Dwa dni po tragicznym zamachu w Berlinie, w którym zginęło 12 osób, a blisko 50 zostało rannych, na ulice stolicy Niemiec w środę wieczorem wyszli przeciwnicy i zwolennicy polityki migracyjnej rządu kanclerz Angeli Merkel.

W pobliżu Breitscheidplatz, gdzie doszło do masakry, pod hasłem "Zamknąć granice" demonstrowali członkowie i zwolennicy neonazistowskiej Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec (NPD). Według policji w wiecu wzięło udział 130 osób.

W okolicach znajdującego się nieopodal dworca ZOO zebrało się natomiast 800 przeciwników NPD. Uczestnicy tej demonstracji nieśli wycięte z tektury czerwone serca, skandując "Precz z nazistami, precz z islamistami".

Deputowany Zielonych Oezcan Mutlu powiedział, że nie można pozwolić na to, by "duchowi podpalacze" wykorzystali zamach do siania nienawiści i szczucia jednych narodów przeciwko drugim. Demonstranci nieśli transparenty z napisem "Solidarność, tolerancja, miłość".

Antyislamska i antymigracyjna partia Alternatywa dla Niemiec (AfD) zorganizowała przed urzędem kanclerskim wiec pod hasłem "Większe bezpieczeństwo dla Niemiec". Uczestniczyło w nim 200 osób, w tym wiceszef ugrupowania Alexander Gauland. Jak podała telewizja publiczna ZDF, niewielka grupka przeciwników AfD wznosiła okrzyki w obronie liberalnej polityki migracyjnej.

Pomimo apeli, by ze względu na ofiary wstrzymać się od politycznych polemik, AfD oraz bawarska CSU krytykują od wtorku Merkel, obarczając ją odpowiedzialnością za zamach. (PAP)