Brukselscy decydenci uważają, że jeśli granice UE mają być skutecznie chronione, unijna straż graniczna musi mieć funkcjonariuszy mogących reagować w sytuacjach kryzysowych bez zgody kraju członkowskiego.
– Decyzja o awaryjnej interwencji przeprowadzanej nie na prośbę państwa byłaby podejmowana tylko w ostateczności, gdy wymaga tego interes Unii – mówi DGP rzeczniczka Komisji Europejskiej Natasha Bertaud.

Opcja nuklearna

Jak jednak zapewnia, nawet w tym przypadku operacja wymagałaby współpracy z władzami państwa, w którym dochodzi do interwencji. Ta tzw. opcja nuklearna jest tylko jedną z wielu propozycji, które mają wzmocnić Frontex, unijną agencję straży granicznej z siedzibą w Warszawie. Reformę przygotowała Komisja Europejska z myślą o uszczelnieniu granicy zewnętrznej Wspólnoty. Chodzi też o ochronę swobody przepływu pomiędzy krajami członkowskimi. Od czasu kryzysu migracyjnego w 2015 r. jest ona nadwątlona, bo na niektóre granice – np. między Niemcami a Austrią – powróciły kontrole.
Chociaż migracja pozostaje największym źródłem napięć w europejskiej polityce, do tej pory niewiele udało się zrobić. Szef KE Jean-Claude Juncker wielo krotnie sugerował, że winne są same kraje członkowskie, które nie mogą dojść do porozumienia. Teraz z oporem spotyka się propozycja dotycząca Frontexu. Jednym z państw, które mają zastrzeżenia, jest Polska. Rząd nie zgadza się na rozszerzenie mandatu unijnej agencji, bo widzi w tym zagrożenie dla suwerenności państw członkowskich. Podobne argumenty podnosiły pozostałe kraje Wyszehradu: Czechy, Słowacja i Węgry. Wątpliwości mają też Grecja, Hiszpania i Włochy, czyli kraje, które doświadczają największego napływu migrantów. Za reformą Frontexu są z kolei Francja i Niemcy.

Nie tylko pieniądze

Warszawa próbuje wpisać opór wobec wzmocnienia Frontexu w swoją strategię negocjacyjną dotyczącą unijnego budżetu. – Zastrzeżenia dotyczą tego, z czego rozszerzenie Frontexu miałoby być finansowane. Istnieje obawa, że mogłoby to się odbywać kosztem funduszy spójności – mówi wiceprzewodniczący europarlamentu Zdzisław Krasnodębski (PiS). By znaleźć pieniądze na sfinansowanie nowych zadań, związanych m.in. z migracją, Komisja Europejska zdecydowała się obciąć środki na rozwój regionów w budżecie po 2021 r. Polska według projektu KE dostanie o prawie jedną czwartą mniej funduszy – 64 mld euro.
Frontex w tym roku dostał 320 mln euro. Wraz z rozszerzeniem mandatu miałby otrzymać potężny zastrzyk pieniędzy. Na kolejną siedmioletnią perspektywę budżetową agencja ma otrzymać 11 mld euro. Największym problemem Frontexu pozostaje jednak brak własnych pracowników. W maju szef agencji Fabrice Leggeri tłumaczył w rozmowie z DGP, że Frontex nie może działać szybko, bo nie ma swoich funkcjonariuszy, lecz bazuje na pogranicznikach przysyłanych przez kraje członkowskie. Ten model sprawdzał się, zanim Europa stała się celem masowej migracji. Wtedy w misje na granicach było zaangażowanych ok. 400 funkcjonariuszy. W szczycie kryzysu było ich 2 tys., teraz w misjach Frontexu bierze udział 1,5 tys. pograniczników.
– Za każdym razem musimy prosić kraje członkowskie o nowych funkcjonariuszy. Te czasem się godzą, czasem nie. My prosimy na pół roku, oni wysyłają na cztery miesiące. Na dodatek jest ciągła rotacja. Nie można oczekiwać, że granice będą skutecznie chronione, bo model przestał działać – słyszymy nieoficjalnie we Fronteksie. Dlatego Komisja Europejska chce stopniowo zwiększać liczbę funkcjonariuszy Frontexu. W 2020 r. agencja miałaby zatrudniać 10 tys. ludzi. To, czy się jednak tak stanie, zależy od zgody krajów członkowskich.

Suwerenność zagrożona?

W ocenie Krasnodębskiego w sprawie reformy Frontexu jest pole do kompromisu, ale musi on pozostać agencją pomocniczą. – Nikt nie może zastępować krajów członkowskich w pilnowaniu ich granic – mówi polityk PiS. Jak dodaje, Frontex może pomagać państwom w sytuacjach szczególnego zagrożenia, ale musi to pozostać dobrowolne. Nie wymaga to również aż tak dużych środków, bo – jak zauważa Krasnodębski – kraje same mogą wywiązywać się z obowiązku kontroli granic. – Widzimy, że Włochy szybko sobie z tym poradziły. Odkąd zmieniły swoją politykę, nastąpiło przekierowanie strumienia uchodźców z Włoch do Hiszpanii. To jest kwestia polityki wewnętrznej – podkreśla.
Rzeczniczka KE zapewnia, że proponowana przez Komisję reforma nie stanowi zagrożenia dla suwerenności europejskich państw. – Interwencje Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej będą miały miejsce w pierwszej kolejności na prośbę krajów członkowskich – zapewnia. Nie po raz pierwszy Bruksela wychodzi z propozycją wzmocnienia Frontexu. Możliwość podejmowania interwencji w wyjątkowych sytuacjach Komisja proponowała już w szczycie kryzysu uchodźczego w grudniu 2015 r., ale kraje członkowskie odrzuciły ten pomysł. – Od tamtej pory państwa wzywają do bardziej ambitnego zarządzania granicami zewnętrznymi. Dlatego Komisja ponownie odpowiedziała na to wezwanie, wychodząc z najnowszą propozycją – powiedziała Bertaud.