Konflikt na wschodniej Ukrainie wciąż przynosi ofiary – akcentował podczas wtorkowego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ zastępca sekretarza generalnego ONZ ds. politycznych Miroslav Jencza. Rosja wykorzystała spotkanie do ataków na Kijów i państwa zachodnie.

"Jak wciąż dowodzą incydenty z ostatnich pięciu lat, konflikt na wschodniej Ukrainie nie jest ani uśpiony, ani zamrożony. To konflikt w sercu Europy, który wciąż przynosi ofiary" – podkreślił Jencza.

Według danych ONZ najwyższą cenę za konflikt na wschodzie Ukrainy płacą cywile. Od jego rozpoczęcia w 2014 r. zginęło ponad 3300 osób, rannych zostało ok. 9 tys. osób, a 1,5 mln zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów.

Według Jenczy, który jest zastępcą sekretarza generalnego ds. Europy, Azji Środkowej i Ameryk, w cztery lata po przyjęciu porozumienia z Mińska, mimo wysiłków dyplomatycznych, ugody nie wcielono, zwłaszcza w zakresie aspektów politycznych i dotyczących bezpieczeństwa.

Zwrócił uwagę, że od początku konfliktu było już kilkanaście rozejmów, ale "każde niestety krótkotrwałe". Wskazał na potrzebę dodatkowych uzgodnień, by zawieszenie broni było nieodwracalne. Do priorytetów zaliczył m.in. wycofanie ciężkiej broni z terenów zaludnionych i ochronę infrastruktury cywilnej.

Wtorkowe posiedzenie RB ONZ zwołano z inicjatywy ambasadora Rosji przy ONZ Wasilija Niebienzii, który uzasadniał to koniecznością debaty na temat wypełniania porozumień mińskich. Spotkanie stało się jednak dla niego okazją do ataków na Zachód i Ukrainę.

Niebienzia argumentował, że zarzewiem konfliktu stało się 21 lutego 2014 r. porozumienie o pokojowym rozwiązaniu kryzysu na Ukrainie w obecności przedstawicieli Niemiec, Polski i Francji z ówczesnym prezydentem Wiktorem Janukowyczem, ale został on - jak mówił rosyjski ambasador - oszukany i zmuszony do opuszczenia kraju.

Dyplomata obarczył Zachód bezpośrednią odpowiedzialnością za to, co się wydarzyło i co się dzieje obecnie. Wymienił trzy kraje, które były wówczas gwarantami umowy. Stany Zjednoczone nazwał "faktycznymi kukiełkami teatru na Majdanie, które dzisiaj zachęcają Kijów do każdej prowokacji".

Władze w Kijowie oskarżył o sabotowanie porozumienia w Mińsku. Według ambasadora Niebienzii wcielanie umowy na Ukrainie jest tam równoznaczne ze zdradą i podlega postępowaniu karnemu.

Wystąpienie rosyjskiego dyplomaty spotkało się z dużą krytyką.

Stały przedstawiciel Ukrainy przy ONZ Wołodymyr Jelczenko zarzucał, że to Moskwa niemal natychmiast po podpisaniu 15 lutego 2015 r. dokumentów w Mińsku naruszyła swe zobowiązania. W dniach 16-18 lutego siły rosyjskie zaatakowały i przejęły miasto Debalcewe.

"Logika mińskich umów przewiduje natychmiastowe wdrożenie wstępnych przepisów bezpieczeństwa - zawieszenie broni i wycofanie broni ciężkiej. Od roku 2015 Rosja 18 razy, powtarzam, 18 razy skutecznie sabotowała realizację porozumień o zawieszeniu broni. Doszło w tym czasie do ponad 54 tys. przypadków łamania zawieszenia broni. W prawie sześciu tysięcy przypadków rosyjskie siły użyły broni zakazanej przez porozumienia mińskie" – wyliczył Jelczenko.

Zaprzeczał twierdzeniom Niebienzii, jakoby wydarzenia na Krymie miały pokojowy przebieg. Zwrócił uwagę, że zginęły tam dziesiątki ukraińskich żołnierzy i cywilów. Przypominał, że ONZ nie uznaje referendum na Krymie, które doprowadziło w konsekwencji do aneksji półwyspu.

"Zawsze podkreślamy potrzebę pełnego wdrożenia porozumienia z Mińska przez wszystkich w to zaangażowanych. Jednakże trzeba pamiętać, kto w tym przypadku jest ofiarą, a kto agresorem" – powiedziała ambasador RP przy ONZ Joanna Wronecka.

Akcentowała m.in, że Rosja zezwoliła w listopadzie ub. roku na nielegalne wybory w Donbasie, co stanowi poważne naruszenie porozumienia z Mińska. Agresję na Ukrainę określiła jako utrzymujące się zagrożenie dla całego regionu. Konflikt na Ukrainie przedstawiała nie jako wewnętrzy kryzys, lecz rezultat agresji przeciw suwerennemu sąsiadowi. "Polska w pełni popiera suwerenność Ukrainy, jej integralność terytorialną włączając w to obszary morskie" – podkreśliła Wronecka.

P.o. stałego przedstawiciela USA przy ONZ Jonathan Cohen uznał za "ironię" fakt, że to Rosja zwołała obrady RB ONZ, by omówić mińską umowę, a sama jej nie dotrzymała i nie wdrożyła. "Rosja wciąż uzbraja, szkoli, dowodzi swoimi siłami zastępczymi i wraz z nimi prowadzi walkę we wschodniej Ukrainie wprost naruszając zobowiązania wynikające z porozumień mińskich, w tym natychmiastowe i kompleksowe zawieszenie broni" – mówił Cohen.

Wycofanie wojsk ze wschodniej Ukrainy i Krymu określił jako jedyne akceptowalne rozwiązanie. Powtórzył, że USA nie uznają aneksji Krymu, ani nie cofną sankcji związanych z Donbasem do czasu pełnego wdrożenia przez Rosję porozumień mińskich.

Ambasador Niemiec przy ONZ Christoph Heusgen zauważył, że wystąpienie Niebienzii brzmiało tak, jakby to Ukraina, a nie Rosja dokonała agresji.