To działania tureckiego rządu uniemożliwiają członkostwo tego kraju w UE - oświadczyła w poniedziałek Komisja Europejska zastrzegając, że decyzja w sprawie ewentualnego zakończenia rozmów akcesyjnych należy do państw członkowskich.

Temat ten pojawił się znowu po niespodziewanym, niedzielnym oświadczeniu kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która w przedwyborczej debacie z kontrkandydatem do urzędu kanclerskiego Martinem Schulzem opowiedziała się za zakończeniem rozmów akcesyjnych z Turcją.

Rzecznik KE Margaritas Schinas mówił w poniedziałek, że szef Komisji Jean-Claude Juncker już w ubiegłym tygodniu na spotkaniu z unijnymi ambasadorami podkreślał, że Turcja "w olbrzymich krokach odchodzi od Europy".

"Chciałbym, aby Turcy zdawali sobie sprawę, że to obecny rząd uniemożliwia Turcji wejście do UE" - przypomniał Schinas słowa Junckera. Komisja Europejska dotąd nie zdecydowała się na zamrożenie rozmów, mimo że wzywał ją do tego Parlament Europejski. Rzecznik KE zaznaczył, że decyzję w sprawie rozmów z Turcją podejmą państwa członkowskie.

"Jesteśmy bardzo zaniepokojeni rozwojem wydarzeń. Nasze wsparcie dla Turcji - i tu powtarzam słowa przewodniczącego - nie jest bezgraniczne i bezwarunkowe - ostrzegł Schinas. - Bardzo wiele się wydarzyło w ostatnich miesiącach i musimy być w stanie zastanowić się nad tymi sprawami spokojnie".

Juncker ma mówić o Turcji podczas swojego przyszłotygodniowego przemówienia o stanie UE, które wygłosi w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. Choć coraz gorsze relacje Ankary z Berlinem, a także przedwyborcza presja spowodowały zaostrzenie stanowiska niemieckich polityków wobec Turcji, UE potrzebuje tego kraju, aby powstrzymywać napływ uchodźców.

Od kiedy w marcu 2016 r. podpisano porozumienie unijno-tureckie w tej sprawie, problem z przedostającymi się uchodźcami z wybrzeża tureckiego na greckie wyspy na Morzu Egejskim praktycznie zniknął.

W ostatnich tygodniach coś się jednak zmieniło - do Grecji znowu zaczęło przybijać nieco więcej nielegalnych przybyszy. Grecka gazeta "Kathimerini", powołując się na źródła rządowe, podała, że w ubiegły weekend na tamtejsze wyspy przedostało się z terytorium Turcji 493 imigrantów. 305 osób wylądowało na brzegach wyspy Lesbos, 29 na Chios, a 159 – na Samos. W tym samym czasie władze greckie odesłały do Turcji 286 imigrantów.

Rzeczniczka KE ds. migracji Thove Ernst przyznała w poniedziałek, że Komisja dostrzegła nieznacznie wyższy napływ osób do Grecji w ciągu ostatnich tygodni, ale - jak podkreśliła - liczby są wciąż dużo niższe niż w tym samym okresie w ubiegłym roku.

Od kiedy porozumienie UE z Turcją weszło w życie, napływ nielegalnych migrantów i osób chcących szukać azylu z Turcji do Grecji spadł o 97 proc. Komisja podkreśla, że fale migracyjne potrafią się różnić nawet z dnia na dzień, bo wpływa na nie wiele czynników. Jednym z nich jest pogoda, ale skuteczne monitorowanie wybrzeża przez tureckie służby potrafi powstrzymać przemytników nawet w czasie dobrej pogody.

Rzeczniczka podkreśliła, że KE nie widzi na tym etapie żadnych przesłanek, że doszło do zmiany w polityce Turcji w sprawie porozumienia gwarantującego powstrzymanie napływu uchodźców do UE. "Nawet jeśli podczas lata mamy niewielki wzrost w napływie osób, to jest on mniejszy niż w tym samym okresie zeszłego roku" - podkreśliła Ernst.

Relacje na linii Bruksela-Ankara pogorszyły się po ubiegłorocznej udaremnionej przez władze próbie zamachu stanu w Turcji, czego następstwem było aresztowanie ponad 50 tys. ludzi i obejmujące ponad 150 tys. osób czystki w aparacie państwowym.

W szczególnie głębokim kryzysie są stosunki niemiecko-tureckie. W tureckich więzieniach przetrzymywanych jest z powodów politycznych 12 Niemców, z których część ma podwójne obywatelstwo, a część wyłącznie niemieckie paszporty.

Turcja prowadzi negocjacje akcesyjne z UE od 2005 roku; od tamtej pory postęp w rozmowach jest niewielki. Porozumienie unijno-tureckie dotyczące powstrzymania fali uchodźców przewidywało wprawdzie otwarcie kolejnych rozdziałów negocjacyjnych, ale złe relacje (opór Turcji przed zmianą swojego prawa czy represje wobec przeciwników władz) nie pozwoliły na pójście do przodu. W listopadzie 2016 roku Parlament Europejski wezwał Komisję Europejską do formalnego zamrożenia negocjacji z tym krajem, czego dotychczas KE nie zrobiła.