W stosunkach międzyludzkich umiejętność przyznania się do błędu jest oznaką dojrzałości. Czego oznaką jest wczorajszy cwał rządzących zakończony uchwaleniem w ciągu zaledwie dwóch godzin nowelizacji ustawy o IPN? Ani dojrzałość, ani polityczna mądrość nie są tu pojęciami, które nasuwają się jako pierwsze.



Po raz kolejny przekonaliśmy się, że kiedy politycy mówią, że ustawa została głęboko przemyślana, oparta na analizach i konsultacjach – to znaczy tylko tyle, że mówią. Dziś możemy być już pewni, że nieoczekiwane przyjęcie w styczniu kontrowersyjnych przepisów o karaniu za kłamliwe obciążanie Polski winą za Holokaust było dyktowane czystą polityką, nie względami słuszności. Nie było analiz, konsultacji, przemyśleń. Była gra jednych obliczona na to, by drugim coś udowodnić / wsadzić ich na minę / pokazać swoją przewagę. Wystarczyła zmiana atmosfery / kierunku wiatru / humoru, by w ciągu dwóch godzin wyrzucić do kosza zapisy, za które jeszcze miesiąc temu chcieliśmy dać się pokroić. Które pół roku temu były koronnym dowodem naszej suwerenności. Przywracaniem dziejowej sprawiedliwości. Wstawaniem z kolan.