Partia Konserwatywna premiera Borisa Johnsona będzie mieć bezwzględną większość w nowej Izbie Gmin - wynika z ogłoszonych w piątek częściowych oficjalnych rezultatów czwartkowych wyborów parlamentarnych w Wielkiej Brytanii.

Wprawdzie nie we wszystkich 650 okręgach liczenie głosów zakończyło się, ale torysi przekroczyli już próg 326 mandatów, oznaczający, że będą mogli samodzielnie rządzić.

Obecne prognozy mówią, że Partia Konserwatywna będzie mieć 363 posłów, co oznacza wzrost o 45 w porównaniu z wynikiem z poprzednich wyborów z czerwca 2017 r.

Opozycyjna Partia Pracy według prognoz będzie miała 203 mandaty.

Trzecim co do wielkości ugrupowaniem pozostanie Szkocka Partia Narodowa (SNP), która jak wynika z exit polls, wygrała w 55 z 59 szkockich okręgów, co oznaczałoby, że zwiększy swój stan posiadania o 20 mandatów. Ale te prognozy należy traktować z największą ostrożnością - w wielu szkockich okręgach różnica głosów jest bardzo mała i te prognozy mogą się zmienić.

Z wyników nie mogą być zadowoleni Liberalni Demokraci, którym exit polls dawały 13 mandatów. Na dodatek prawdopodobnie ich liderka Jo Swinson nie dostała się do nowego parlamentu. Ani jednego mandatu - co akurat nie jest niespodzianką - nie zdobyła eurosceptyczna Partia Brexitu.

Prognozy z exit polls znajdują potwierdzenie w wynikach z okręgów, które już zostały ogłoszone. Nawet w tych okręgach, które były uważane za bastiony laburzystów i które ostatecznie obronili, nastąpiło spore, kilku-, a czasem kilkunastoprocentowe przesunięcie poparcia z Partii Pracy na rzecz konserwatystów albo Partii Brexitu.

Zapowiedzią kompletnej zmiany politycznej mapy Wielkiej Brytanii jest przejęcie przez konserwatystów robotniczego, byłego górniczego okręgu Blyth Valley w północno-wschodniej Anglii, w którym laburzyści wygrywali niezmiennie od jego utworzenia w 1950 r. Prognozy wskazują, że takich bastionów na robotniczych terenach północnej i środkowej Anglii Partia Pracy może w ciągu nocy z czwartku na piątek utracić jeszcze kilkadziesiąt.

Katastrofalne prognozy dla Partii Pracy powodują, że wielu jej polityków publicznie zaczęło domagać się odejścia lidera Jeremy'ego Corbyna. Wskazują, że w sytuacji, gdy w tradycyjnie laburzystowskich okręgach wyborcy opowiedzieli się w referendum za wyjściem z UE, neutralne stanowisko partii było błędem.

Prognozy wskazują natomiast, że strategia Borisa Johnsona, by zawalczyć o tych wyborców - którzy dotychczas głosowali na Partię Pracy, ale popierają brexit - okazała się trafiona.

Na razie żaden z liderów głównych ogólnokrajowych partii - Johnson, Corbyn ani Swinson - nie skomentowali prognoz.

Zwycięstwo konserwatystów oznacza, że wyjście Wielkiej Brytanii z UE w ustalonym terminie, czyli 31 stycznia przyszłego roku jest przesądzone. Przed wyborami konserwatyści zapowiadali, że jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia pod obrady parlamentu wróci ustawa o porozumieniu z UE w sprawie warunków wyjścia.

W dłuższej perspektywie wyniki zapowiadają, że ponownie będą stawiane pytania o przyszłość Zjednoczonego Królestwa. Znaczący wzrost mandatów dla SNP da tej partii argument na rzecz drugiego referendum w sprawie niepodległości Szkocji.