Kary więzienia w zawieszeniu, grzywny i częściowego zadośćuczynienia chce prokuratura w procesie urologa ze szpitala wojewódzkiego w Białymstoku, oskarżonego o błędy w sztuce lekarskiej przy leczeniu pacjentki z sepsą. Po kilku miesiącach kobieta zmarła.

W środę, po trwającym 10 miesięcy procesie, Sąd Rejonowy w Białymstoku zamknął przewód sądowy, a strony wygłosiły mowy końcowe.

Prokuratura wnioskuje o rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata, 5 tys. zł grzywny oraz 5 tys. zł częściowego zadośćuczynienia. Obrona i sam oskarżony chcą uniewinnienia. Wyrok ma być ogłoszony pod koniec grudnia.

W oparciu o zebrane dowody, a przede wszystkim o opinie biegłych powołanych w śledztwie, prokuratura oskarżyła lekarza o nieumyślne narażenie pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.

Według śledczych w 2013 r. - "w ramach wykonywanych obowiązków i będąc zobowiązanym do opieki nad pacjentką" - m.in. nie wykonał on istotnych badań, zbyt długo stosował jeden z leków, a także podejmował "nieprawidłowe decyzje co do medycznych procedur" w trakcie leczenia.

W ocenie prokuratury wskutek zignorowania objawów sepsy nie została na czas podjęta decyzja o usunięciu u kobiety jednej z nerek. W październiku 2013 r. kobieta zmarła.

Oskarżony nie przyznaje się, zarzuty uważa za bezpodstawne i dlatego chce uniewinnienia.

Na początku procesu mówił m.in., że nie był tzw. lekarzem prowadzącym tej pacjentki oraz że - od czerwca do października 2013 r. - leczeniem kobiety zajmowało się kilkunastu lekarzy, m.in. z oddziału urologii Szpitala Wojewódzkiego w Białymstoku, oddziału intensywnej terapii czy poradni urologicznej tej lecznicy. Wymieniał też wtedy poradnię chirurgiczną w Łapach oraz niepubliczny ZOZ w Poświętnem. (PAP)