W piątek chińscy negocjatorzy zawarli w Waszyngtonie wstępne porozumienie w sprawie zakończenia toczącej się od ponad dwóch lat wojny handlowej, ale decyzje w sprawie konkretów jeszcze nie zapadły
„Osiągnęliśmy znaczący postęp w rozmowach, teraz trzeba przelać to na papier. Dogadaliśmy się w sprawie praw autorskich, usług sektora finansowego oraz wartego 40–50 mld dol. eksportu produktów rolnych” – ogłosił z Gabinetu Owalnego Donald Trump. Amerykańskiemu przywódcy towarzyszył w tym czasie wicepremier Chin Liu He. Według prezydenta USA porozumienie inicjuje „festiwal miłości” po wielu miesiącach napięć. Trump dodał, że ustalanie szczegółów potrwa od trzech do pięciu tygodni. „Z prezydentem Xi Jinpingiem spotkamy się w przyszłym miesiącu w Chile” – stwierdziła amerykańska głowa państwa, potwierdzając, że sprawa rozejmu w wojnie handlowej zostanie sfinalizowana podczas szczytu państw APEC. Obecny w Gabinecie Owalnym minister finansów USA Steven Mnuchin zapewnił z kolei, że Stany Zjednoczone nie wprowadzą planowanej na bieżący tydzień podwyżki ceł na chińską produkcję z 25 do 30 proc.
Jeszcze zanim zaczęła się ostatnia runda amerykańsko-chińskich negocjacji handlowych, Chiny mocno zwiększyły zakupy amerykańskiej wieprzowiny. Według danych Ministerstwa Rolnictwa USA między 26 września a 3 października import tego mięsa ze Stanów Zjednoczonych do Chin wyniósł 142,2 tys. ton. To w sumie ponad siedem razy więcej niż w całym okresie od 1 do 26 września. Chiny dawały wcześniej do zrozumienia, że mogą kupować więcej produktów rolnych z USA. Popyt na wieprzowinę mocno wzrósł ze względu na duże braki na krajowym rynku. To z pewnością było sygnałem do Donalda Trumpa, dla którego rolnicy ze stanów środkowego zachodu są jedną z najważniejszych grup docelowych. Jego ewentualna reelekcja w 2020 r. zależy od wyborców z takich rolniczych stanów jak Iowa czy Michigan.
W obliczu postępu w negocjacjach w piątek nowojorski indeks giełdowy Dow Jones Industrial rozpoczął sesję od wzrostu o 1,1 proc. Zadowoleni wydają się także inwestorzy na Starym Kontynencie. Większość europejskich indeksów zyskiwała, a niemiecki DAX wzrósł po południu o ponad 2 proc. Tymczasem chiński regulator ogłosił, że od stycznia do kwietnia będzie szerzej otwierał poszczególne sektory usług finansowych na inwestorów zagranicznych. Będą oni mogli zwiększać swoje udziały w spółkach z tej branży do 100 proc. Dotyczyć to będzie funduszów i domów maklerskich.
Ostatnia wielka bitwa amerykańsko-chińskiej wojny handlowej miała miejsce w połowie maja. Chińskie Ministerstwo Finansów ogłosiło wówczas, że wprowadzi cła odwetowe na produkty z USA o wartości 60 mld dol. Nowe taryfy wejdą w życie 1 czerwca i będą dotyczyć ponad 5000 produktów. Wśród nich są m.in. baterie, kawa i szpinak. Władze w Pekinie oświadczyły, że drakońskie cła są odpowiedzią na amerykański protekcjonizm handlowy.
W tle bieżących negocjacji między Ameryką a Chinami jest pewne napięcie dyplomatyczne. Na początku zeszłego tygodnia rząd USA wpisał na czarną listę 28 chińskich podmiotów, w tym zarówno prywatne przedsiębiorstwa z branży technologicznej, jak i agencje państwowe, co łączy się z zakazem wjazdu na terytorium Stanów Zjednoczonych dla osób z nimi związanych. Waszyngton oskarża je o udział w prześladowaniu Ujgurów, muzułmańskiej mniejszości mieszkającej w Chinach. Według telewizji BBC embargiem objęto m.in. firmy Dahua Technology, Megvill Technology oraz Hikvision, zajmujące się przede wszystkim produkcją sprzętu do rozpoznawania twarzy.
Amerykański MSZ od maja apelował do Pekinu o przestrzeganie praw człowieka w sprawie Ujgurów i innych zamieszkujących Chiny muzułmanów. Tymczasem w piątek szef dyplomacji USA Mike Pompeo porównał traktowanie ich przez chińskie władze do tego, które opisał w swojej powieści pt. „Rok 1984” George Orwell.