Po wyborach we Francji jest ryzyko marginalizacji Polski. Warszawa chce współpracy z Niemcami, ale jest coraz bardziej nieufna wobec zachodniego sąsiada. Potrzebowalibyśmy teraz więcej współpracy z Polską, ale są czynniki i tematy, które to komplikują – mówi dr Kai-Olaf Lang, ekspert ds. Europy Środkowej i Wschodniej z niemieckiego Instytutu Polityki Międzynarodowej i Bezpieczeństwa w Berlinie.
Jak w Niemczech odbierany jest temat reparacji wojennych podejmowany na nowo przez PiS?
Ta kwestia ma bardzo duży potencjał irytacji. Ci, którzy zajmują się Polską, wiedzą, że jest to temat, który pojawia się regularnie co kilka lat. Są w Polsce siły, które to bardziej podkreślają z różnych względów. Takie działanie ma pewną funkcję. Natomiast szersza publiczność w RFN może patrzeć na podniesienie tej kwestii z pewnym zdumieniem, bo wychodzi na to, że sprawy dwustronne, związane z tragiczną przeszłością są co prawda ważne, ale nie są częścią politycznego sporu.
Zatem według pana czemu służy temat reparacji?
Jest kontrargumentem wobec ewentualnej krytyki Niemiec odnośnie do np. reform wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Ma podkreślić, że Niemcy pod ciężarem winy nie mają moralnego prawa wypowiadać się na temat tego, co robi demokratycznie wybrany rząd w Polsce. Poza tym, jak pokazują sondaże, kwestia odszkodowań i reparacji ma rezonans w szerszych kręgach polskiego społeczeństwa. W Polsce temat reparacji mobilizuje i jednocześnie odwraca uwagę od innych spraw.
Jak obecnie postrzegana jest Polska w Niemczech?
Jest kluczowym partnerem w UE dla Niemiec niezależnie od tego, jaki ma akurat rząd. Oba kraje łączą silne więzy ekonomiczne i społeczne, a Polska jest ważnym graczem w UE. Ma potencjał, wagę polityczną i może odgrywać ważną rolę w kluczowych europejskich politykach, np. w polityce wschodniej albo w energetyce. Obecny rząd twardo broni tego, co uważa za polski interes i w sposób zasadniczy urzeczywistnia wewnętrzną, w cudzysłowie, naprawę państwa. O ile walka o własne cele i reformy wewnętrzne są sprawami codziennymi w Unii Europejskiej, o tyle obecne podejście Warszawy charakteryzuje się często postawą nieelastyczną albo reaktywną. Innymi słowy: Polska działa jakoby w defensywie, chroniąc własną suwerenność, i próbuje montować przeciwwagę przeciw domniemanej dominacji Niemiec w Europie. Polska przez długi czas była krajem dobrych newsów jako członek UE. Kraj, który odniósł sukces gospodarczy i makroekonomicznie poradził sobie z kryzysem finansowym. Polska była państwem może nie do końca docenianym politycznie, może trochę zaniedbanym w czasach kryzysu zadłużeniowego, kiedy to cała uwaga w Niemczech poświęcana była południu Europy, także Francji. Ale w relacjach polsko-niemieckich doszło do normalizacji i wielowymiarowego współdziałania, szczególnie w kontekście wspólnego członkostwa w Unii Europejskiej. Na tle ogólnie bardzo dobrego wizerunku Polski jako partnera teraźniejsze otrzeźwienie jest szczególnie duże. Dziś Polska próbuje prowadzić tzw. politykę podmiotową. I to jest w porządku. Po stronie rządu Beaty Szydło są wątpliwości odnośnie do roli Niemiec w Europie. Ja rozumiem, że nie każdy musi lubić RFN, oraz to, że każdy rząd broni interesów swojego kraju, ale trzeba to robić tak, aby nie przeoczyć tego, co jest wspólną wartością, czyli Unii Europejskiej.
Czy brak zgody Polski dotyczący kwot uchodźców jest dla Niemiec problemem?
Polska nie jest jedynym krajem, który sprzeciwia się kwotom. Cała Grupa Wyszehradzka ma spójne stanowisko w tej kwestii. Z tym tematem można żyć. To nie jest najbardziej trująca sprawa w naszych relacjach. Ale zawsze chodzi też o to, jak się wyartykułuje krytykę. Lansowana przez Grupę Wyszehradzką koncepcja solidarności elastycznej jest niekoniecznie pomysłem negatywnym. Pytanie jednak, czy tej elastycznej solidarności było wystarczająco. Kwestia uchodźców będzie miała reperkusje w dalszej integracji europejskiej. Zawsze kiedy Polska i inne kraje Europy Środkowej będą chciały wsparcia. Jednym z obszarów, gdzie to ewentualnie zobaczymy, mogą być tzw. ramy finansowe. Czyli kolejny budżet UE.
Czy Niemcy będą optować za ograniczaniem tego budżetu i funduszy płynących do Polski i Europy Środkowej?
Będą takie głosy. Generalnie jednak Niemcy rozumieją, że fundusze spójności i polityka regionalna mają inną logikę. Powiązania Niemiec z Europą Środkową sprawiają, że Niemcy też odnoszą korzyści z tych funduszy. To raczej Włochy i Grecja mogą domagać się większego finansowania uchodźców.
Które tematy są trujące w relacjach polsko-niemieckich?
Tematy trudne to imigracja, energetyka, klimat. Można jednak nimi zarządzać i je rozwiązywać. Poza tym obawy Polski dotyczące zbliżenia Niemiec z Rosją. Równocześnie są to przykłady, które pokazują, że mimo różnic można współdziałać. Niemcy aktywnie poparły sankcje wobec Rosji i stacjonowanie wojsk NATO w Polsce i krajach bałtyckich. Trujące są tematy dotyczące historii, jeżeli nie są omawiane wspólnie, oraz przekonanie części polskiego rządu, że Niemcy chcą ograniczać w Polsce reformy.
Obserwujemy zbliżenie Niemiec i Francji po objęciu stanowiska prezydenta przez Emmanuela Macrona. Czy Polska w ramach tego procesu zostanie odsunięta na dalszy tor, a może wręcz będzie izolowana?
To jest moment, w którym Niemcy tak naprawdę byłyby zainteresowane głębszą współpracą z Polską i Europą Środkową. Niemcy szukają partnerów w UE. Są w centrum Wspólnoty i są również najważniejszym pod względem potencjału krajem UE. W Niemczech z ulgą przyjęto wyniki wyborów we Francji. Nareszcie pojawiła się szansa, że z Paryżem będzie można bliżej współpracować. Francja Macrona jest aktywna, a Berlin szuka możliwości reaktywacji tandemu niemiecko-francuskiego. Zatem istnieje ryzyko marginalizacji Polski w kontekście podejścia polskiego rządu, który co prawda chce współpracy z Niemcami, ale jest coraz bardziej nieufny wobec zachodniego sąsiada. Potrzebowalibyśmy akurat teraz więcej współpracy z Polską, ale są czynniki i tematy, które to komplikują. Jest prawdą, że Niemcy chcą naprawiać strefę euro i pokazać, że Unia jest czymś więcej niż tylko zinstytucjonalizowaną stagnacją. Natomiast konsolidacja i wzmocnienie 27 państw Unii – np. wokół efektywnego wspólnego rynku – to na razie podstawowy cel niemieckiej polityki europejskiej. To pragmatyczne podejście. Niemcy nie chcą nowych pęknięć i nowych podziałów np. między strefą euro i innymi krajami członkowskimi. To wiąże się między innymi z interesami gospodarczymi Niemiec oraz silnymi więzami z Europą Środkową. Kraje wyszehradzkie z Polską są ważniejszym rynkiem dla Niemiec niż Francja. Do tego dochodzą kwestie polityczne oraz podobne podejście do wolnego handlu. W obliczu tego Polska powinna pomagać Niemcom przy zabezpieczeniu jedności Unii i nie dawać argumentów tym, którzy chcą stworzyć nową, wąską Unię w małym gronie.