Prezydent Zełenski nie wyklucza, że Ukraina zgodzi się na wspólne śledztwo w sprawie Huntera Bidena.
DGP przepytał kilka osób zbliżonych do amerykańskiej Partii Demokratycznej i otoczenia eksprezydenta Ukrainy Petra Poroszenki, by poznać ich stosunek do afery z hakami na Huntera Bidena, syna ekswiceprezydenta USA. Oba te obozy polityczne są dziś w opozycji do obecnego przywództwa swoich państw.
Sztab wyborczy Joego Bidena jest spokojny o swojego kandydata. Ludzie zajmujący się kampanią spodziewają się wahnięcia sondaży przez najbliższe dwa, trzy miesiące, ale stoją na stanowisku, że sprawa ucichnie, bo ich zdaniem nie ma żadnych materiałów obciążających Bidena seniora. Donald Trump od miesięcy usiłuje znaleźć dowody na to, że Hunter Biden dopuszczał się przestępstw jako członek rady nadzorczej ukraińskiej spółki gazowej Burisma, a ojciec miał się domagać od poprzednich władz w Kijowie, by nie wyciągały wobec niego konsekwencji prawnych.
Demokraci uważają, że przed pierwszą serią prawyborów, zaplanowanych na luty 2020 r. plebiscytami w Iowa, New Hampshire, Karolinie Południowej i Newadzie, wyborcy zapomną o sprawie ukraińskiej. Na razie Biden jest liderem sondaży. Udało mu się zminimalizować pozycję innej kandydatki centrowego skrzydła Partii Demokratycznej – Kamali Harris.
Wygrywa też starcia w pojedynkach jeden do jeden z reprezentantami partyjnej lewicy, czyli Berniem Sandersem i Elizabeth Warren. Zresztą udział Sandersa w prawyborach stanął pod znakiem zapytania, gdy media podały, że 78-letni polityk lewicy przeszedł zawał serca. Biden spośród wszystkich demokratów ma też największe szanse na pokonanie Donalda Trumpa.
A sytuacja prezydenta nie rysuje się zbyt różowo. Oficjalnie republikanie z obydwu izb Kongresu stoją za nim murem. Ale prywatnie dają do zrozumienia, że jeżeli na jaw wyjdzie więcej obciążających go materiałów oraz dowody na to, że mieszał sprawy bezpieczeństwa Ameryki i jej żołnierzy do własnej politycznej rozgrywki, to zaczną opuszczać jego okręt.
W Waszyngtonie mówi się, że demokraci z Izby Reprezentantów pójdą o krok dalej i przegłosują postawienie zarzutów głowie państwa. Wówczas rozpocznie się jego proces na forum Senatu pod przewodnictwem prezesa Sądu Najwyższego Johna Robertsa. Do wyroku potrzeba 67 głosów ze stuosobowej izby wyższej Kongresu i zdaniem naszych rozmówców ich uzyskanie jest możliwe.
Afera z domniemaną próbą szantażowania Wołodymyra Zełenskiego przez Donalda Trumpa wstrzymaniem pomocy finansowej może być przykładem na to, w jak głębokim i bezprecedensowym kryzysie znalazła się amerykańska dyplomacja. Prezydent wykorzystuje misterną, wypracowywaną przez dekady sieć kanałów, kontaktów oraz ludzi do swoich prywatnych interesów.
W ostatnich dniach ofiarą tej praktyki miał się stać Kurt Volker, specjalny wysłannik amerykańskiego rządu do spraw Ukrainy. Jak zauważają nasi informatorzy, ten 54-letni zawodowy dyplomata, ceniony przez obie strony politycznego sporu w Ameryce (był ambasadorem USA przy NATO i za George’a W. Busha, i za Baracka Obamy), już się nie oczyści z udziału w ukraińskiej aferze.
– Jestem przekonany, że Volker działał zgodnie z procedurami i nie dał się namówić na złamanie prawa. Ale funkcjonował w dziwnej atmosferze i jeżeli chciał uratować swój autorytet, powinien był podać się do dymisji już w maju, kiedy Trump pod wpływem Rudy’ego Giulianiego wyrzucił z placówki w Kijowie kompetentną ambasador Marie Yovanovitch. Kurt odszedł za późno i teraz brud się od niego nie odklei – twierdzi osoba z otoczenia Bidena.
Yovanovitch 11 października ma w tej sprawie zeznawać przed Kongresem. Giuliani oskarżał ją, że jako ambasador w Kijowie blokowała próby badania, czy Hunter Biden popełniał przestępstwa podatkowe. Świadczyć chce też były ukraiński prokurator generalny Jurij Łucenko, który najpierw oferował Amerykanom haki na Bidena, a potem oświadczył publicznie, że nie ma dowodów, by którykolwiek z obcokrajowców z rady nadzorczej Burismy (był wśród nich także Aleksander Kwaśniewski) zrobił coś nielegalnego.
– Łucenko od początku 2019 r. próbował grać na Trumpa, by ten pomógł mu zachować stanowisko po wyborach prezydenckich. Szukał kontaktów, odkąd okazało się, że Wołodymyr Zełenski zyskuje w sondażach, a szanse Petra Poroszenki na reelekcję maleją. Nie udało się; Zełenski i tak doprowadził do powołania własnego szefa prokuratury. Niemniej jednak Łucence nie należy w tej sprawie wierzyć – mówi DGP była posłanka Bloku Poroszenki. Zdaniem naszych ukraińskich rozmówców w interesie władz w Kijowie leży zdystansowanie się od amerykańskiej prekampanii wyborczej.
Tymczasem wiele wskazuje na to, że Ukraińcy zgodzili się przynajmniej na część żądań Trumpa. Wczoraj prezydent Zełenski w rozmowie z japońską agencją Kyōdō stwierdził, że Ukraina może się zgodzić na wspólne śledztwo, jeśli Amerykanie o to poproszą. Tymczasem w piątek nowy szef prokuratury generalnej Rusłan Riaboszapka zapowiedział audyt wszystkich umorzonych postępowań, w których figurowała Burisma i stojący za nią Mykoła Złoczewski, minister ekologii w czasach Wiktora Janukowycza.
Z kolei agencja AP wskazała na nowy wątek sprawy. Dwaj urodzeni w ZSRR amerykańscy biznesmeni Lev Parnas i Igor Fruman, którzy próbowali pośredniczyć w nawiązywaniu relacji Białego Domu z nową ekipą Zełenskiego, mieli się też interesować zwolnieniem szefa Naftohazu, ukraińskiego monopolisty naftogazowego, i zastąpieniem go innym menedżerem państwowego koncernu.
W interesie Kijowa jest dystansowanie się od amerykańskiej prekampanii