Po publikacji DGP Centralne Biuro Antykorupcyjne przeanalizuje, czy ścieżka zawodowa Sebastiana Chwałka, który właśnie przeszedł z PGZ do MON, nie koliduje z prawem.
Jeszcze w poprzedni weekend Sebastian Chwałek był wiceprezesem w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Jednak już w poniedziałek został wiceministrem w resorcie obrony narodowej, które jest głównym klientem tejże PGZ. Wartość realizowanych kontraktów to miliardy złotych. Przed objęciem funkcji w Grupie Chwałek również pracował w… resorcie obrony. W ubiegłym tygodniu w DGP opisaliśmy tę nietypową karierę i wskazaliśmy, że w tym wypadku mogło dojść do złamania wielu regulacji i konfliktu interesów. Sam zainteresowany twierdzi, że wszystko jest w porządku.
Po naszej publikacji sprawą zainteresowało się CBA. – Te informacje zostały przekazane do departamentu kontroli i będą przeanalizowane – zapowiada Temistokles Brodowski, rzecznik prasowy biura. Analiza nie ma określonych ram czasowych: może trwać trzy dni, może trwać trzy miesiące albo i dłużej. Jej zakres może być poszerzany, tak więc potencjalne tematy do zbadania mogą pączkować, a funkcjonariusze w dokumentach PGZ mogą się zaczytywać do woli.
Jeśli wszystko ich zdaniem będzie w porządku, to jest to koniec sprawy. Jednak jeśli dojdą do wniosku, że trzeba wdrożyć formalną kontrolę, to wtedy musi ona dotyczyć konkretnego tematu i trwać nie dłużej niż dziewięć miesięcy. Przedłużona może być w szczególnych przypadkach.
Z kolei jeśli podczas właśnie wszczętej analizy funkcjonariusze CBA nabiorą przekonania, że złamano kodeks karny, to muszą powiadomić prokuraturę. W tym wypadku to prokurator decyduje, czy i jak (za pomocą których służb) prowadzić śledztwo. W ostatnich latach CBA kontrolowało już PGZ i w wyniku tego śledztwa do aresztu trafił Bartłomiej Misiewicz, a zarzuty postawiono m.in. byłemu posłowi PiS Mariuszowi Antoniemu Kamińskiemu.
Sebastian Chwałek został odwołany z funkcji wiceprezesa Polskiej Grupy Zbrojeniowej w poprzedni weekend. Warto zaznaczyć, że został odwołany, a nie sam złożył rezygnację. Choć na pierwszy rzut oka różnica wydaje się żadna, to w tym drugim przypadku nie dostałby odprawy. A tak prawdopodobnie dostanie trzymiesięczną odprawę, która wynosi ok. 100 tys. zł netto. W ministerstwie będzie zarabiał jedną dziesiątą tej kwoty miesięcznie.
W środę opisaliśmy, że przejście Chwałka z funkcji sekretarza stanu w resorcie obrony narodowej do PGZ, którą sam wcześniej nadzorował, mogło być złamaniem tzw. ustawy antykorupcyjnej. Wiceminister nie może „przed upływem roku od zaprzestania zajmowania stanowiska lub pełnienia funkcji być zatrudniony lub wykonywać innych zajęć u przedsiębiorcy, jeżeli brał udział w wydaniu rozstrzygnięcia w sprawach indywidualnych dotyczących tego przedsiębiorcy”. Były minister, były prezes i obecnie znów minister twierdzi, że decyzji indywidualnych nie podejmował. To wydaje się co najmniej dyskusyjne, ponieważ podpisywał umowy dotyczące zakupu technologii (offsetu), których beneficjentem jest PGZ.
Z kolei przy okazji ubiegłotygodniowego powrotu do resortu doszło do złamania wewnętrznych regulacji MON, m.in. decyzji ministra z 2017 r. „w sprawie zasad postępowania w kontaktach z wykonawcami”. Zapisane jest tam, że przez „konflikt interesów należy rozumieć w szczególności posiadanie powiązań o charakterze finansowym, rodzinnym lub towarzyskim z wykonawcą”. Chwałek dostawał pensję i przez ponad rok pracował w PGZ; trudno udawać, że tych ludzi nie zna i nie ma z nimi powiązań towarzyskich. Nawet jeśli zarząd PGZ się zmieni.
Wiceminister Sebastian Chwałek należy do najbliższych współpracowników ministra obrony Mariusza Błaszczaka. W latach 2005–2015 był szefem zespołu legislacji i analiz w Biurze Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość. Od 2015 do 2018 r. był podsekretarzem i sekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji (Błaszczak był wtedy ministrem MSWiA), a w 2018 r. został sekretarzem stanu w MON, skąd po niecałym roku trafił go PGZ. Teraz znów jest wiceministrem obrony.