Prezentacja podkomisji smoleńskiej to kompromitacja, nie było żadnych dowodów na wcześniej stawiane tezy – ocenili we wtorek posłowie PO z komisji obrony. Nie chodziło o ustalenia, lecz o pokazanie dokumentów, które były podstawą prezentacji z 10 kwietnia – replikował szef MON.

"To, co usłyszeliśmy, to jedna wielka kompromitacja sposobu badania wypadków lotniczych, kompromitacja pana Macierewicza, kompromitacja tych, którzy ze strony PiS robili wszystko, aby opinia publiczna nie poznała prawdy” – powiedział dziennikarzom po kilkugodzinnym, zamkniętym posiedzeniu sejmowej komisji obrony Marcin Kierwiński (PO).

"Wiemy, dlaczego to posiedzenie było tajne. Zaplanowano je tak, aby opinia publiczna nie mogła poznać tych pseudoanaliz, pseudoekspertyz, ponieważ żadnych dowodów nie było. To, co zostało przedstawione, ma się nijak do tego, co wydarzyło się w Smoleńsku" – dodał.

"Usłyszeliśmy same ogólniki, brak potwierdzenia szokujących tez, które były stawiane" – powiedział. Wezwał szefa MON, by odtajnił przedstawione materiały.

"To, co dzisiaj mogliśmy zobaczyć, to jest niepoważne działanie. Każdy Polak powinien zobaczyć, jak nieprofesjonalnie, jak amatorsko działa podkomisja smoleńska" - powiedział Czesław Mroczek (PO).

Według Mroczka przedstawiona prezentacja nie zawierała "absolutnie żadnych dowodów na poparcie tych bulwersujących hipotez, które zostały wygłoszone 10 kwietnia, w szczególności hipotezy o wybuchach na pokładzie samolotu".

"Do hipotez, które były formułowane przez siedem lat, do mnożenia wątpliwości doszły tylko eksperymenty, które nie wiążą się praktycznie z katastrofą smoleńską. Nie wiadomo, dlaczego te eksperymenty – naukowe, jak mówi Antoni Macierewicz – są objęte klauzulą niejawności; to ewenement w skali nauki światowej, żeby utajniać badania" – mówił Mroczek.

"Ta komisja nie służyła do ustalenia czegokolwiek. Ta komisja służyła do przedstawienia materiału dowodowego, który był punktem odniesienia dla prezentacji, jak miała miejsce 10 kwietnia, tutaj nie chodziło o jakieś dodatkowe konkluzje" – powiedział minister obrony Antoni Macierewicz.

Dodał, że zaprezentowane materiały nie zostaną odtajnione. "To były materiały wrażliwe, które nie zostaną ujawnione publicznie, bo dotyczą kwestii, które ze względu na szacunek dla tych, którzy zginęli, i dla ich rodzin, nie będą przedstawiane publicznie i myślę, że nie powinny być przedstawiane publicznie" – powiedział.

Jak zapowiadali przed posiedzeniem przedstawiciele podkomisji smoleńskiej, przygotowane dla sejmowej komisji obrony materiały dotyczyły wyników eksperymentów pirotechnicznych i ustaleń nt. obrażeniach termicznych u ofiar katastrofy, w tym „podobieństw szczątków powybuchowych pochodzących z eksperymentów pirotechnicznych ze szczątkami ze Smoleńska" oraz "obrażeń termicznych u ofiar, których ciała znaleziono poza strefami pożaru, wraz z prezentacją mapy lokalizacji ciał ofiar".

Według podkomisji ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej Tu-154, który uległ katastrofie w Smoleńsku, został rozerwany eksplozjami w kadłubie, centropłacie i skrzydłach, a destrukcja lewego skrzydła rozpoczęła się jeszcze przed przelotem nad brzozą. Podkomisja działa od lutego 2016, a 10 kwietnia br. w siódmą rocznicę katastrofy, zaprezentowała wyniki badań przeprowadzonych przez ostatni rok.

W latach 2010-11 katastrofę smoleńską zbadała Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której przewodniczącym był ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 r. raporcie, komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.

Zdaniem Antoniego Macierewicza, który powołał podkomisję, instytucje państwowe, które wcześniej badały katastrofę smoleńską, nie dopełniły obowiązków, a decyzje w tej sprawie miały charakter polityczny.