Po niedzielnej elekcji Władimir Putin będzie najdłużej panującym przywódcą Rosji od czasów Józefa Stalina. Dla Rosjan jest symbolem małej stabilizacji. Niezależnie od sankcji.
Po niedzielnej elekcji Władimir Putin będzie najdłużej panującym przywódcą Rosji od czasów Józefa Stalina. Dla Rosjan jest symbolem małej stabilizacji. Niezależnie od sankcji.
Obecny prezydent w niedzielę może być pewny reelekcji. W dużej mierze dlatego, że Rosja znalazła modus operandi w warunkach konfrontacji z Zachodem, a jej gospodarka – mimo niekorzystnych trendów na rynku surowców energetycznych i sankcji – nie upadła. Zadziałała putinomika.
Jeszcze w 2014 r. – gdy spadły ceny surowców, wymiana handlowa, inwestycje oraz wyhamowało finansowanie programów zbrojeniowych – spekulowano na temat niepewnej przyszłości Władimira Putina. Analizowano wariant, w którym prezydent będzie musiał podzielić się władzą lub zostanie od niej odsunięty. Dziś jest jasne, że taki rozwój wydarzeń nie wchodzi w grę.
Inflacja jest na rekordowo niskim poziomie, a budżet zbilansowany. Jak pisze Chris Miller na łamach „Foreign Affairs”, to podstawa strategii przetrwania, która opiera się na trzech filarach. Pierwszy to wspomniane wcześniej ścisłe trzymanie się celów inflacyjnych i poziomu długu publicznego i deficytu. W 2014 r. połowa wpływów budżetowych Rosji pochodziła ze sprzedaży ropy i gazu. Dziś – po swoistej polityce austerity i cięciach wydatków – zaledwie 25 proc. Inflacja w lutym wyniosła 2,2 proc. Wsparto również rubla, podnosząc stopy procentowe. Drugi filar w dużej mierze wynika z pierwszego i dotyczy zapewnienia stabilności wypłat emerytur (niska inflacja oznacza utrzymanie ich wartości) oraz walki z bezrobociem (władze pozwoliły na obniżenie płac, ale nie na zamykanie przedsiębiorstw). Trzeci filar opiera się na nieingerencji państwa w gospodarkę, jeśli jego interesy nie stoją w sprzeczności z tym, czego chcą przedsiębiorcy. Nie ma również presji na kreowanie wysokiego wzrostu gospodarczego, gdyż byłoby to sprzeczne z zachowawczą polityką budżetową i inflacyjną. „Taki system nie sprawi, że Rosja będzie bogata. Niemniej jednak zapewnia elicie utrzymanie sterów władzy i stabilność” – pisze Miller.
To taktyka zupełnie odmienna od tej zastosowanej w 1999 r., gdy Władimir Putin przejmował, a następnie utrwalał władzę. Wówczas doszło do umocnienia sektora siłowego kosztem oligarchów i ponownego rozdziału własności, co znalazło swój finał w zablokowaniu fuzji dwóch energetycznych gigantów Jukosu (Michaiła Chodorkowskiego) z Sibnieftią (Romana Abramowicza) i aresztowaniu w 2003 r. tego pierwszego (oligarcha w 2001 r. założył fundację Otwarta Rosja, która mogła być zalążkiem sił alternatywnych wobec prezydenta). Na tamtym etapie Kreml narzucił biznesowi swoje reguły gry. Dziś chodzi o utrzymanie status quo.
Według „FA” analiza tamtego etapu jest kluczowa do tego, by zrozumieć, dlaczego system władzy przetrwał sankcje i załamanie cen surowców. Dwumiesięcznik porównuje dwa modele autokracji oparte na eksporcie surowców – bankrutującą Wenezuelę i Rosję. Pierwszy oparty jest na niejasnych regułach i kaprysach władzy. Drugi jest systemem zasad wypracowanych podczas rozprawy z Jukosem i względnej przewidywalności (zasad generalnie respektowanych przez najważniejszych uczestników systemu władzy). Warto również przypomnieć, że w 1999 r. dochód per capita w Wenezueli był wyższy niż w Rosji (4077 dol. w stosunku do 1330). To samo dotyczy ratingów i tego, jak agencje postrzegały wiarygodność obydwu państw oraz ich pozycję na arenie międzynarodowej. Dziś Wenezuela jest państwem upadłym. Rosja pozostaje w izolacji, ale anektowała Krym i z sukcesem kończy operację ekspedycyjną w Syrii.
Na korzyść Putina w gospodarce grają również wyniki w handlu międzynarodowym. Tę kwestię szczegółowo przedstawia Francesco Giumelli z Uniwersytetu w Groningen i autor opracowania „The Redistributive Impact of Restrictive Measures on EU Members: Winners and Losers from Imposing Sanctions on Russia”. Jego zdaniem po aneksji Krymu i gwałtownym załamaniu w handlu między państwami UE i Rosją sytuacja w tej dziedzinie zaczyna wracać do stanu sprzed kryzysu. Trend odwrócił się w 2017 r., co potwierdzają dane Eurostatu. Handel UE – Rosja przed nałożeniem sankcji w 2014 r. był wart rocznie 285 mld euro. W 2016 r. spadł do 181 mld. Jednak jeśli porównać pierwsze półrocze 2016 r. z analogicznym okresem 2017 r., widać wzrost o 27 mld euro. Mimo zagarnięcia Krymu, pogorszenia relacji Moskwa – Londyn na tle zabójstw dokonywanych – jak podejrzewa rząd brytyjski – przez wywiad Federacji Rosyjskiej, sytuacja zaczyna się stabilizować. Te wszystkie czynniki grają na Putina, który w poniedziałek rozpocznie swoją czwartą lub – jeśli traktować Dmitrija Miedwiediewa jako figuranta – piątą kadencję.
Zachowawcza polityka budżetowa i inflacyjna dają władzy stabilność
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama