„Tak, jak obiecałem, natychmiast zrzekam się immunitetu w sprawie przekroczenia prędkości na S3. Żałuję tego, co zrobiłem, i taka sytuacja nie powtórzy się więcej. Jeszcze raz przepraszam” – przekazał Mejza. Podkreślił, że nie zamierza chować się za immunitetem.

Poseł pędził z prędkością 200 km/h

Mejza został zatrzymany w poniedziałek na trasie ekspresowej S3 koło Polkowic na Dolnym Śląsku za prawie dwukrotne przekroczenie dozwolonej prędkości – jechał z prędkością 200 km/h przy dozwolonej prędkości 120 km/h. Policja chciała go ukarać mandatem w wysokości 2,5 tys. zł i 15 punktami karnymi, jednak poseł zasłonił się immunitetem i mandatu nie przyjął. W związku z nieprzyjęciem mandatu policja zawnioskowała o uchylenie posłowi immunitetu – wniosek z dolnośląskiej komendy trafił do KGP.

Do sprawy odniosło się wielu polityków, w tym premier Donald Tusk, który wyraził przekonanie, że poseł poniesie konsekwencje. – Jak ktoś w takich sytuacjach zasłania się legitymacją poselską, to jest tak głupie, że nawet nie chce mi się tego komentować – dodał. Rzecznik PiS Rafał Bochenek poinformował natomiast PAP, że sprawa przekroczenia prędkości przez Mejzę będzie analizowana przez partyjną komisję etyki. Zwrócił jednocześnie uwagę, że „Łukasz Mejza w swoim stylu, ale mimo wszystko publicznie przeprosił za swoje zachowanie”.

W pierwszym, wtorkowym oświadczeniu Mejza tłumaczył, że mandatu nie przyjął tylko dlatego, że spieszył się na lotnisko i czas potrzebny na jego wypisanie sprawiłby, że na pewno spóźniłby się na samolot. Większość czwartkowego oświadczenia poseł PiS poświęcił natomiast przypominaniu sytuacji, w których inne osoby publiczne, w tym politycy, miały problemy z prawem.

„Podkreślam, że nie jestem jakimś Grodzkim, aby chować się za immunitetem czy mdleć. Chcę jednocześnie podkreślić wszystkim rozemocjonowanym komentatorom, że w parlamencie powinny być rozstrzygnięte znacznie bardziej poważne sprawy immunitetowe, dotyczące, według prokuratury, znacznie cięższych przestępstw, aniżeli przekroczenie prędkości, takie jak np. sprawa Grodzkiego czy Giertycha” – napisał.

Poseł Mejza przyznał się do winy

Stwierdził również, że sam przekroczył prędkość – „pewnie jak większość Polaków, chociaż raz w swoim życiu” – „na drodze szybkiego ruchu czy autostradzie”. „Dlatego nie życzę sobie, aby zestawiać mnie z Tuskiem czy Schetyną, którzy aż ponad dwukrotnie przekraczali prędkość w terenie zabudowanym, co jest potencjalnym morderstwem drogowym” – stwierdził.

Mejza zobowiązał się do zapłaty równowartości mandatu, czyli 2,5 tys., na cel związany z pomocą ofiarom wypadków drogowych”. Zadeklarował również, że „natychmiast” ureguluje też mandat lub grzywnę.

Obecnemu premierowi Donaldowi Tuskowi zatrzymano prawo jazdy na trzy miesiące w 2021 r., kiedy to przekroczył prędkość, jadąc ponad 100 km/h w terenie zabudowanym. „Jest przekroczenie przepisu drogowego, jest kara zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji” – napisał na portalu X Tusk w listopadzie tamtego roku.

Podobna sytuacja w 2022 r. spotkała b. lidera PO Grzegorza Schetynę. „Potwierdzam, że straciłem dziś prawo jazdy na trzy miesiące. Nie zasłaniałem się immunitetem, przyjąłem z pokorą pierwszy od ponad 25 lat mandat. Byłem przekonany, że opuściłem już teren zabudowany. Popełniłem błąd. Przepraszam” – informował w sierpniu 2022 r. (PAP)