Szwedzcy nacjonaliści po niedzielnych wyborach mogą stać się drugą siłą w parlamencie i pogrążyć centroprawicę. Oczekiwane zwycięstwo socjaldemokratów prawdopodobnie nie wystarczy do rządzenia w ramach ich dotychczasowej koalicji z Zielonymi.

Ponad 7,2 mln Szwedów w wielu punktach, na dworcach czy w bibliotekach, głosuje przedterminowo już od 22 sierpnia. W niedzielę, w dniu wyborów, mogą jeszcze zmienić swój głos, kiedy to lokale wyborcze czynne będą od godz. 8 do 20.

W poprzednich wyborach frekwencja wyniosła ponad 80-90 proc. Pierwsze wyniki na podstawie sondaży exit poll oczekiwane są w niedzielę po godz. 20., po czym przez noc spływać będą wyniki cząstkowe. Wstępne rezultaty spodziewane są w poniedziałek.

Komentatorzy podkreślają jednak, że najpewniej długo nie będzie jasne, kto będzie rządzić Szwecją. Sondaże wskazują, że trudno o mniej lub bardziej stabilną większość według podziału na dotychczasowe bloki. "Takich wyborów, gdy nic nie wiadomo, jeszcze nie było" - takie opinie słychać wśród rozmów zwykłych Szwedów.

Od 2014 roku w Riksdagu, szwedzkim parlamencie, rządzi mniejszościowa koalicja Partii Robotniczej-Socjaldemokratów (S) oraz Partii Ochrony Środowiska-Zielonych (MP), wspierana przez Partię Lewicy (V). W opozycji znajduje się Sojusz, czyli centroprawicowe porozumienie Umiarkowanej Partii Koalicyjnej (M), Liberałów (dawniej Ludowa Partia Liberałów), Chrześcijańskich Demokratów (KD) oraz Partii Centrum (C). Trzecią siłą w parlamencie jest nacjonalistyczne i antyimigranckie ugrupowanie Szwedzcy Demokraci, które na skutek oskarżeń o szerzenie rasizmu czy kontakty z neonazistami przez wiele miesięcy pozostawało w izolacji.

Socjaldemokratyczny premier Stefan Loefven jeszcze na początku września 2015 roku podczas wiecu w Sztokholmie mówił, że jego Europa nie buduje murów, co poskutkowało przyjęciem przez Szwecję rekordowej liczby ponad 162 tys. imigrantów. W listopadzie tego samego roku szef rządu w związku z chaosem, jaki zapanował w kraju, zmuszony był wprowadzić kontrole na granicach oraz zaostrzyć przepisy migracyjne.

Po tych wydarzeniach w debacie publicznej zaczęły dominować tematy związane z trudnościami w integracji ogromnej fali uchodźców oraz wzrostem przestępczości (strzelaniny i zabójstwa w imigranckich dzielnicach).

Szwedzi zaczęli także czuć się mniej bezpiecznie, gdy 7 kwietnia 2017 doszło w Sztokholmie do zamachu terrorystycznego. Uzbek Rachmat Akiłow wjechał skradzioną ciężarówką w przechodniów, zabijając pięć osób i raniąc 14.

Innym problemem, według niektórych polityków związanym z imigracją, a zdaniem innych starzeniem się społeczeństwa, są kłopoty służby zdrowia. Przez ostatnie cztery lata dwukrotnie wydłużył się czas oczekiwania na wizytę u lekarza specjalisty.

W tych kwestiach jedyną partią, która mogła powiedzieć: "my to przewidzieliśmy", byli Szwedzcy Demokraci. Wyborcy przestali także stopniowo wstydzić się, że popierają nacjonalistów. Według badań ekspertów krytyczni wobec nadmiernej imigracji wyborcy zaczęli odpływać nie tylko od konserwatywnej Umiarkowanej Partii Koalicyjnej, ale także opuszczać Partię Robotniczą-Socjaldemokratów. Szwedzcy Demokraci uzyskali wsparcie nawet wielu związkowców z bliskiej premierowi Loefvenowi Federacji Szwedzkich Związków Zawodowych (LO).

Partii Robotniczej–Socjaldemokratom nie pomogła także afera informatyczna. Na jej skutek za granicę mogły wyciec tajne dane. W związku z tym premier był zmuszony wprowadzić zmiany w rządzie.

Wykorzystując dobrą sytuację gospodarczą, socjaldemokraci zdołali jednak podnieść wysokość zasiłków na dzieci, a także obniżyć składki na emerytury.

W sondażach przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi Partii Robotnicza–Socjaldemokraci notuje najniższe w historii poparcie na poziomie ok. 25 proc. Na drugim miejscu, w zależności od sondażu, są Szwedzcy Demokraci (18-20 proc.) lub Umiarkowana Partia Koalicyjna (ok. 18 proc.). Wzrost względem poprzednich wyborów notuje chłopska Partia Centrum (ok. 10 proc.). Na słabnących notowaniach socjaldemokratów zyskuje też postkomunistyczna Partia Lewicy (ok. 10 proc.). Pozostałe mniejsze ugrupowania mają poparcie na poziomie od 5 do 7 proc. Próg wyborczy wynosi 4 proc.

Były socjaldemokratyczny premier Szwecji Goeran Persson w wywiadzie dla dziennika "Expressen" nawołuje do powstania naturalnej - jego zdaniem - koalicji konserwatywnej Umiarkowanej Partii Koalicyjnej ze Szwedzkim Demokratami. Przewodniczący konserwatystów Ulf Kristersson odrzuca jednak taką możliwość. Według ekspertów Partia Robotnicza-Socjaldemokraci mogłaby pójść w kierunku centrum i rozmawiać z Partią Centrum oraz Liberałami. Przed wyborami żadne z ugrupowań nie składa jednak konkretnych deklaracji.