogłosiła, że odejdzie ze stanowiska szefowej rządu po zakończeniu czwartej kadencji w przyszłym roku.
Namaszczona wówczas osobiście przez kanclerz na swoją następczynię Annegret Kramp-Karrenbauer, znana jako AKK, od jakiegoś czasu nie cieszyła się autorytetem w partii. Po pierwsze, nie udało jej się odwrócić spadkowego trendu w sondażach. Chadecy od ponad roku nie są w stanie przebić bariery 30 proc. poparcia – fatalny wynik dla partii, której 32,9 proc. w wyborach w 2017 r. było najgorsze od 1949 r. W efekcie CDU poległa w 2019 r. w wyborach lokalnych w Brandenburgii, Saksonii i Turyngii.
W partii zawrzało, ale tuż po klęsce w Turyngii Kramp-Karrenbauer postawiła na zjeździe krajowym CDU ultimatum: albo ją poprą, albo „skończmy z tym tutaj, dziś, teraz”. Kilka minut owacji na stojąco od tysiąca delegatów znaczyło, że mimo pikujących sondaży chadecy są w stanie jej zaufać. Jak się jednak okazało w ubiegłym tygodniu, „zaufać” nie znaczy „stosować się do poleceń”.
Wszystko rozbiło się o pat w Turyngii. Dotychczasowej koalicji skrajnej lewicy, socjaldemokratów i zielonych zabrakło kilku mandatów, aby wciąż rządzić, co otwierało możliwość zmiany na stanowisku premiera landu. To jednak wymagałoby współpracy z Alternatywą dla Niemiec (AfD), o współpracy z którą nie chcą słyszeć partie mainstreamowe. Pomimo wyraźnego sprzeciwu centrali CDU z AKK na czele, chadecy w Turyngii w środę dogadali się z AfD i liberałami, wybierając na premiera liberała Thomasa Kemmericha.
Wejście w układ z AfD na niemieckiej scenie politycznej jest ekwiwalentem trzęsienia ziemi. Bodo Ramelow, dotychczasowy premier, wrzucił na Twittera fragment przemówienia Adolfa Hitlera z lutego 1930 r., w którym nazistowski lider chwali się, że właśnie w Turyngii rok wcześniej jego partia osiągnęła olbrzymi sukces i po raz pierwszy weszła w koalicję. Po kryzysowym posiedzeniu władz CDU Angela Merkel nazwała działania partyjnych kolegów „niewybaczalnymi”.
Ostatecznie Kemmerich złożył w sobotę dymisję, kładąc kres egzotycznej koalicji, ale strat wizerunkowych nie udało się odrobić. Okazało się bowiem, że AKK jako szefowa CDU nie jest w stanie wymusić dyscypliny we własnej partii bez interwencji Merkel. W związku z tym postanowiła podać się do dymisji, co – jak podał tygodnik „Der Spiegel” – było zaskoczeniem dla jej kolegów. – Jak tak dalej pójdzie, kolejny kandydat na kanclerza nie zostanie kanclerzem – martwił się w rozmowie z „Bildem” przewodniczący Bundestagu Wolfgang Schäuble. Niespodziewana dymisja obnażyła słabość operacji „sukcesja”. Jak budować autorytet nowej szefowej, skoro znajduje się ona wciąż w cieniu starej przewodniczącej, która wciąż stoi na czele rządu?
Z tego względu niektórzy politycy już teraz nawołują do tego, aby stanowiska kanclerza i przewodniczącego CDU znów zostały połączone. – Musimy zakończyć ten dualizm – nawoływał wczoraj były minister obrony Volker Rühe. – Te dwa stanowiska powinny być skupione w jednym ręku. W przeciwnym wypadku osłabia to CDU i Niemcy – mówiła też AKK. Realizacja tego postulatu w praktyce oznaczałaby jednak wcześniejszą emeryturę kanclerz Merkel, która zamierzała dokończyć czwartą kadencję na stanowisku szefowej rządu. Kanclerz musiałaby się podać do dymisji, a jej następcę wybrałby Bundestag.
Jest czterech kandydatów do schedy po Merkel na urzędzie kanclerskim. Najpoważniejszym jest Friedrich Merz, konserwatywny biznesmen, który raz już przegrał walkę o przywództwo w CDU z obecną kanclerz w 2002 r. Poza tym Jens Spahn, minister zdrowia, który krytykował kanclerz w 2015 r. za jej otwartą postawę wobec kryzysu migracyjnego; Armin Laschet, premier Nadrenii-Westfalii, postrzegany przez większość jako kontynuator linii Merkel, a potencjalnie w wyścigu może zabłysnąć też Markus Söder, szef siostrzanej bawarskiej Unii Chrześcijańsko-Społecznej.
Nie wszyscy jednak są zdania, że dymisja była dobrym rozwiązaniem. Socjaldemokrata Thomas Oppermann zasugerował, że Kramp-Karrenbauer mogła w nadchodzących wyborach wystawić jako kandydata na kanclerza innego polityka, sama zachowując fotel szefowej CDU.