Prawybory w stanie Iowa: Joe Biden niezadowolony, a burmistrz South Bend Pete Buttigieg i senator Bernie Sanders ogłaszają zwycięstwo.
Takiego finału wyborczej nocy Ameryka jeszcze nie widziała. Zdarzały się dotąd opóźnienia w publikowaniu wyników, a czasem i wielodniowe przeliczanie głosów jak podczas pamiętnych wyborów prezydenckich na Florydzie w 2000 r. Jednak jeszcze nigdy nie zawalił się cały system. Po raz pierwszy we współczesnej historii gazety w całym kraju zamknęły swoje wydania, nie znając rezultatów. Kierownictwo Partii Demokratycznej po przeliczeniu niecałych 2 proc. głosów ogłosiło, że wstrzymuje procedurę do czasu wyjaśnienia nieprawidłowości.
Procedura przeprowadzenia prawyborów w postaci konwentyklu jest na tyle skomplikowana, że od jej tłumaczenia stronili dotąd nawet dziennikarze amerykańskich mediów. Wymyślił ją w latach 60. Leonid Hurwicz, polski Żyd urodzony w Moskwie, nagrodzony potem ekonomicznym Noblem za prace nad teorią wdrażającą systemy matematyczne w procesy gospodarcze, która przy zastosowaniu równań matematycznych i algorytmów pozwala ocenić prawidłowość funkcjonowania rynków. Naukowcowi chodziło o to, żeby jak najbardziej zdemokratyzować procedury wybierania kandydata na prezydenta i dać jak najwięcej siły tym pozostającym w mniejszości.
W uproszczeniu konwentykiel w Iowa polega na tym, że 150–200 tys. wyborców Partii Demokratycznej zbiera się w lokalach do głosowania. Jest ich w całym stanie ponad 1600. Wychodzi z tego, że do jednego średnio przychodzi mniej niż setka ludzi, chociaż są obwody zarówno o wiele liczniejsze, jak i takie, gdzie chętnych jest mniej niż 50. Najpierw toczy się dyskusja, a potem każdy oddaje głos za ulubionym kandydatem. Jeżeli ten ostatni otrzyma mniej niż 15 proc. głosów, jego wyborcy muszą się zdecydować na poparcie jednego z silniejszych albo zrezygnować z udziału w konwentyklu. Drugi z wariantów jeszcze bardziej utrudnia algorytm przeliczania głosów ludzi na mandaty na partyjną konwencję, zaplanowaną na lipiec w Milwaukee. W sumie Iowa wysyła tam tylko 49 delegatów z prawie 4 tys., ale zawsze ten pierwszy plebiscyt w prawyborczym cyklu wyznaczał azymut dalszej kampanii, eliminował najsłabszych pretendentów, a czasami – jak w przypadku Baracka Obamy w 2008 r. i Hillary Clinton w 2016 r. – dawał zwycięstwo temu, kto poprowadził Partię Demokratyczną do listopadowych wyborów.
Kiedy zamykaliśmy bieżące wydanie DGP, nie było pewności, co dokładnie spowodowało tak bezprecedensowe opóźnienie w liczeniu głosów oraz kiedy ogłoszone zostaną wyniki. Jednym z czynników wpływających na to może być nowa aplikacja, która była używana przez przewodniczących komisji obwodowych do raportowania wyników centrali. Czterech z nich poinformowało media, że nie są w stanie pobrać lub zalogować się do aplikacji. Alternatywą było dzwonienie do centrali i zgłoszenie wyników. W praktyce okazało się, że linia telefoniczna też nie działa dobrze. Czasami była zawieszona przez godzinę. Według reporterki portalu Politico Eleny Schneider niektóre komisje obwodowe darowały sobie aplikację i zamiast tego spisywały głosy na papierze. Tymczasem kierownictwo demokratów w Iowa stwierdziło, że problem polega na niespójności w wynikach zgłaszanych przez aplikację, przez telefon i z fotografii odręcznie sporządzonych protokołów.
Wszyscy liczący się w wyścigu kandydaci demokratów zabrali głos, po czym każdy wsiadł na pokład samolotu i udał się do New Hampshire. Największego ducha walki w swoich przemówieniach pokazali Pete Buttigieg oraz Berni Sanders. Obaj są zdania, że odnieśli w Iowa zwycięstwo i powołują się na wewnętrzne sondaże, jakie zlecili w wieczór plebiscytu. Można się jednak spodziewać, że oni obydwaj, a także Biden i senator Elizabeth Warren, zdobędą w Iowa podobną liczbę delegatów, wobec czego na razie mamy poczwórny remis.
Tymczasem komitet reelekcji prezydenta Trumpa ucieszył się z faktu, że jedynym wygranym z Iowa w poniedziałek był... sam prezydent. Bo trzeba dodać, że republikanie też mieli swoje prawybory, tylko urzędująca głowa państwa miała w nich marginalną konkurencję. Agencja Associated Press ogłosiła Trumpa zwycięzcą z 97 proc. głosów około 30 minut po ich rozpoczęciu.
Brad Parscale, szef kampanii Trumpa, napisał na Twitterze, że nastąpił kompletny krach Partii Demokratycznej. „Oni nawet nie potrafią przeprowadzić własnego konwentyklu, a chcą zreformować nasz system opieki zdrowotnej i prowadzić rząd. Nie, dziękuję” – dodał. W oddzielnym oświadczeniu wydanym przez sztab obecnego prezydenta Parscale stwierdził, że demokraci „duszą się w bałaganie i prą do największej katastrofy w swoich dziejach”. Donald Trump tymczasem na Twitterze napisał dość oszczędnie: „Odnieśliśmy wielkie zwycięstwo w Iowa dzisiaj wieczorem. Dziękuję!”. Chociaż formalnie obecny prezydent nie rywalizowal z demokratami, to po fiasku z przeliczaniem głosów na lewicy pozostaje wrażenie, że republikanie idą do wyborów zwarci i gotowi, a demokraci są w rozsypce.
Amerykański Senat wypowie się w sprawie odwołania prezydenta
Główny prokurator w sprawie impeachmentu Donalda Trumpa kongresmen Adam Schiff wygłosił w poniedziałek podsumowujące proces przemówienie, w którym skoncentrował się na przekonywaniu garstki niezdecydowanych republikańskich senatorów. Ci ostatni zasygnalizowali wcześniej, że zachowają otwarty umysł podczas całego procesu. Schiff zaapelował do nich o usunięcie Trumpa z urzędu. Werdykt ma zapaść w środę. Skazanie prezydenta wydaje się matematycznie niemożliwe. Trzeba by do tego głosów 67 ze stu senatorów. 34 już oświadczyło, że zamierza poprzeć jego uniewinnienie i co więcej tak zagłosować może nawet część opozycji. Konserwatywny demokrata z Zachodniej Wirginii senator Joe Manchin zasugerował, że zamiast impeachmentu Senat mogłby udzielić Trumpowi nagany i na tym zamknąć sprawę. I że byłoby to – jak stwierdził – lepsze niż „partyzanckie głosowanie nad usunięciem prezydenta, dokładnie według partyjnych linii”. Przyznał jednak, że jego propozycja najpewniej nie będzie brana pod uwagę.
Proces miał zostać przerwany we wtorek wieczorem, aby Trump mógł wygłosić tradycyjne coroczne orędzie o stanie państwa. Koncyliacyjnie nastawieni republikanie byli zdania, że to znakomita okazja do zasypania politycznych podziałów przez głowę państwa, skoro już wiadomo, że przetrwa impeachment. „Mam następującą radę: prezydent powinien dalej jednoczyć kraj. Wyniki gospodarcze są dobre, podatki zmalały, ludzie więcej zarabiają. Dobrze by było, gdyby skupił się na tym” – stwierdził senator Lamar Alexander z Tennessee.