Operatorzy wjeżdżają z hulajnogami do kolejnych miast. Co niekoniecznie cieszy lokalnych włodarzy. Pojazdy blokują chodniki, a to oznacza problemy.
Operatorzy wjeżdżają z hulajnogami do kolejnych miast. Co niekoniecznie cieszy lokalnych włodarzy. Pojazdy blokują chodniki, a to oznacza problemy.
Do niedawna tylko Warszawa przyznawała, że boryka się z niewłaściwie zaparkowanymi jednośladami, które uniemożliwiają poruszanie się pieszym. Stołeczny ZDM rozwiązał problem, rekwirując hulajnogi ewidentnie blokujące chodniki. Kilka tygodni temu informowano o 500 jednośladach zalegających w magazynie. – Ostatecznie doliczyliśmy się 300 zarekwirowanych hulajnóg – wyjaśnia Mikołaj Pieńkos z biura rzecznika stołecznego ZDM.
Przez długi czas właściciele ich nie odbierali. Przedstawiciele ZDM podejrzewali, że powodem było zużycie sprzętu – wartość hulajnóg była zbliżona do kary administracyjnej, którą operatorzy musieli uiścić za ich przechowywanie. Mowa o kilkuset złotych.
– Lime jednak zdecydował się na odebranie sprzętu. W efekcie dziś w magazynach zalega 60 sztuk – dodaje Mikołaj Pieńkos.
Firmę do podjęcia takiej decyzji mógł zdaniem ekspertów skłonić fakt, że kolejne miasta zaczęły reagować na źle zaparkowane pojazdy. Kraków od wiosny skonfiskował trzy hulajnogi; Gdynia od początku roku – kilkanaście.
– Nasze służby na bieżąco monitorują sytuację w zakresie bezpiecznego pozostawiania urządzeń transportu osobistego. Niewłaściwie pozostawione sprzęty są usuwane i deponowane w magazynie – zaznacza Hanna Wyszyńska, główny specjalista ds. kontaktu z mediami w Zarządzie Dróg i Zieleni w Gdyni. I dodaje, że urządzenia transportu osobistego pozostawione na publicznych chodnikach, ścieżkach rowerowych czy zieleńcach niezgodnie z obowiązującymi przepisami są traktowane jak mienie porzucone. Jeżeli możliwa jest identyfikacja właściciela, zostaje on wezwany do odbioru w trybie administracyjnym. – W przypadku gdy niemożliwe jest ustalenie właściciela bądź nie odbierze on swojego mienia po wezwaniu, po trzech miesiącach majątek przepada – zaznacza Hanna Wyszyńska.
Bartosz Swól, radca pracy z kancelarii JP Legal, jednak przestrzega. – Operator mógłby podnieść zarzut, że samorząd nie wykazał się należytą starannością w zakresie próby zwrotu zajętej hulajnogi. A tym samym mógłby dochodzić odszkodowania za sprzęt, który uległ przepadkowi – zauważa.
Miasta obawiające się, że w razie pozbycia się jednośladów mogłyby narazić się na spór sądowy z właścicielem, szukają innych sposobów na rozwiązanie problemu. Na przykład w Poznaniu regularnie odbywają się spotkania z operatorami, żeby wypracować wspólnie dobre praktyki. Na razie widać efekty, mieszkańcy nie skarżą się na zawalone chodniki.
W Gdańsku operator zadbał o kwestię parkowania we własnym zakresie. – Wypożyczający, aby oddać pojazd, musi potwierdzić zdjęciem, że zastał on pozostawiony w odpowiednim miejscu. Inaczej opłata stale jest naliczana – komentuje Magdalena Kiljan, rzecznik prasowy gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni.
Hulajnogi można zostawiać na chodnikach, ale powinny stać one na skraju, tak, by nie stwarzały niebezpieczeństwa; nie można ich zostawiać leżących.
Prawnicy zauważają, że są przepisy, które pozwalają na ukaranie za źle zaparkowane pojazdy. Ich egzekwowanie jest jednak niezwykle trudne. – Samorząd musiałby zwrócić się do operatora o ustalenie tego, kto jako ostatni użytkował źle zaparkowaną hulajnogę. Potem sprawa mogłaby zostać skierowana na policję, by ta wszczęła postępowanie o ukaranie z powodu naruszenia przepisów i wniosła sprawę do sądu o wykroczenie, czyli nałożenie grzywny. Taki tryb wymagałby jednak dodatkowych strażników na drogach, którzy pilnowaliby porządku, szybkiej reakcji ze strony samorządu, ale i czasu – zauważa Bartosz Swól.
Porzucone jednoślady to niejedyny kłopot samorządów. Te czekają na przepisy dotyczące uregulowania statusu prawnego jednośladów. I to nie tylko dlatego, że wreszcie będzie wiadomo, którędy będą mogły się poruszać. Dają też nadzieję na to, by biznes ten traktować na równi z innymi, które też zajmują pas drogowy.
– Nie dysponujemy obecnie możliwościami podjęcia działań w trybie administracyjnym do czasu wprowadzenia zmian w przepisach prawa krajowego i rozpoznania pierwszych efektów jego stosowania – zauważa Tomasz Libich, specjalista wydziału komunikacji społecznej Zarządu Dróg Miejskich w Poznaniu, dlatego – jak przyznaje – miasto nie pobiera opłat.
Zdaniem prawników nowe przepisy nie przyniosą rozwiązania i samorządy wciąż nie będą mogły ściągać opłat od operatorów hulajnóg za wynajem pasa drogowego.
– Od właścicieli ogródków, punktów handlowych łatwo pobrać opłatę, bo łatwo ustalić, ile zajmują powierzchni. Co innego w przypadku hulajnóg, które cały czas zmieniają miejsce. Zgodnie z nowymi regulacjami hulajnogi mają być traktowane jak rower. To oznacza, że wciąż nie będzie wiadomo, ile przestrzeni zajmie, a zatem jak naliczyć opłatę. Co innego, gdyby był system stojaków na hulajnogi – mówi Bartosz Swól. Innym rozwiązaniem byłoby uwzględnienie w przepisach dotyczących hulajnóg wyliczeń, ile mogą zajmować miejsca, do tego trzeba by też ustalić, jak długo w czasie dnia są w ruchu, a ile ostatecznie stoją na chodniku. Tego jednak nie zrobiono.
I podkreśla, że wiele spraw o mandat za zajęcie pasa drogowego nawet w przypadku budek gastronomicznych czy z owocami i warzywami, dziś i tak kończy się mimo wszystko umorzeniem. – Sąd dochodzi do wniosku, że nie wie ostatecznie, jaka powierzchnia pasa podlegała zajęciu ani na jak długo. To wystarczy, by uchylić nałożoną przez straż karę grzywny – dodaje.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama