Na szczycie w Helsinkach prezydent USA Donald Trump zachowywał się jak marionetka przywódcy Rosji Władimira Putina - ocenia we wtorek izraelski "Haarec". Przewiduje, że "Ameryka nie wybaczy" tego Trumpowi, a samo spotkanie może nie przynieść żadnych efektów.
Szczyt stał się "nowym najgorszym momentem prezydentury Trumpa i może stać się także jej punktem zwrotnym" - pisze "Haarec" w analizie. Zdaniem gazety Ameryka, z wyjątkiem zagorzałych zwolenników Trumpa, "nie wybaczy prezydentowi, który stał ramię w ramię z autorytarnym rywalem pokroju Putina, bronił go zamiast potępiać i zamiast tego krytykował własny kraj".
"Nawet jeśli Trump nie jest Putinowi niczego winien, (...) wyglądał i zachowywał się jak jego służący albo marionetka" - ocenia dziennik.
"Rozdęte ego" Trumpa - pisze - kazało mu uznać spotkanie w Helsinkach za wielki sukces i uniemożliwia mu "racjonalną odpowiedź na zarzuty w sprawie ingerowania przez Rosję w wybory (prezydenckie w USA) w 2016 roku". "Nawet jeśli Trump nie miał udziału w tych ingerencjach (...) ani nic o nich nie wiedział, jego obsesja na punkcie własnej osoby i potrzeb powstrzymuje go przed uznaniem wagi" tych oskarżeń i wiążących się z nimi zagrożeń, a jego "próżna obawa przed zdelegitymizowaniem jego wyborczego zwycięstwa" sprawia, że woli zapewnienia Putina od jednoznacznych wniosków własnej administracji w tej sprawie - wskazuje "Haarec".
Izraelski dziennik przypomina ostatnie obraźliwe i dzielące wypowiedzi Trumpa pod adresem sojuszników USA w Europie, wskazując jednocześnie, że nie wspomniał on o przewinach Rosji, takich jak aneksja Krymu, wspieranie reżimu w Syrii, użycie broni biologicznej na terytorium Wielkiej Brytanii czy prześladowanie dziennikarzy w Rosji.
Jak zauważa "Haarec", "wygląda na to, że tylko Izrael jest wyłączony ze zwyczajowej krytyki Trumpa pod adresem sojuszników". W tym kontekście przypomina artykuł amerykańskiego tygodnika "New Yorker", w którym twierdzi się, że to Izrael nalegał na zawarcie porozumienia między Trumpem i Putinem, dzięki któremu USA miałyby znieść antyrosyjskie sankcje w zamian za pomoc Rosji w usunięciu irańskiej obecności wojskowej z sąsiadującej z państwem żydowskim Syrii, kosztem relacji amerykańsko-europejskich. "Artykuł dostarcza możliwego motywu Izraela zwolennikom teorii spiskowych, którzy wierzą, że Jerozolima współdziałała z Moskwą w próbach zdyskredytowania (Hillary) Clinton i zapewnienia Trumpowi zwycięstwa w wyborach" - wskazuje "Haarec".
Dziennik ocenia, że w "normalnych czasach szczyt z udziałem przywódców USA i Rosji wywoływałby wielkie oczekiwania, a nie podejrzenia i obawy, do których po wystąpieniu Trumpa na konferencji prasowej (po spotkaniu z Putinem) doszło niemałe obrzydzenie".
"Skoro jednak Trump jest prezydentem, to nie są normalne czasy. (...) (Na szczycie) Rosję reprezentował zdeterminowany i podstępny przywódca, który użyje wszelkich sposobów, by przywrócić swój kraj do dawnej świetności, podczas gdy Stany Zjednoczone reprezentował płytki i impulsywny prezydent, który - jak się wydawało - robił wszystko, by jego odpowiednik mógł osiągnąć swoje cele" - pisze "Haarec".
Jak ocenia, Trump w Helsinkach działał według identycznego schematu, co podczas czerwcowego szczytu z dyktatorem Korei Północnej Kim Dzong Unem - także w przypadku Putina przełamał izolację autorytarnego przywódcy na arenie międzynarodowej, "nie żądając ani nie uzyskując niczego w zamian", chwalił go i "zasugerował dalsze przełomy, które wkrótce, podobnie jak w przypadku Korei Płn., mogą okazać się niewiele więcej niż pobożnym życzeniem".
Można pocieszać się, że w ostatecznym rozrachunku nie liczą się wypowiedzi Trumpa, lecz działania jego administracji - pisze "Haarec" - ale w ten sposób lekceważy się "ogromne znaczenie postawy prezydenta" i ignoruje fakt, że "USA są coraz częściej postrzegane jako państwo dysfunkcyjne, podczas gdy Rosja i inne kraje rywalizujące (z USA) są jak prowadzone pewną dłonią statki, na których rozkazy kapitana nie są nigdy kwestionowane". (PAP)