Przez ostatnie siedem lat około 12 proc. przeprowadzonych przez NIK kontroli kończyło się zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Liczba kontroli, po których kierowano zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa / DGP
Swoją kadencję w fotelu prezesa Najwyższej Izby Kontroli (NIK) Marian Banaś rozpoczął z przytupem. Jedna z pierwszy kontroli – wszczęta za czasów jego poprzednika – skończyła się złożeniem w prokuraturze aż 16 zawiadomień.
Patrząc jednak historycznie na działalność Izby, kierowanie do organów ścigania wniosków o zajęcie się jakąś sprawą wykrytą przez kontrolerów nie jest niczym nowym. Na blisko 1,6 tys. kontroli planowych i doraźnych, jakie NIK zrealizował w latach 2013–2018, niemal 200 skończyło się zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Statystyk kontroli za ubiegły rok NIK jeszcze nie ujawnia. Udało nam się jednak ustalić, że 21 z nich trafiło do śledczych, aby ci zajęli się nimi pod kątem sprawdzenia, czy nie doszło do złamania prawa. Z jednej kontroli zawiadomień do prokuratury może być więcej i najlepiej pokazuje to ocena, jaką Izba wystawiła przygotowanemu i wdrożonemu przez resort sprawiedliwości programowi „Praca dla więźniów”.
– Jesteśmy świadomi, że Marian Banaś nie będzie miał żadnej taryfy ulgowej dla obecnej ekipy rządzącej. Zanim został szefem NIK, było takie przekonanie, że „dobra zmiana” przejmuje kolejną ważną instytucję państwa i będzie chciała, aby ta służyła polityce partyjnej. Konflikt na linii PiS – Banaś jest paradoksalnie dużą szansą nie tylko na utrzymanie niezależności Izby, ale na jej wzmocnienie – mówi nam wieloletni pracownik NIK.

Pancerny Marian

– Liczymy się z tym, że za kadencji Banasia tych zawiadomień będzie więcej – mówi nam polityk PiS i zwraca uwagę na plan kontroli NIK na ten rok, który został opublikowany w ubiegłym tygodniu. Jego zdaniem w najlepszym przypadku wypadną one niekorzystnie, bo dotykają obszarów, za które obecną ekipę punktuje już opozycja i media.
Tradycyjnie najważniejszą kontrolą Izby jest wykonanie budżetu państwa. W 2020 r. pod lupą kontrolerów znajdzie się także zarządzanie majątkiem i finansami TVP. Do tego badane będzie, czy Narodowy Bank Polski prawidłowo, przejrzyście i gospodarnie zarządzał swoimi finansami w latach 2015–2020.
– Wokół pensji niektórych pracowników było sporo kontrowersji – wyjaśnia w materiale wideo opublikowanym na stronie NIK szef Izby Marian Banaś.
Afera skończyła się przygotowaniem przepisów, które ujawniają zarobki w banku centralnym oraz regulują ich wysokość. W DGP opisywaliśmy już w lipcu ubiegłego roku wynik jednej z kontroli NIK w NBP, która została przeprowadzona, gdy prezesem Izby był jeszcze Krzysztof Kwiatkowski. Wówczas szczegółowo pod lupę wzięto system płac w banku i stwierdzono wiele nieprawidłowości, m.in. nierzetelne stosowanie przepisów w sprawie maksymalnych wynagrodzeń, nieuzasadnione koszty usług zewnętrznych i premie ekstra dla wszystkich pracowników.
Obok TVP i NBP kontrolerzy odwiedzą w tym roku także Służbę Ochrony Państwa i sprawdzą, jak jest przygotowana do realizacji ustawowych zadań.
NIK przyjrzy się, czy Siły Zbrojne RP są w stanie szybko osiągnąć pełną gotowość mobilizacyjną i bojową w wypadku zagrożeń zewnętrznych. Kolejny obszar do kontroli to szeroko pojęta służba zdrowia. Na radarze znajdzie się NFZ i jego działalność w 2019 r. Do tego w związku z pojawieniem się w Europie korona wirusa prezes NIK podjął decyzję o natychmiastowym rozpoczęciu kontroli rozpoznawczej. Ma sprawdzić, jak przygotowane jest państwo do działania w obliczu realnego zagrożenia epidemią. NIK zweryfikuje, jak Ministerstwo Zdrowia i wojewodowie radzą sobie z przygotowaniem i koordynacją działań w takich sytuacjach.
– Widać, że tegorocznej kontroli będą podlegały obszary, w których pojawiało się w przestrzeni publicznej wiele kontrowersji czy wręcz afer. Wyniki tych kontroli mogą być trudne wizerunkowo dla PiS i ludzi, którzy z nadania partii objęli stanowiska – zwraca uwagę pracownik NIK, z którym rozmawialiśmy.

Nie ma miłości

Jeszcze w sierpniu ubiegłego roku pomiędzy rządzącą większością a Marianem Banasiem panowała sielanka. Politycy PiS w samych superlatywach oceniali przeprowadzoną przez niego reformę skarbówki i efekty jej działań, co walnie przyczyniło się do tego, że kasę państwa zasiliły miliardy złotych z podatków. Banaś awansował więc z wiceministra finansów i szefa Krajowej Administracji Skarbowej na ministra finansów, a później parlament wybrał go na prezesa NIK.
Ciemne chmury pojawiły się wraz z reportażem „Superwizjera” TVN, w którym pokazano hotelowy biznes z pokojami na godziny, jaki jest prowadzony przez osoby z związane z półświatkiem przestępczym w kamienicy Banasia w Krakowie. Po październikowych wyborach okazało się też, że CBA zakończyło kontrolę oświadczeń majątkowych prezesa NIK. Po niej do prokuratury trafiły zawiadomienia wskazujące, że Banaś mógł złamać prawo. Raport pokontrolny CBA do dzisiaj jest niejawny, ale w DGP opisaliśmy w grudniu najważniejsze ustalenia agentów – to m.in. fakt posiadania przez prezesa Izby gotówki, której pochodzenia nie był w stanie przekonująco dla funkcjonariuszy wyjaśnić, czy niewpisanie blisko 2 mln zł darowizny dla syna do oświadczenia majątkowego. Prokuratura już prowadzi w tej sprawie śledztwo.
– Dzisiaj temat Banasia nie istnieje w przestrzeni publicznej. PiS po tygodniach grillowania go i próbach zmuszenia do złożenia rezygnacji, zamilkł. Koincydencja czasowa ze złożeniem zawiadomień do prokuratury na sztandarowy program „Praca dla więźniów”, który nadzorował jako wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, jest oczywista. Prezes NIK pokazał, że instytucja, którą kieruje, daje mu szerokie możliwości i wojna z nim mocniej „wykrwawi” PiS – uważa nasz rozmówca z kręgów rządowych.