Kandydatura Jacka Saryusz-Wolskiego na szefa RE została zgłoszona w uzgodnieniu z prezydentem - powiedział prezydencki minister Andrzej Dera. Według polityków PiS propozycja ta ma szansę na poparcie. Opozycja uważa, że jest skazana na porażkę i zgłoszona, by zablokować Donalda Tuska.

W sobotę komitet polityczny PiS podjął uchwałę zobowiązującą premier Beatę Szydło do sprzeciwienia się kandydaturze b. premiera Donalda Tuska, ubiegającego się o reelekcję na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Nieco później MSZ poinformowało, że kandydatem polskiego rządu na to stanowisko jest Saryusz-Wolski, który od 2004 r. był europosłem PO.

Politycy - goście "Śniadania" Radia Zet i Polsat News byli w niedzielę podzieleni ws. kandydatury Saryusz-Wolskiego na stanowisko szefa Rady Europejskiej.

Prezydencki minister Andrzej Dera podkreślał, że rzeczą naturalną jest, iż to poszczególne rządy wystawiają swoich kandydatów na określone funkcje w UE. "Jak się kończy kadencja, trzeba zrobić nowe uzgodnienia. To są kandydatury, które powinny być zgłaszane przez poszczególne rządy" - zaznaczył. Dodał, że o to, by być kandydatem rządu na stanowisko unijne "trzeba zabiegać, występować i pokazywać, jakie się ma sukcesy"; Tusk tego nie robił - mówił.

Dera ocenił, że kandydowanie Saryusz-Wolskiego może zakończyć się sukcesem, bo jest to osoba "powszechnie szanowana".

Pytany o tweet "Gazety Polskiej", zapowiadający rozmowę z liderem PiS Jarosławem Kaczyńskim, w której mówi on, że Donald Tusk jest kandydatem Angeli Merkel, "niemieckim kandydatem", Dera powiedział: "Trzeba sobie zadać pytanie, jeżeli nie jest zgłaszany przez polski rząd to czyim jest kandydatem?".

Wicemarszałek Senatu Adam Bielan (PiS) dodał, że poprzez zgłoszenie kandydatury Saryusz-Wolskiego rząd pokazuje, że jest gotowy wybierać kogoś spoza swojej partii. "Saryusz-Wolski bywał pod naszym adresem bardzo krytycznym. Natomiast pokazujemy, że jest to człowiek, który potrafi się wznieść się ponad partyjne podziały u nas w kraju, żeby na arenie międzynarodowej reprezentować interes Polski" - dodał.

Podkreślił, że jest to kandydat merytoryczny. "Nie zgadzamy się ze wszystkimi jego poglądami. Przestrzega jednak zasady neutralności, a Donald Tusk tego nie przestrzegał, opowiadał się bardzo mocno po jednej ze stron sporu politycznego" - mówił.

Bielan zapewniał, że kandydatura Saryusz-Wolskiego na stanowisko szefa Rady europejskiej nie została zgłoszona w ostatniej chwili. "Pracowano nad tym od kilku miesięcy. To, że została zgłoszona, teraz tydzień przed szczytem, nie jest niczym szczególnym" - powiedział. Dopytywany dodał, że oczywiście w wybieraniu kandydata brał też udział Jarosław Kaczyński, jako "lider obozu politycznego, który tworzył rząd".

Zdaniem przedstawicieli opozycji Saryusz-Wolski nie ma szans na poparcie, a celem tej propozycji PiS jest jedynie blokada kandydatury Donalda Tuska. Robert Tyszkiewicz z (PO) podkreślił, że działanie PiS "to patriotyzm w nowej odsłonie". Zaznaczył, że Jacek Saryusz-Wolski stał się "bezwolnym narzędziem w rękach PiS". "Jest kandydaturą pustą politycznie, której nie popiera żaden rząd poza waszym" - dodał. Dodał również, że rząd PiS zgłasza "kandydaturę na zablokowanie, kandydaturę negatywną". "Wolicie, żeby to kandydat innego kraju został przewodniczącym (...) to jest kwestia osobistej wendety" - powiedział.

"To rzecz, która jest bez precedensu. Jest kandydat Polak, popierany przez inne rządy, mający szansę na kolejną kadencję i państwo wskazujecie innego kandydata. (...) dla innych państwa to jest sytuacja dziwna jeśli nie dziwoląg" - powiedziała wicemarszałek Sejmu Barbara Dolniak (Nowoczesna). Także Tomasz Rzymkowski z Kukiz15 podkreślił, że "sytuacja jest kabaretowa", a Saryusz-Wolski nie ma żadnych szans na to stanowisko. "Ale pozostawienie Donalda Tuska na tym stanowisku jest szkodzeniem Polski" - dodał.

O kandydaturze Saryusz-Wolskiego dyskutowano również w programie "Woronicza 17" w TVP Info. Doradca prezydenta prof. Andrzej Zybertowicz mówił, że propozycja PiS, czyli państwa polskiego, to "testowanie, jak faktycznie działają wartości demokratyczne w Unii, sprawdzenie, gdzie są te procedury". Dodał, że na sprawę wyboru nowego szefa RE można popatrzeć z perspektywy sporu wewnątrz Unii.

"W sytuacji, gdy Niemcy i tak mają najsilniejszą pozycję w Unii, powinni jeszcze chcieć, by to ich człowiek - grający jakby ramię w ramię z kanclerz Merkel - był kimś, kto pełni bardzo ważną funkcję? Czy Niemcom w obliczu kryzysu Unii nie powinno zależeć na osłabieniu tego hegemonizmu?" - pytał.

Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki dodał, że Niemcy są poważnym państwem i słyną z jednej z najlepszych dyplomacji na świecie. "Skoro oni popierają Donalda Tuska, to chyba nie robią tego przypadkowo. Robią to dlatego, ponieważ są przekonani, że Donald Tusk dobrze prezentuje interesy Niemiec" - powiedział. (PAP)