Maciążek, który specjalizuje się w kwestiach energetycznych i geopolitycznych, pytany przed rozpoczynającym się w czwartek szczytem Trójmorza o to, jaki jest według niego realny potencjał tej inicjatywy na rzecz wzmocnionej integracji w regionie Adriatyku, Bałtyku i Morza Czarnego, ocenił, że Trójmorze to przede wszystkim "duży projekt infrastrukturalny" służący rozbudowie zarówno infrastruktury transportowej, jak i energetycznej w regionie.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że projekt ten oparty jest na wykorzystaniu instrumentów unijnych, w tym funduszy europejskich.
Pytany, czy - jak mówił w ostatnim wywiadzie z PAP szef polskiego MSZ Witold Waszczykowski - Trójmorze służyć może także współpracy ekonomicznej pomiędzy Europą Środkową a krajami spoza UE, m.in. Stanami Zjednoczonymi czy Chinami, i stanowić tym samym dodatkowy bodziec dla rozwoju regionu, ekspert stwierdził, że byłby to "dobry kierunek". Warunkiem realizacji takiej wizji byłaby jednak - jego zdaniem - "faktyczna integracja rynków Trójmorza".
"Trudno zrealizować tego typu wizję, przekonać zagranicznego inwestora, dopóki nie ma sensownych połączeń infrastrukturalnych między Polską a krajami wyszehradzkimi, w momencie, w którym nie ma intensywnych połączeń kolejowych, nie ma dróg, nie ma połączeń gazowych, nie ma bardzo często mostów energetycznych czy nie odbywa się na szeroką skalę handel energią" - argumentował Maciążek.
"W tej chwili Trójmorze to trochę przypadkowy zlepek zapóźnionych państw ze słabiej rozwiniętej części kontynentu europejskiego" - dodał.
W tej chwili - zdaniem eksperta - trudno wyobrazić sobie autonomiczne funkcjonowanie Trójmorza poza UE. Inicjatywa ta funkcjonuje bowiem - jak ocenił - "tylko w oparciu o środki unijne plus jakiś nasz wysiłek lokalny".
"To jest przede wszystkim taki szyld, który spaja wiele projektów realizowanych w ramach Unii, m.in. ze sfery energetyki. Sądzę, że dziś bez parasola unijnych pieniędzy żadna z poszczególnych części składowych Trójmorza nie zostałaby zrealizowana. Polska jest niechętna do finansowania w jakikolwiek sposób dużymi pieniędzmi swojej polityki zagranicznej i nie sądzę, żeby coś w tym zakresie się zmieniło" - dodał Maciążek.
Zaprzeczył również, aby silniejsza integracja w ramach Trójmorza mogła stanowić wzmocnienie pozycji regionu w UE w kontekście wejścia Unii na ścieżkę "wielu prędkości".
"Realnym podmiotem moglibyśmy się stać, gdyby łączyły nas silne więzy polityczne, gdybyśmy byli zintegrowani politycznie, tymczasem - jak na razie - Trójmorze nie jest projektem politycznym, tylko gospodarczo-infrastrukturalnym. Z tego, że wykorzystamy Trójmorze do pozyskiwania środków unijnych i inwestowania w połączenia drogowe, gazowe czy elektroenergetyczne, nie będzie wynikać wzrost polskiego wpływu politycznego na UE, ponieważ na poziomie politycznym to nie jest w żaden sposób zwarty blok państw, które by występowały wspólnie w obronie różnych interesów" - przekonywał ekspert.
Wskazał w tym kontekście na przykład stanowiska państw regionu w stosunku do kluczowych zagadnień energetycznych, takich jak reforma unijnej polityki klimatycznej czy pakiet zimowy. "Czy w stosunku do któregokolwiek z tych rozwiązań legislacyjnych, które są przygotowywane i które wpłyną na przyszłość Polski w sposób bardziej realny niż wszyscy myślimy, w głosowaniu nad tymi pakietami legislacyjnymi widać Trójmorze? Otóż nie widać" - zaznaczył Maciążek.
Jak dodał, sukces Trójmorza może natomiast przełożyć się na rozwój gospodarczy, który - jeśli zostanie właściwie wykorzystany - może przełożyć się na politykę "w późniejszym okresie". "Ale to będzie zależeć od naszych decyzji w przyszłości i na pewno nie stanie się do końca tej dekady" - zauważył ekspert.
Maciążek zwrócił jednocześnie uwagę, że same polskie władze "robią wszystko, aby odróżnić inicjatywę Trójmorza od geopolitycznej koncepcji Międzymorza", pokazując tym samym, że Trójmorze to "program dotyczący wprawdzie podobnego obszaru, ale zajmujący się zupełnie innymi kwestiami". Jak ocenił, fakt, że projekt Trójmorza stawia nacisk "na gospodarkę, a nie na wielkie idee" jest "warte pochwały".
Szczególnie istotnym - zdaniem eksperta - wymiarem projektu Trójmorza jest energetyka. Według niego inicjatywa trafiła też na "dobry czas" - z jednej strony ze względu na dostępność środków unijnych, a z drugiej m.in. fakt, że Amerykanie aktywnie poszukują w Europie Środkowej zbytu dla swoich surowców.
Pytany, co w sprawach energetycznych może przynieść warszawski szczyt Trójmorza, ocenił, że najważniejsze będą sprawy gazowe. "Dzisiaj widać wyraźnie, że sytuacja Polski się zmieniła - już nie jesteśmy tylko beneficjentami, nie jest tak, że prosimy Amerykanów o ten gaz. Jest coraz więcej terminali LNG w Stanach Zjednoczonych, wzrost wydobycia gazu łupkowego jest faktem" - podkreślił.
Jak dodał, zarówno Donald Trump, jak i jego obecny sekretarz stanu Rex Tillerson mówili wielokrotnie, że chcą uczynić eksport węglowodorów jednym z filarów amerykańskiej gospodarki. "Myślę, że Amerykanie bardzo chcą wejść do Europy Środkowej ze swoim gazem i to jest ten rzadki moment w naszych dziejach, kiedy mała gospodarka polska może być partnerem dla USA, kiedy występuje faktyczna synergia interesów między dużym mocarstwem a państwem średniej wielkości w Europie" - powiedział Maciążek.
Według niego, Polska jest dla Amerykanów atrakcyjnym rynkiem także dlatego, że "nie dość że jako państwo sami jesteśmy dość dużym rynkiem, to jeszcze dzięki pieniądzom unijnym łączymy się z sąsiadami". "W planach jest nowy interkonektor gazowy z Ukrainą, nowy interkonektor ze Słowacją, nowy interkonektor z Czechami i nowy interkonektor z Litwą, co nas otworzy na kraje bałtyckie" - wyliczył ekspert.
Oznacza to - jak ocenił - że "tworzy się sieć powiązań między państwami Europy Środkowo-Wschodniej". "Do tej pory dominował w nich Gazprom, a teraz Amerykanie mogą w tym peletonie skutecznie wystartować jako drugi po Katarze gracz spoza regionu jako nowy dostawca, który rzuci wyzwanie Gazpromowi" - przekonywał Maciążek.
Według niego proces wchodzenia amerykańskich koncernów na rynek środkowoeuropejski to perspektywa końca bieżącej dekady. "Ja bym prognozował, że na początek to będzie umowa średnioterminowa na 2-3 lata zawarta przez PGNiG, na wolumen porównywalny do kontraktu z Katarem - miliard, może półtora miliarda metrów sześciennych surowca, co byłoby już sporym osiągnięciem, bo my konsumujemy rocznie 16 miliardów metrów sześciennych gazu" - dodał.
Pytany o konkurencyjność cenową amerykańskiego gazu, ekspert zwrócił uwagę, że według deklaracji PGNiG pierwszy ładunek gazu amerykańskiego, który przypłynął do Świnoujścia, był tańszy niż gaz zakontraktowany przez Gazprom.
"Czy tak będzie w przypadku dużego amerykańskiego kontraktu nie wiemy, bo jednak rynek długoterminowych umów rządzi się innymi prawami, no ale wygląda na to, że te dostawy amerykańskie mogą być konkurencyjne" - dodał. Maciążek nie wykluczył też, że "z przyczyn politycznych, aby wejść na określone rynki", Amerykanie mogą na początku dotować dostawy gazu. "Przecież to nie jest nic nowego, Rosjanie też bardzo często dotują swoje ustawy, np. na Białoruś czy swego czasu na Ukrainę - jeszcze w czasach Janukowycza" - zauważył.
Ekspert sceptycznie odniósł się zarazem do ewentualności amerykańskich inwestycji w infrastrukturę energetyczną w regionie, argumentując, iż "projekty gazowe finansowane są ze środków unijnych". Według niego na temat takich inwestycji "nie mamy w tej chwili żadnych informacji, tylko spekulacje". USA mogłyby natomiast - zdaniem Maciążka - przeznaczyć środki na infrastrukturę energetyczną na Ukrainie, która nie jest częścią Trójmorza.
Odnosząc się do potencjalnych wyzwań dla rozwoju współpracy państw Trójmorza w dziedzinie energetyki, ekspert wskazał jednocześnie, że "trudno wyrokować w tej chwili, czy kraje regionu będą w stanie zaabsorbować pozyskane z UE środki, a jeżeli im się to uda i wybudują infrastrukturę, czy będzie ona używana".
"Dzięki środkom unijnym może powstać np. korytarz gazowy pomiędzy Bałtykiem a Adriatykiem, ale pytanie, czy państwa, przez które będzie przebiegać, wykorzystają go do zakontraktowania gazu - przy czym my myślimy przede wszystkim o gazie, który napłynie do Polski przez terminal LNG i przez gazociąg Baltic Pipe. Tego nie wiemy, bo Czesi czy Słowacy są bardzo mocno kuszeni przez Rosjan i przez projekt Nord Stream 2 i są jego potencjalnymi klientami" - mówił Maciążek. Niepewna pozostaje też - jego zdaniem - postawa cieszących się dobrymi relacjami z Rosją Węgier.
"Więc tutaj pytanie jest, czy jeżeli państwa te dostaną atrakcyjną kontrofertę ze strony Moskwy, to czy nie pójdą w tym kierunku" - powiedział ekspert.