W regionie zaczyna się usuwanie szkód i szacowanie kosztów, które wywołał rekordowo silny huragan.
Podczas gdy Irma wytraca siłę nad stanem Georgia, mieszkańcy Florydy powoli zaczynają wracać do domów. Huragan pozostawił po sobie powyrywane drzewa, domy pozbawione dachów, łodzie wyrzucone na brzeg, poniszczone stacje benzynowe. W wielu miejscach zniszczenia spotęgowały powodzie.
Podstawowym zadaniem lokalnych władz jest teraz jak najszybsze przywrócenie dostaw energii elektrycznej. Irma pozbawiła prądu sześć milionów (z 36 ogółem) mieszkańców Florydy oraz prawie 200 tys. mieszkańców leżącej bardziej na północ Georgii. Równie ważne jest zapewnienie przejezdności dróg, na których leżą powyrywane z korzeniami drzewa i naniesione przez wiatr śmieci. Władze muszą przed powrotem ewakuowanych mieszkańców ocenić m.in. stan mostów, które mogły zostać poważnie naruszone przez żywioł.
Biorąc pod uwagę ilość prac porządkowych oraz napraw do wykonania, władze oraz dostawcy usług mieli wczoraj dla mieszkańców tylko jeden przekaz: cierpliwości.
Obroniona Tampa
Tam, gdzie to już było możliwe – a więc na terenach, które nie znalazły się pod wodą – siły porządkowe zbierały informacje, czy wszystko w porządku u osób, które nie zdecydowały się na ewakuację. Tak jak w przypadku poprzednich huraganów, policja była szczególnie uczulona na większe prawdopodobieństwo kradzieży. Tylko w Miami dokonano z tego powodu już kilkunastu aresztowań. „Zobaczcie, jak to się skończyło dla tych panów” – brzmiał podpis pod zdjęciem kilku rabusiów w celi zamieszczonym na Twitterze przez policję w Miami.
Na razie nikt nie stara się podjąć wyceny szkód spowodowanych przez huragan. Coraz częściej mówi się jednak, że nie będą tak wysokie, jak się obawiano. Irma nie uderzyła bezpośrednio w żadną aglomerację, chociaż w wielu punktach stanu (np. w Miami) wiatr osiągał prędkość 160 km/h.
– Tej nocy mieliśmy wyjątkowe szczęście – ocenił Bob Buckhorn, burmistrz położonego na zachodnim wybrzeżu Florydy miasta Tampa i jednocześnie głównego ośrodka liczącej trzy miliony mieszkańców aglomeracji. – Nie tylko udało nam się uniknąć nieszczęścia, ale wyszliśmy z tego obronną ręką. Powodzie wystąpiły tylko gdzieniegdzie. Musimy też pousuwać drzewa i inne pozostałości – nie chcę powiedzieć, że straty są nieznaczne, ale łatwe do opanowania – oceniał włodarz.
Oczywiście nie wszyscy samorządowcy podzielali optymizm burmistrza Tampy. W północno-zachodniej części stanu, w tym w okolicach Jacksonville – największym mieście Florydy pod względem liczby ludności – doszło do rekordowych powodzi. Duże zniszczenia Irma spowodowała również na Florida Keys, paśmie wysepek na południowym krańcu stanu. Sytuacja jest tam na tyle trudna, że wodę pitną i żywność na razie można dowieźć tylko z powietrza lub drogą morską. Władze zdecydowały bowiem o wstrzymaniu ruchu na przeprawie łączącej wysepki ze stałym lądem, dopóki nie zostanie przeprowadzona kontrola stanu technicznego. Dopiero przed południem czasu lokalnego pogoda poprawiła się na tyle, że można było ocenić skalę zniszczeń z powietrza.
Pomoc federalna
Floryda otrzymała już dostęp do federalnych środków, z których władze stanowe będą mogły pokryć trzy czwarte kosztów związanych z usuwaniem szkód. Tak się składa, że wczoraj USA upamiętniały również rocznicę zamachów 11 września. – Kiedy Amerykanie są w potrzebie, potrafimy połączyć swoje siły i wtedy naprawdę jesteśmy jednym krajem – wspomniał poszkodowanych przez Irmę podczas uroczystości w Pentagonie prezydent Donald Trump.
Niektórzy analitycy jeszcze przed uderzeniem Irmy szacowali, że huragan może spowodować straty w wysokości nawet 300 mld dol., z czego połowę stanowiłby koszt uszkodzonego lub zniszczonego mienia, który poniosłyby firmy ubezpieczeniowe. Takie straty czyniłyby z Irmy najbardziej kosztowny huragan, jaki spotkał USA. Katrina, która nawiedziła Nowy Orlean w 2005 r., spowodowała straty w wysokości ok. 160 mld dol. Harvey, który niedawno pustoszył Teksas, kosztował 100 mld dol. Andrew, który uderzył we Florydę w 1992 r., niecałe 50 mld dol.
Znacznie gorsza sytuacja jest na karaibskich wyspach, które Irma nawiedziła przed przybyciem na Florydę. Według doniesień agencji Reuters, huragan kosztował życie co najmniej 10 osób na Kubie. Jeszcze gorzej jest na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych, gdzie Irma zrównała z ziemią całe osady. Premier terytorium Orlando Smith powiedział, że bez wszechstronnego pakietu na rzecz odbudowy z Londynu powrót do normalności nie będzie możliwy. Wysłanie dodatkowych kontyngentów wojska i żandarmerii zapowiedziały również rządy Francji i Holandii, których zamorskie terytoria zostały dotknięte przez Irmę. W niektórych miejscach brakuje wody pitnej i żywności. Na Karaibach zginęło ponad 30 osób.
Irma pozbawiła prądu 6 mln mieszkańców Florydy