Jak oświadczył na konferencji prasowej w Wiedniu szef krajowej policji Dolnej Austrii Franz Prucher, w związku z tą sprawą aresztowano i częściowo już skazano 10 ludzi.
Trzej kierujący gangiem Turcy w wieku 30, 48 i 50 lat nie zostali jeszcze schwytani i są poszukiwani na mocy wydanego przez austriacki sąd międzynarodowego nakazu aresztowania. Zorganizowali oni trzy różne trasy przemytnicze z Turcji do Europy, inkasując większość wpłacanych przez nielegalnych migrantów pieniędzy.
Jedna z tych tras wiodła morzem z Izmiru do Aten, a następnie drogą lądową przez Macedonię, Serbię i Węgry do Wiednia. W Serbii dołączała do niej trasa druga, prowadząca najpierw samolotem ze Stambułu do stolicy Czarnogóry Podgoricy. Trzeci wariant obejmował przelot ze Stambułu do Lwowa oraz dalszy przejazd drogami z Ukrainy przez Węgry do Austrii.
Opłaty za skorzystanie z tych tras wynosiły od 5 tys. do 8 tys. euro od osoby. Z Wiednia migranci podążali dalej do Niemiec, Szwecji lub Francji.
Zatrzymany w Macedonii i znajdujący się tam w areszcie ekstradycyjnym 39-letni mieszkaniec Kosowa rekrutował przemytników dla poszczególnych etapów i rozpoznawał nowe trasy. Jak podał austriacki dziennik "Neue Kronen Zeitung", zeznał on, iż w rezultacie doznanego przed laty w Austrii wypadku przy pracach leśnych otrzymuje rentę inwalidzką w wysokości 2700 euro miesięcznie.
Występujący na konferencji prasowej wspólnie z Prucherem austriacki minister spraw wewnętrznych Wolfgang Sobotka wskazał, iż zyski z przemycania ludzi "daleko przewyższają" wpływy z przestępczości narkotykowej. Sobotka wezwał też ponownie do pełnego zamknięcia migracyjnej trasy bałkańskiej. (PAP)