Państwowe media Korei Płn. ostrzegły w piątek, że do planowanego na sierpień spotkania krewnych rozdzielonych w czasie wojny koreańskiej może nie dojść, jeśli Seul nie odeśle do kraju 12 północnokoreańskich kelnerek, przebywających w Korei Południowej.

12 kobiet, które pracowały wcześniej w restauracji w chińskim mieście Ningbo, przybyło do Korei Płd. w kwietniu 2016 roku. Według Seulu kobiety osiedliły się tam z własnej woli, tymczasem Pjongjang twierdzi, że zostały uprowadzone, i domaga się ich natychmiastowego powrotu.

„Jeśli kwestia repatriacji naszych obywatelek nie zostanie jak najszybciej rozwiązana, może to być przeszkodą nie tylko dla planowanych spotkań rozdzielonych rodzin z obu Korei, ale również dla całości relacji międzykoreańskich” - podał portal Uriminzokkiri, uznawany za organ propagandowy komunistycznego reżimu.

Ministerstwo ds. zjednoczenia w Seulu odmówiło komentarza w sprawie tych ostrzeżeń północnokoreańskich mediów – podała agencja Yonhap.

Tymczasem w prasie zachodniej i południowokoreańskiej narastają spekulacje, że część kelnerek mogła faktycznie zostać oszukana, gdy jechały do Korei Płd. Niezależny ekspert ONZ ds. praw człowieka w Korei Płn. Tomas Ojea Quintana powiedział dziennikarzom po spotkaniu z kobietami, że niektóre z nich wyznały, iż nie zdawały sobie sprawy, dokąd zmierzają, gdy opuściły Chiny.

„Niektóre z nich zostały zabrane do Republiki Koreańskiej, nie wiedząc, że tutaj jadą (…). Jeśli zostały zabrane wbrew ich woli, może to być uznane za przestępstwo. Obowiązkiem rządu Republiki Koreańskiej jest zbadać (sprawę)” - powiedział Quintana, używając formalnej nazwy Korei Płd.

Pjongjang wielokrotnie uzależniał wznowienie programu łączenia rozdzielonych rodzin od repatriacji 12 kelnerek. Ostatnie spotkanie w ramach tego programu odbyło się w 2015 roku.

W kwietniu przywódca Korei Płn. Kim Dzong Un i prezydent Korei Płd. Mun Dze In uzgodnili, że program łączenia rodzin zostanie wznowiony. Niedawno delegacje obu krajów ustaliły, że kolejne spotkanie rozdzielonych krewnych odbędzie się w sierpniu w północnokoreańskich Górach Diamentowych, a udział weźmie w nim po 100 osób z obu stron granicy.

Sprawa łączenia rodzin rozdzielonych przez wojnę z lat 1950-53 budzi w Korei Płd. olbrzymie emocje. Do udziału w tego rodzaju wydarzeniach, które umożliwiają chwilowe spotkania z krewnymi, zgłaszają się głównie sędziwi Koreańczycy, którzy chcieliby jeszcze raz zobaczyć swoich bliskich przed śmiercią.

Po zakończeniu działań wojennych i podpisaniu rozejmu obie Koree zakazały swoim obywatelom odwiedzania krewnych po przeciwnej stronie granicy bez zezwolenia. Blisko 20 tys. Koreańczyków wzięło udział w 20 spotkaniach, zorganizowanych przez oba kraje od 2000 roku.

Taka liczba spotkań nie mogła spełnić potrzeb krewnych po obu stronach granicy, którzy w większości przekroczyli już 80. rok życia. Według południowokoreańskiego ministerstwa ds. zjednoczenia spotkania z bliskimi nie doczekało ponad 75 tys. spośród 132 tys. obywateli tego kraju, którzy się zgłaszali. Żaden z uczestników poprzednich spotkań nie miał drugiej okazji, by zobaczyć krewnych.

Od zakończenia wojny ponad 31 tys. Koreańczyków z Północy zbiegło do Korei Południowej z powodów politycznych, finansowych i innych – wynika z danych południowokoreańskiego rządu. Seul nigdy nie odsyłał uciekinierów z powrotem do KRLD, choć niewielka ich liczba wróciła na Północ z własnej woli, nie będąc w stanie przystosować się do życia w Korei Płd. – podała AP.