CDU w zbliżających się wyborach landowych na wschodzie Niemiec masowo traci głosy na rzecz Alternatywy dla Niemiec. Część chadeków zaczyna dopuszczać wspólne rządy z populistami.
Najnowsze sondaże wskazują, że w wyborach landowych w Saksonii i Brandenburgii pierwsze miejsce zajmie Alternatywa dla Niemiec (AfD). Głosowanie odbędzie się 1 września. Populiści mogą liczyć odpowiednio na 25 i 21 proc. głosów. W Turyngii, gdzie mieszkańcy udadzą się do urn 27 października, wciąż na prowadzeniu znajdują się Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU) i lewicowa Die Linke. Ale i tam poparcie dla AfD wynosi już 20 proc.
Antyimigrancka partia, w szeregach której nie brakuje przedstawicieli skrajnej prawicy, może wprowadzić najliczniejszą reprezentację do regionalnych parlamentów w szczególnym momencie. W tym roku Niemcy obchodzą 30-lecie zburzenia muru berlińskiego, co symbolicznie utorowało drogę do zjednoczenia kraju rok później. Ewentualne zwycięstwo założonej w 2013 r. Alternatywy podkreśli wciąż głębokie podziały pomiędzy wschodem a zachodem Niemiec, gdzie partia może liczyć na o wiele mniejsze poparcie w granicach 11 proc.
W mocno sfederalizowanych Niemczech kraje związkowe mają dużą autonomię. Same decydują np. o oświacie, służbie zdrowia, kulturze. To landowe parlamenty posiadają zwierzchnictwo nad policją, zatwierdzają plany urbanistyczne czy podejmują decyzje w kwestii ochrony przyrody. Gdyby 30 lat po zjednoczeniu Niemiec AfD ogłosiła swoje rządy na terenie post-NRD-owskich landów, dla niemieckiego establishmentu byłby to najczarniejszy scenariusz.
Politycy AfD w Brandenburgii i Saksonii wygrali już majowe wybory do europarlamentu i liczą na osiągnięcie kolejnego sukcesu z początkiem września. Do rządzenia potrzebna jest jednak większość koalicyjna i dlatego pozostałe siły polityczne rozważają już różne, często egzotyczne koalicje, które zapobiegną przejęciu władzy przez AfD. Na ten trend wskazywały już wybory landowe w Saksonii-Anhalt w 2017 r. Aby nie dopuścić Alternatywy do rządzenia, koalicję zbudowały partie mające zupełnie różne programy: CDU, socjaldemokraci z SPD oraz Zieloni.
Nawet na niemieckiej scenie politycznej, gdzie konsensus odgrywa bardzo ważną rolę, taka koalicja doprowadza do stałych napięć. – Nie jesteśmy małżeństwem z miłości – po dwóch latach wspólnego rządzenia nastroje w regionalnym parlamencie opisuje Markus Kurze z CDU. – Gdybym miał zdecydować, czy wydawać miliony na gender, czy na kolejny rok zwolnienia z opłat w przedszkolach, to mogę wam powiedzieć, za czym jestem – Kurze tłumaczy różnice poglądowe w rozmowie z tygodnikiem „Die Zeit”.
Do jeszcze szerszego kompromisu musiały się nagiąć partie konkurujące z AfD o stanowisko burmistrza w Goerlitz. Żeby kandydat CDU mógł w czerwcu pokonać swojego przeciwnika z Alternatywy niedużą przewagą 55,2 do 44,8 proc. głosów, musiał najpierw otrzymać wsparcie wszystkich pozostałych sił politycznych. Jednak siły tak odmienne, jak szczególnie na wschodzie kraju konserwatywne CDU i skrajnie lewicowe Die Linke, nie zdecydują się po wyborach na stałe wspólne rządzenie.
Potencjalny scenariusz paraliżu politycznego we wschodnich landach skłonił CDU do wewnętrznej dyskusji i przyjęcia odpowiedniej pozycji wobec AfD. Centrala w Berlinie już wielokrotnie zdecydowanie sprzeciwiała się możliwości podjęcia jakichkolwiek rozmów koalicyjnych z AfD po wrześniowych wyborach. Szefowa CDU Annegret Kramp-Karrenbauer regularnie wraca w mediach do tematu i wyklucza współpracę z partią, która w jej opinii niewystarczająco odcina się od prawicowego ekstremizmu.
Działanie kluczowego personelu chadecji wygląda jednak coraz bardziej na zaklinanie rzeczywistości i jednocześnie dyskretne grożenie palcem swoim własnym lokalnym działaczom. Im mocniej władze partii odżegnują się od tego pomysłu, tym częściej lokalne doły przedstawiają swoje zdanie i domagają się dyskusji na temat możliwości współrządzenia z AfD.
Ostatnio oficjalnej partyjnej narracji postanowił się sprzeciwić wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego CDU w Saksonii-Anhalt Ulrich Thomas. Pod koniec czerwca w liście do mediów napisał, że jego partia „w żadnym wypadku nie powinna wykluczać koalicji”. Obok głównego przesłania polityk napisał także o największych wyzwaniach stojących przed politykami jego partii – walce z „niekontrolowaną migracją” i rosnącą „brutalną przestępczością” – które to tematy były dotychczas najczęściej akcentowane w programie właśnie Alternatywy dla Niemiec. Również szef klubu parlamentarnego CDU w Saksonii Christian Hartmann w wywiadzie udzielonym już w zeszłym roku nie wykluczył koalicji z AfD, choć po zmasowanej krytyce, która dotknęła go ze strony partyjnych kolegów, polityk zmienił zdanie.
Lokalni politycy CDU nie wykluczają możliwości koalicji z AfD