W Wierzchosławicach w dzień po pogrzebie Pawła Adamowicza premier Mateusz Morawiecki mówił nie tylko o ludowym dziedzictwie Wincentego Witosa. – Uczyńmy nasze życie publiczne lepszym – nawiązywał do ostatnich wydarzeń. Sugestywnie prosił, „abyśmy się słuchali, a nie tylko słyszeli”.
Według polityka PiS z centrali partii na Nowogrodzkiej, Morawiecki chciał pójść dalej. Miał zamiar wykonać jakiś przepraszający gest wobec opozycji – za zbyt ostry język. Ba, chciał go skierować pod adresem polityków PSL, którzy mieli być zaproszeni na uroczystości ku czci Witosa. Rokroczna obecność liderów PiS w Wierzchosławicach była odbierana przez ludowców jako część akcji odbierania im elektoratu.
Jednak Solidarność Rolników Indywidualnych miała zaprosić PSL-owskich gości, a tego nie zrobiła. A z Nowogrodzkiej nadszedł sygnał: premier ma nikogo za nic nie przepraszać. Morawiecki się zastosował.