Nasza armia miała kupić co najmniej trzy nowe okręty podwodne. Zamiast tego już wkrótce możemy nie mieć żadnego.
Uroczystość nie była radosna. Pożegnania rzadko takie są. – Dziś po raz ostatni miałem zaszczyt podnieść biało-czerwoną banderę, którą tak dumnie ORP Kondor prezentował na morzach i oceanach oraz w wielu portach zagranicznych, gdzie sławił dobre imię polskiego podwodniaka – mówił 20 grudnia ubiegłego roku komandor podporucznik Marek Walder, który pełnił wówczas obowiązki dowódcy okrętu.
Osiągnięcia wysłużonej, bo już ponad 50-letniej, wręcz muzealnej, jednostki są imponujące. Prawie 200 wyjść w morze, ponad 40 tys. przebytych mil morskich, niemal 600 dni na morzu, większość pod wodą. Bandera, tak jak w przypadku innych okrętów kończących służbę, trafi do Muzeum Marynarki Wojennej. A to nie koniec wzbogacania się tej placówki w podobne eksponaty – wkrótce dołączą kolejne. Jeszcze w tym roku wycofany zostanie drugi z czterech polskich okrętów podwodnych typu Kobben, a najpóźniej w 2020 r. ostatnie dwa. Wtedy w służbie zostanie pozostanie nam tylko większy od nich Orzeł, który w 1986 r. otrzymaliśmy „w prezencie” od ZSRR. Z tym że w wyniku różnych zawirowań, jak choćby ubiegłoroczny pożar na jego pokładzie, okręt jest remontowany od 2014 r. Wśród znawców tematu wielu wątpi w to, by ta jednostka jeszcze kiedykolwiek wyszła w morze.
Pozostało
96%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama